Niebo
było bardzo zachmurzone, ale deszczyk jeszcze nie padał. W ogrodzie
tego dnia były aż cztery pieski.
Pyza i Milka mieszkające tu na stałe i ich dwie małe koleżanki Inka i India, które bardzo często przychodziły w odwiedziny. Wszystkie zwierzątka położyły się na tarasie. Starsze próbowały się zdrzemnąć, ale nie było to takie łatwe. Maluchy stale się wierciły.
Pyza i Milka mieszkające tu na stałe i ich dwie małe koleżanki Inka i India, które bardzo często przychodziły w odwiedziny. Wszystkie zwierzątka położyły się na tarasie. Starsze próbowały się zdrzemnąć, ale nie było to takie łatwe. Maluchy stale się wierciły.
- No zaśnijcie w końcu – warknęła na nie Pyza.-Zaraz znowu będę musiała obejść całe ogrodzenie dookoła, a chciałam trochę odpocząć.
- Nudzi nam się – odpowiedziała India i korzystając z tego, że Pyza zamknęła oczy, pociągnęła Inkę za ucho.
- A ła – szczeknęła szara psinka i szturchnęła małego białego psiaka. Po chwili India znów lekko ugryzła koleżankę, tym razem w ogonek. Oba małe pieski podskakiwały, szczekając i śmiejąc się coraz głośniej. Pyza spojrzała na nie zdenerwowana, ale pokręciła tylko łebkiem i podniosła się z miejsca.
- Mam już dosyć . Teraz ty ich pilnuj – krzyknęła do siostry i pobiegła na drugą stronę ogrodu. Milka leżała tuż obok bawiących się maluchów, ale ani ich zabawy, ani oburzony głos siostry, nie był w stanie jej obudzić. Małe pieski jeszcze chwilę pobawiły się w podgryzanie, skakanie i przewracanie. Szybko się jednak znudziły.
- No i co teraz będziemy robiły – zastanawiała się Inka.
- Może porobimy psikusy – wymyśliła szybko biała psinka.
- A co to znaczy? – dopytywała się jej koleżanka. India zrobiła poważną minkę i było widać, że nad czymś się mocno zastanawia. W końcu oczy jej się zaświeciły, a na małym białym pyszczku zagościł uśmiech.
- Widzisz tą górę liści, które babcia Dota zgrabiła pod drzewem.
- Tak – odpowiedziała Inka nadal nic nie rozumiejąc.
- Przeniesiemy ją tutaj i przykryjemy Milkę. Nie martw się na pewno się nie obudzi – dodała szybko widząc przerażenie w oczach szarego pieska. Inka chwilę się jeszcze zastanawiała, ale wydało jej się to bardzo zabawne, więc chętnie się zgodziła pomóc. Po dłuższej chwili na tarasie, leżała usypana olbrzymia sterta liści.
- Tylko dobrze się przyjrzawszy można było zobaczyć, że lekko się porusza. Małe psiaki popatrzyły z dumą na efekt swojej pracy, a potem pobiegły dalej podskakując i turlając się po trawie. Przy oczku wodnym zobaczyły norkę myszek polnych. O tej porze była pusta, bo jej właścicielki pobiegły zrobić zapasy na zimę.
- Już po chwili w miejscu norki była
usypana kolejna górka z liści. Zadowolone z siebie psiaki
pobiegły dalej. Pod bramą siedziała Pyza i spoglądała uważnie
na ulicę.
- O nie. Ja się jej trochę boję – zawołała wystraszona Inka. - Ale co jej zrobimy – dodała zaraz zaciekawiona. - Chyba nie chcesz jej przysypać liśćmi – zadrżała lekko na samą myśl.
- Nie. Przecież ona nie śpi. Musimy wymyślić coś innego – stwierdziła India
- Już wiem – krzyknęła wreszcie. -Rozsypiemy liście i wylejemy na nie klej. Widziałam jakiś u babci .Potem zawołamy Pyzę. Jak przebiegnie to liście same się do niej przykleją. -dokończyła bardzo dumna ze swojego pomysłu. Dwa małe psiaki szybko uwinęły się, przygotowując pułapkę. Inka była trochę zdenerwowana, ale India przekonała ją, że nikt nie będzie ich przecież podejrzewał, bo uciekną na drugi koniec ogrodu.
- No dobrze, ale kto w takim razie zawoła Pyzę – dopytywała się Inka.
- Coś się wymyśli – wysapała India polewając liście klejem ze słoika. Nagle w ogrodzie rozległy się, głośne, piskliwe krzyki myszek. Wróciły właśnie do norki z małymi, rajskimi jabłuszkami w łapkach.
- Gdzie jest nasza norka? Skąd się wzięły tutaj te liście? – wrzeszczały zdenerwowane.
Zaalarmowana
tym krzykiem Pyza, pobiegła w ich kierunku. Po drodze niestety
wpadła w przyszykowaną dla niej pułapkę. Ponieważ bardzo się
rozpędziła, poślizgnęła się na stercie liści polanych klejem.
Próbowała się podnieść, ale łapki rozjeżdżały jej się we
wszystkie strony. Wreszcie udało jej się stanąć. Otrząsnęła
się szybko i nawet nie zauważyła, że wygląda jak usypana sterta
liści. Krzyki myszek wciąż nie ustawały. Pyza widziała je już z
daleka.
- Ojej! To jakiś liściasty potwór – zawołały przerażone. To on naniósł nam liści na nasz domek, a teraz na nas poluje. Uciekajmy.- krzyknęły do siebie i szybko pobiegły ukryć się w gęstwinie pobliskiego żywopłotu.
Pyza
rozejrzała się dookoła, ale nic strasznego nie zauważyła.
Podeszła bliżej do ziemianki. Nigdzie nie było widać mysiej
norki. Przyjrzała się też dokładnie wielkiej kupie liści, która
pojawiła się w tym miejscu.
- Dziwne – mruknęła do siebie psina i postanowiła znaleźć swoją siostrę. Białego dużego pieska nigdzie nie było.
- Milka!– krzyknęła zaniepokojona. Spojrzała na taras, ale tam leżała tylko usypana góra liści.
- Milka! – wrzasnęła z całej siły. Myszki schowane w krzakach przyglądały się temu z daleka, trzęsąc się ze strachu.
- Ten potwór poluje teraz na biedną Milkę – powiedziała cichutko jedna z nich.
- Miillkkaa! - znowu rozległo się głośne wołanie. Pyza wchodziła właśnie na taras, gdy nagle sterta liści ruszyła się i spod niej wysunął się biały, puszysty ogon Milki. Pyza stanęła zaskoczona. Do jej uszu doleciał cienki, przerażony głosik jednej z myszek.
- Tych potworów jest więcej. Jeden zjadł Milkę, a drugi wbiegł na taras. Trzeci pewnie chciał zjeść nas i dlatego leży na naszej norce. Ratunku – dobiegło spod żywopłotu. Pyza podeszła bliżej do sterty liści. Rozgarnęła je pyszczkiem i szturchnęła nadal śpiącą siostrę. Milka zerwała się na nogi. Liście pospadały z niej na wszystkie strony. Potem otworzyła zaspane oczy. Zobaczyła przed sobą dziwną górę liści, która się ruszała i wykrzykiwała coś do niej tak jak jej siostra. Przetarła jeszcze raz oczy, ale obraz się nie zmienił.
- Coś ty zrobiła z tymi liśćmi – krzyczała już bardzo zdenerwowana Pyza. Machnęła też parę razy pyszczkiem i jeden listek odkleił jej się od mordki.
- To maluchy – warknęła. To one tak narozrabiały. Ja im zaraz pokażę – dodała pod nosem i pobiegła poszukać małych psotników. Znalazła je blisko oczka. Dwa małe pieski leżały na trawie i turlały się ze śmiechu. Widząc jednak zbliżającą się Pyzę siadły obok siebie i podkuliły małe ogonki. Szara starsza koleżanka wyglądała bardzo groźnie, mimo,że nadal miała na sobie wiele liści. Małym pieskom nie było już do śmiechu.
- Przepraszamy – zawołały równocześnie.- To tylko niewinne psikusy – dodała skruszona India.
- Te psikusy, nie były niewinne, bo wyrządziły krzywdę innym. Myszki są przerażone, ja jestem cała brudna, a babcia musi znowu zgrabiać liście.
- Przepraszamy – jęknęły znowu winowajczynie.- To się już nie powtórzy.
- Tak – skinęły łebkami małe pieski.
- Do wieczora wszystkie liście z całego ogrodu macie znieść i ułożyć w tamtym miejscu.
Małe
pieski nie próbowały nawet dyskutować z rozzłoszczoną Pyzą.
Spuściły małe łebki i zabrały się za pracę. Po paru godzinach
wszystkie liście leżały na wielkiej stercie, a dwa małe psiaki
wykończone padły nieopodal worków. Już miały zasypiać ze
zmęczenia, gdy nagle worki zatrzęsły się i zaczęły wypluwać z
siebie liście. Małe psinki pisnęły z przerażenia.
- To chyba zemsta liści. Atakują nas – krzyknęła Inka.
- Uciekajmy – zdecydowała przerażona India. Oba pieski uciekły w popłochu. Z worków wygramoliły się Pyza i Milka.