- Mógłby w
końcu spaść śnieg – zawarczała zdenerwowana Milka, gdy jej
czarny nosek odbił się od lodu.
- Trzeba było
przyjść od razu jak cię wołałam, a nie biegać po ogrodzie –
stwierdziła widząc to Pyza – Musisz teraz poczekać, aż babcia
wyniesie nową wodę. Milka niepocieszona odwróciła się w drugą
stronę i podreptała pod wiatę, żeby tam ułożyć się na
drzemkę. Jak tylko zamknęła oczy, już coś jej się śniło.
Pyza musiała ją w końcu obudzić, by choć trochę popracowała.
Niezadowolona z tego, Milka przeciągnęła się leniwie i spojrzała
dookoła swoimi zaspanymi jeszcze oczkami.
- Śnieg!
-wykrzyknęła radośnie i pobiegła na trawnik. Był on teraz cały
przykryty białą, puchową kołderką. Od razu chwyciła spory kęs,
ale niestety w jej ciepłym pyszczku śnieg zamienił się tylko w
odrobinę wody. Aby zaspokoić więc swoje pragnienie musiała
powtarzać tą czynność mnóstwo razy,.
- Szkoda, że
tak mało tego śniegu mieści mi się do pyszczka – narzekała
Milka – i że muszę, ciągle chodzić i chodzić, żeby go
zbierać. Już mnie to zmęczyło – powiedziała do siebie i znów
się położyła.
- No śnieg sam
do ciebie raczej nie przyjdzie – odparła Pyza i pobiegła w
kierunku domu. Babcia właśnie wyszła na dwór i zabrała się za
odśnieżanie. Wielką czerwoną łopatą przerzucała śnieg to w
jedną, to w drugą stronę, robiąc w ten sposób ścieżkę. Pyza
biegała wokół niej i sprawdzała, czy babcia dokładnie odśnieża.
Milka spała na tyłach, a jej białe futerko nie odróżniało się
od otoczenia. Babcia odśnieżyła już przed domem i poszła teraz
z drugiej strony. Zebrała pełną łopatę śniegu i niechcący
rzuciła go wprost na śpiącą Milkę.
- Co się
dzieje! – krzyknęła wystraszona psina.
- Oj, bardzo
cię przepraszam – otrzepywała ją ze śniegu babcia. Nie
założyłam okularów, a na tym śniegu wcale cię nie widać –
usprawiedliwiała się zmartwiona. Pyzę natomiast bardzo ta
sytuacja rozbawiła.
- A jednak
śnieg sam przyszedł do ciebie – zaśmiała się i pobiegła
dalej pomagać babci. Milka otrzepała dokładnie futerko i poszła
tym razem pod swoje ulubione drzewo orzechowe. Ułożyła się
zadowolona, bo tu najlepiej jej się wypoczywało. Niestety śnieg
sypał już dosyć długo i na czubku drzewa była ogromna biała
czapa. Milka spała już dłuższą chwilę, gdy do drzewa
podleciały dwa kłócące się szpaki. Nie dość, że robiły dużo
hałasu, to jeszcze machały skrzydełkami i przelatując nad
wierzchołkiem drzewa strzepnęły cały, leżący tam śnieg. Spadł
on wprost na Milkę, którą obudził właśnie hałas kłótni. Tym
razem na czubku jej łebka usypała się spora warstwa śniegu.
- Szkoda, że
tylko na głowie masz śnieg, bo byłabyś świetnym bałwankiem –
krzyknęła wesoło, widząc to Pyza. Milka spojrzała na nią
obrażona i znów zaczęła oczyszczać swoje futerko. Wylizała się
dokładnie i postanowiła, że musi znaleźć bezpieczniejsze
miejsce do drzemki. Narzekając coś pod nosem przeszła od strony
garażu i tam się położyła. Najpierw rozejrzała się dokładnie
dookoła, czy i tu nie spotka ją jakaś nieprzyjemna niespodzianka.
- Nie ma tu
drzewa, a babcia już tu odśnieżyła – ucieszyła się i
rozłożyła się do spania. Jak zwykle zasnęła bardzo szybko.
Pojawienie się
śniegu ucieszyło bardzo inne mieszkające w ogrodzie zwierzątka.
Małe myszki wybiegły ze swojej norki. Biegały po białym puchu, a
ich małe nóżki co rusz zapadały się w nim, tak,że trudno im
było się wydostać. Wtedy pomagały sobie nawzajem, wygramolić
się na powierzchnię, żeby za chwilę znów zapaść się ze
śmiechem w śniegu. Bawiły się tak już dosyć długo. W końcu
jedna z nich podpowiedziała nową zabawę.
- Może
znajdziemy jakąś górkę i będziemy zjeżdżać – zaproponowała
innym. Pozostałe myszki chętnie się zgodziły i już po chwili
wszystkie zajęły się szukaniem odpowiedniej górki. Nie było to
łatwe, bo wszystkie były za niskie.
- Ja chcę
lepić bałwanka – zawołała najmłodsza z myszek.
- Może
poszukajmy jeszcze chwilę – poprosił jej starszy braciszek.
- A może
zjedziemy z dachu – zaproponował największy z nich rozrabiaka.
Pozostałe myszki trochę się obawiały takiej wysokości, ale
pomysłodawca wdrapywał się już po rynnie. Po chwili wszystkie
myszki stały już na szczycie spadzistego dachu.
- No to do
dzieła! – krzyknął najodważniejszy i zaczął zjeżdżać w
dół. Przyjaciele, widząc, że to świetna zabawa, też zjechali
za nim. Okazało się niestety, że pędzą bardzo szybko i nie
zatrzymają się na końcu dachu. Wszystkie myszki odbiły się od
rynny i z wielkim przerażeniem i głośnym krzykiem, spadły wprost
na śpiącą na dole Milkę. Jej miękkie futerko uratowało myszkom
życie. Milka wstała zdenerwowana strzepując na ziemię wszystkie
myszki. Okazało się jednak, że to nie koniec jej problemów.
Zabawa myszek poruszyła całą pokrywę śniegową, która
uzbierała się na dachu. Lawina śniegu spadła wprost na stojącego
pod dachem pieska. Hałas spadającego śniegu zaniepokoił Pyzę i
przybiegła zobaczyć co się dzieje. Gdy dobiegła na miejsce
widok, który ujrzała bardzo ją rozbawił. Milka była teraz cała
w śniegu i nie mogła się z niego wygramolić
- No i lepienie
bałwanka, mamy na dzisiaj z głowy – powiedział do małej
siostrzyczki braciszek i znów wszystkie myszki zaniosły się
śmiechem. Milka próbowała nieporadnie wstać i się otrzepać,
ale nóżki jej się rozjeżdżały.
- Ja już nie
chcę tego śniegu! – warknęła w końcu. Pyza znów się
zaśmiała i zaczęła pomagać siostrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz