Milka obudziła się w bardzo złym
humorze.
- No gdzie to nasze śniadanie – mruczała pod nosem przestępując z łapy na łapę.
- Nie przesadzaj babcia dopiero zabrała nosze miski. Zaraz nałoży pyszną karmę i wyniesie ją dla nas – zganiła ją Pyza.
- Strasznie długo to trwa – nadal marudziła Milka.
- Wcale się nie najadłam – stwierdziła Milka wylizując resztki – chyba jakoś mało tego dzisiaj było. - dodała jeszcze i pobiegła w stronę oczka wodnego. Pyza popatrzyła za nią ze zdziwieniem kiwając głową.
- Przecież więcej by się już nie zmieściło do naszych misek – mruknęła i znów zajęła się swoim śniadaniem.
Milka biegała po ogrodzie nadal jakaś
poddenerwowana.
- Co się z tobą dzieje? - krzyknęła za nią jej koleżanka myszka, próbując ją dogonić .
- Zatrzymaj się na chwilę – pisnęła jeszcze zziajana. Milka zatrzymała się niechętnie.
- Może się w coś pobawimy? - zaproponowała myszka, wciąż ledwo łapiąc oddech. Milka zastanowiła się nad propozycją koleżanki.
- Nie chce mi się – odparła w końcu i znów zaczęła biegać.
- Co ją ugryzło? - już drugi raz tego dnia usłyszała to pytanie, ale nawet nie zadała sobie trudu by na nie odpowiedzieć. W końcu zmęczona tym bieganiem ułożyła się na tarasie. Drzwi do mieszkania babci były otwarte, a w pokoju bawili się jej dwaj wnukowie.
- Kupiłam wam samochodziki spider-mana – mówiła babcia wręczając chłopcom dwa nowe resoraki.
- A kto to jest spider-men? - zapytał młodszy Arturek.
- Nie wiesz? - zdziwił się Igorek. - To taki superbohater. Jak był chłopcem to ugryzł go pająk i teraz ma specjalne moce. Umie robić pajęczynę, ale taką bardzo mocną, i dzięki niej może się szybko przemieszczać. Może też chodzić po ścianach i po suficie i jest bardzo silny – tłumaczył podekscytowany Igorek. - I teraz wszystkim pomaga – dodał jeszcze.
Arturek słuchał go z podziwem.
- To ja będę tym spider-manem – zadecydował
- Nie, to ja chcę być spider-manem, bo jestem starszy – zdenerwował się Igorek.
- Nie kłóćcie się – wtrąciła się babcia.- obaj możecie być spider-manami, bo przecież każdy z was ma jego super samochód. Chłopcy spojrzeli na swoje nowe samochodziki i znów zaczęli bawić się razem. Milka jeszcze chwilę przysłuchiwała się jak dwaj mali superbohaterowie ratowali z opresji swoje pluszaki. W końcu jej wielkie oczy zamknęły się i słychać było tylko miarowe oddechy.
Słońce było już bardzo wysoko, gdy
Milka się obudziła. Przetarła łapą zaspane oczy i zaraz
przypomniała sobie rozmowę, jaką słyszała przed zaśnięciem.
Potem przypomniała sobie, że Pyza i myszka pytały co ją ugryzło.
- Ojej!– krzyknęła w końcu. - Zostałam superbohaterem!
- Ciekawe czy mam jakieś super moce?– zastanowiła się. Najpierw przeciągnęła się, bo tak długie spanie w jednej pozycji spowodowało, że była trochę odrętwiała. Potem wstała i zaczęła biec, co sił w łapach. Nagle zobaczyła na swojej drodze ślimaka. Przeskoczyła go tak szybko, że pęd powietrza jaki wytworzyła, przeturlał go kawałek do tyłu. Biedny ślimak z przerażeniem ukrył się do swojej muszelki.
- Ale jestem szybka! – pomyślała widząc to Milka i jeszcze przyśpieszyła kroku.
To niestety spowodowało lawinę innych ułożonych, jeden na drugim, kawałków. Hałas spadającego drewna wystraszył mieszkającą tam rodzinę myszek. Mama myszka i Tata myszka wraz ze wszystkimi dziećmi wybiegli szybko z norki.
Przyglądali się właśnie porozwalanym kawałkom, gdy nagle nie wiadomo skąd, pojawiła się Milka i chwyciła ich wszystkich za ogonki.
Po chwili biegła już, a z jej pyszczka zwisało sześć zdziwionych myszek. Nim zdążyły coś krzyknąć, Milka otworzyła pyszczek i wszystkie myszki wypadły na trawę.
- Jestem superbohaterem i właśnie was uratowałam! – krzyknęła i już jej nie było. Myszki podnosiły się i rozcierały sobie obolałe miejsca.
- Chyba muszę poskarżyć się Pyzie, na zachowanie twojej koleżanki – powiedział tata myszka do swojej córki. - Jej zabawa staje się niebezpieczna dla innych – wysapał otrzepując się z resztek trawy. Cała rodzina myszek bardzo oburzona ruszyła z powrotem do swojej norki. Rozglądali się jednak bacznie na boki, czy nie nadbiega znów Milka. Ale Milka była już na drugim końcu ogrodu. Na jednej z gałązek czereśni siedział tata drozd i przygotowywał swoje dzieci do sztuki latania.
- Musicie rozprostować mocno skrzydełka. O tak – demonstrował , przyglądającym mu się z uwagą małym drozdom. Potem przeleciał parę gałązek dalej.
- Teraz lećcie do mnie – nakazał. Maluchy były jednak tak przestraszone, że nawet nie drgnęły. Niestety przyglądała się temu Milka. Zaraz postanowiła im pomóc. Podskoczyła wysoko i chwyciła koniec gałązki na której siedziały małe ptaszki. Gałąź zatrzęsła się, a potem nie wytrzymała ciężaru uwieszonego pieska i pękła spadając na ziemię. Małe drozdy też zaczęły spadać. Na szczęście rozwinęły przy tym swoje skrzydełka. Przerażone, odbyły właśnie swój pierwszy lot.
- Jestem superbohaterem i wam pomogłam! – krzyknęła widząc je, zadowolona z siebie Milka i już pobiegła dalej. Tata drozd nie był jednak taki zadowolony. Wręcz przeciwnie. Zdenerwowało go to, że Milka naraziła na niebezpieczeństwo jego dzieci.
Biały piesek ratował już niestety
inne zwierzątka mieszkające w ogrodzie babci Doty. W okolicach
rajskiej jabłonki leżało sporo małych, czerwonych jabłuszek.
Mrówki, mające nieopodal mrowisko, przepychały jedno takie
jabłuszko, by zrobić zapasy na zimę. Widząc je Milka chwyciła
jabłuszko za ogonek. Przeniosła wraz z uczepionymi do niego i
przerażonymi mrówkami.
Nad mrowiskiem upuściła je z takiej
wysokości, że wbiło się robiąc w nim wielką dziurę. Nie
poprzestała jednak na tym jednym jabłuszku. Przeniosła tak jeszcze
kilka, rzucając jak popadnie, na mrowisko i demolując je przy tym
doszczętnie. Przerażone mrówki ogłosiły alarm. Gdy wybiegły na zewnątrz zobaczyły oddalającą się Milkę, która krzyczała :
- Jestem superbohaterem i wam pomogłam!
Nad ogrodem babci Doty zaszło już
słoneczko. Zmęczona po całym dniu Milka wracała do domu.
Rozmyślała właśnie jak pochwali się siostrze swoimi nowymi
mocami. Pod domem zastała jakiś wielki hałas. Zbliżyła się
powoli planując znów kogoś uratować. Wyjrzała zza rogu i
zobaczyła Pyzę, a wokół niej rodzinę myszek, rodzinę drozdów,
ślimaki i mrówki. Wszyscy przekrzykiwali się jeden przez drugiego.
- Chyba mnie chwalą – pomyślała i wyszła dumnie w ich kierunku. Nagle jednak usłyszała, co oni wykrzykują.
- Zniszczyła nasze mrowisko! – krzyczały mrówki.
- Chwyciła nas za ogonki i rzuciła na trawniku! – odezwała się wzburzona mama myszka.
- Strąciła moje dzieci z gałęzi!
- A mnie prawie stratowała przebiegając!
Milka nie mogła uwierzyć. Nikt nie
był zadowolony z jej pomocy. Próbowała wyjaśnić, że stała się
superbohaterem, bo przecież Pyza i myszka powiedziały, że coś ją
ugryzło, ale nikt nie chciał jej słuchać. Na szczęście Pyza
zrozumiała, że jej siostra miała dobre intencje. Udało jej się
załagodzić konflikt i przeprosiła wszystkich. Obiecała też
bardziej jej pilnować . Gdy wszyscy się rozeszli pozostało jej,
wytłumaczyć Milce, że tak nie postępuje superbohater. Pomagając
innym trzeba uważać, by nie stała się nikomu krzywda. Trzeba też
zapytać, czy ktoś chce naszej pomocy. Milka słuchała siostry ze
zdziwieniem, a gdy jeszcze okazało się, że nie stała się
niestety superbohaterem była załamana. Ułożyła się na miejscu i
nie chciała się ruszać. Pyza zaniepokojona jej stanem już miała
zareagować, gdy do domu weszła córka babci Doty, Ania, niosąc na
rękach małą Indię. Psinka uwielbiała się bawić z pieskami
babci Doty. Od razu pobiegła do Milki i polizała ją po jej wielkim
nosie.
- Wiesz, jak będę duża, chcę być taka jak ty- powiedziała tak milutkim głosikiem, że Milka od razu się uśmiechnęła.
- O nie, tylko nie to – pomyślała Pyza, ale nie powiedziała tego na głos, bo przecież bardzo kochała siostrę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz