- Pieski nie
mogą wchodzić do Zoo – powiedziała, widząc je babcia. Jednak
Pyza i Milka ani myślały o wysiadaniu. Rozłożyły się wygodnie
i udawały, że już zasnęły.
- No
dobrze – ustąpiła w końcu babcia. Ale poczekacie grzecznie
przed Zoo – dodała i uruchomiła silnik. Pieski od razu się
podniosły, wychyliły łebki nad tylne siedzenie i polizały
radośnie, obu siedzących tam chłopców. Podróż minęła szybko.
Babcia pomogła wysiąść Arturkowi i Igorkowi, a potem otworzyła
bagażnik i wypuściła swoje pupile.
- Musicie tu
grzecznie czekać – nakazała im i poszła z chłopcami do Zoo.
Milka i Pyza usiadły grzecznie przy samochodzie. Duże miasto było
dla nich przerażające, więc raczej nie zamierzały się nigdzie
ruszać. Zoo było jednak bardzo duże i wizyta babci i chłopców
strasznie się przedłużała. Milka zmieniała swoją pozycję już
kilka razy. Chwilę się nawet zdrzemnęła, ale odgłosy wokół
szybko ją obudziły. W końcu znudziła się już tak bardzo, że
postanowiła rozprostować nóżki.
- Przejdę się
tylko kawałek – powiedziała i odbiegła zanim Pyza zdążyła
odpowiedzieć, że się nie zgadza. Milka poszła wzdłuż
ogrodzenia. Nagle zobaczyła w siatce dziurę. Była idealnie taka,
że udałoby się przez nią prześlizgnąć. Nie zastanawiając się
długo, wsunęła najpierw łepek, a potem przeszła cała.
Pamiętała, jak Pyza opowiadała jej, że mieszkają tu groźne
zwierzęta. Bardzo cichutko podeszła do pierwszej napotkanej
klatki. W środku leżał wilki kot. Miał wprawdzie dziwną grzywę
wokół pyska, ale leżał z zamkniętymi oczami i nie wyglądał
wcale groźnie.
- Też mi
groźne zwierzęta – Milka powiedziała do siebie – Przecież to
tylko trochę większy kotek – dodała jeszcze i zaczęła się
wolniutko oddalać, kręcąc przy tym łebkiem. Nagle zwierzę w
klatce podniosło się i pokazało się pieskowi w całej
okazałości.
-Łał –
wyrwało się Milce i już więcej nic nie mogła powiedzieć, bo
dolna szczęka trochę jej opadła. Po chwili jednak doszła do
siebie.
- No może
trochę duży kotek jesteś, ale żeby zaraz groźny, to chyba nie –
powiedziała do siebie, ale na tyle głośno, że dziwne zwierze
usłyszało i podeszło do kraty.
- Ja jestem lew
– odezwało się do Milki - Jestem królem zwierząt. Milka
stanęła jak wryta.
- Ja się nie
zgadzam, żeby moim królem był kot – odpowiedziała odważnie –
Kotka można fajnie pogonić po ogródku mojej babci, ale żeby był
królem wszystkich zwierząt, to chyba jakaś bujda. Król powinien
być najstraszniejszy – dodała jeszcze – a ja się ciebie nie
boję.
-Uuuuuuuu! -
rozległ się straszny ryk, a pęd wydychanego powietrza zdmuchnął
przerażonego pieska z chodnika. Milka przekoziołkowała parę
razy, a gdy już się zatrzymała, stanęła na swych trzęsących
się czterech łapach. Nie oglądając się ani na chwilę za
siebie, popędziła najszybciej jak mogła. Nie zauważyła nawet
jak przedostała się przez dziurę w płocie. Zatrzymała się
dopiero obok swojej siostry. Łapki trzęsły jej się nadal.
Dyszała bardzo szybko, bo dawno nie biegała z taką prędkością.
- Dobrze, że
przybiegłaś tak szybko, bo babcia z chłopcami zaraz tu będzie –
powiedziała do niej Pyza, myśląc, że siostra tak zareagowała na
jej wołanie. Babcia właśnie podeszła do samochodu. Widząc swoje
pieski siedzące, tak jak je zostawiła, pochwaliła je i
pogłaskała. Potem wszyscy wsiedli do samochodu i rozpoczęli
podróż powrotną do domu. Pyza, jak zwykle zaczepiała chłopców,
a oni odwracali się do niej i głaskali ją po pyszczku. Milka całą
drogę była bardzo cicha. Leżała skulona i wyglądała, jakby
spała. Nikt jednak nie zauważył, że ciągle trzęsie się
jeszcze ze strachu. W końcu samochód się zatrzymał. Babcia
weszła z chłopcami do domu, a Milka i Pyza pobiegły do swoich
misek. Jadły w milczeniu, ale nie było to wcale dziwne, bo były
bardzo głodne. Potem Pyza pobiegła zrobić obchód wokół domu i
Milka została sama. Nadal miała przed oczami rozwścieczonego,
wielkiego lwa i nadal słyszała ten przeraźliwy ryk. Na jej białym
pyszczku widać było przerażenie. Nagle. zza leżącego tam drewna
kominkowego. wybiegła gromada myszek. Wszystkie biegły bardzo
szybko i miały podobnie jak ona przerażoną minkę.
-Co się
dzieje? – zawołała do nich Milka.
- Goni nas
jakiś wielki, obcy kot – odkrzyknęła jedna z nich i już ich
nie było widać, bo wbiegły, przez dziurę do garażu. Milka
usłyszała nadbiegające zwierzę. Od razu pomyślała, że też
musi się gdzieś ukryć. Co sił w łapkach, popędziła do Pyzy.
-Pyza uciekaj!
– krzyczała już z daleka. - Chyba trochę zdenerwowałam naszego
króla i teraz on uciekł z Zoo i przybiegł tu, aby mnie dorwać –
wytłumaczyła chowając się za siostrą. Pyza już nie raz
słyszała taki krzyk Milki i choć tym razem jej przerażenie
wydawało się jakieś większe, to nie ruszyła się z miejsca
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjDvoUpTephLXiMCjU3Nz86IpydwLq8qHlgSEyxQcULBr_qWojG21Zxaz6wlGFS5Ix80dr_1uvDsKpQhlDqjSv79fLaNXLxRe89lwdCHeyqpHj6GL0gITAU5rRe3xfQ9IzL_SS7-3KzIB4/s320/20121207_103947.jpg)
- Co ty tu
robisz w naszym ogrodzie?! – warknęła na niego Pyza.
- Właśnie
goniłem moją kolację – odparł kot, ale minę miał nie za
tęgą. Wystraszył się bardzo tych dwóch nieznajomych psów,
pomimo że tylko jeden stanął mu na drodze, a drugi obserwował
wszystko zza krzaka.
- To jest nasz
ogród i my go pilnujemy, a mieszkające tu myszki to nasze
przyjaciółki, a nie żadna kolacja – powiedziała ostro Pyza i
zrobiła groźną minę.
- Pomyśleć,
że ja miałam ją za najgroźniejsze zwierze, gdy tak wygląda –
zamruczała do siebie Milka. Bury kot wystraszył się jednak Pyzy,
bo jednym susem przeskoczył ogrodzenie i już go nie było.
- No widzisz,
to nie lew, tylko jakiś zabłąkany kot – powiedziała Pyza i
przytuliła siostrę. Po chwili doszła do wniosku, że jest już z
nią wszystko w porządku, więc wróciła do swoich zajęć. Milka
postanowiła nie wychodzić jednak spod krzaczka, tylko tam zrobiła
sobie drzemkę. Po wrażeniach dzisiejszego dnia zasnęła od razu
snem bardzo twardym. Po jakimś czasie podniosła zaspane powieki i
ujrzała nad sobą pochyloną głowę kota. Nim uświadomiła
sobie, że to tylko jej znajomy, mały kotek sąsiadów, zerwała
się na nogi i zawarczała groźnie.
- To ja już
nie jestem twoim przyjacielem> – zamruczał wystraszony kotek.
- Jesteś,
jesteś – odpowiedziała, już znacznie spokojniejszym tonem Milka
– Tylko nigdy na mnie nie rycz – dodała po chwili. Jej mały
przyjaciel zrobił bardzo zdziwioną minę.
- No i mam
nadzieję, że będziesz o mnie pamiętał, jak już zostaniesz tym
królem – powiedziała do siebie, lecz kotek nadal nie wiedział o
co jej chodzi.
- A swoją drogą. to nie za mądry ten nasz przyszły król, jak sam nie wie, że nim będzie - przemknęło jej jeszcze przez myśl.
El animal más adorable de la tierra lo adoro ,abrazos y abrazos.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń