Babcia Dota
wybrała się z pieskami do gospodarza, żeby kupić ziemniaki.
Pieski uwielbiały podróże samochodem. Siedziały dumnie z tyłu i
wyglądały przez okna. Gdy dojechali na miejsce, gospodarz pozwolił
im pobiegać po swoim gospodarstwie. Poszły więc szybko, przywitać
się ze swoimi znajomymi. Za domem na łące biegały koniki. Okazało
się, że jest ich więcej niż ostatnio. Zainteresowane tym pieski,
zbliżyły do najmniejszego z nich.
- Cześć-
powiedziała Pyza – Chyba się jeszcze nie znamy. Ja jestem Pyza,
a to moja siostra Milka – dodała. Konik skłonił grzecznie
łebkiem i też się przedstawił.
- Ja jestem
Kasztanek – powiedział i potrząsnął swoją długą, piękną
grzywą.
- Już chyba
słyszałam gdzieś to słowo – pomyślała Milka, ale nie mogła
sobie przypomnieć gdzie. Patrzyła zauroczona. Konik był cały
brązowy. Jego sierść pięknie lśniła w słońcu, a nieco
jaśniejsza grzywa i taki sam ogon, były pięknie wyczesane. Szybko
znaleźli wspólny język. Okazało się, że oboje uwielbiają
bieganie i skakanie przez różne przeszkody. Przez następne
godziny Pyza słyszała tylko odgłosy ich wspaniałej zabawy. Raz
szczekała radośnie Milka, a później słychać było wesołe
rżenie Kasztanka. Babcia załatwiła już swoje sprawy w
gospodarstwie i trzeba było wracać do domu. Milka zdyszana wsiadła
do samochodu i zaraz zasnęła ze zmęczenia. Chyba we śnie nadal
bawiła się z konikiem, bo wciąż przebierała łapami. Pyza, aż musiała się od niej odsunąć, bo tak wierzgała.
- Świetnie się
bawiłam – powiedziała do siostry, gdy dojechały na miejsce. -
Szkoda, że Kasztanek mieszka tak daleko – westchnęła po chwili
i zaczęła nad czymś rozmyślać. Do wieczora była jakaś
spokojna i nieobecna.
- Aż strach
pomyśleć co jej chodzi po głowie – zastanawiała się
zaniepokojona tym stanem Pyza. Rano, jak zwykle Pyza miała sporo
zajęć, więc nie mogła poświęcić go na rozmowę z siostrą.
- Jak skończę
swoją pracę, to z nią porozmawiam – postanowiła i pobiegła
zrobić codzienny obchód. Milka leżała pod orzechem zamyślona.
- Już wiem
gdzie słyszałam to słowo!– krzyknęła nagle i zerwała się na
nogi. - Przecież Pyza pokazywała mi kiedyś w parku drzewo
kasztanowe. Pod nim leżało mnóstwo kasztanków. Nie zastanawiając
się długo wybiegła przez bramę w kierunku parku. Troche się
martwiła, że sama tam nie trafi, ale okazało się, że dobrze
zapamiętała drogę. Ze znalezieniem drzewa kasztanowego też nie
miała problemów, bo cała główna alejka, była takimi obsadzona.
Teraz, jesienią, pod każdym z nich leżało bardzo dużo małych,
okrągłych kasztanków.
- Będą z nich
piękne brązowe koniki – pomyślała Milka. Wezmę może trzy –
stwierdziła po chwili i wybrała największe i najładniejsze trzy
kasztanki. Zadowolona z siebie wróciła do domu. Pod swoim
ulubionym drzewem rozgarnęła kupkę liści, sprzątniętych przez
babcię. W środku ułożyła swoje kasztanki i położyła się na
nich. Pyza podbiegła do niej, żeby z nią porozmawiać, ale Milka
miała już zamknięte oczy i się nie ruszała, więc postanowiła
jej nie budzić. Wieczorem Pyza była już bardzo zaniepokojona
zachowaniem siostry. Milka resztę dnia spędziła w jednej pozycji.
W domu też ułożyła się na posłaniu wcale się nie ruszając.
- Czy
ty się dobrze czujesz? – spróbowała dowiedzieć się Pyza przed
spaniem.
- Tak –
odpowiedziała Milka ziewając, a potem zaraz zasnęła. Rano
niestety sytuacja się powtórzyła. Milka położyła się na
stercie liści i nie chciała wstać, ani na chwilę. Pyza już
porządnie zaniepokojona usiadła obok niej. Zastanawiała się, czy
siostra na pewno nie jest chora. Jej wielki, czarny nosek był
jednak mokry i błyszczący, co u psów jest oznaką zdrowia.
- Pewnie ci
smutno, że nie ma tu twojego przyjaciela Kasztanka – domyśliła
się w końcu Pyza - Musiał, przecież zostać ze swoim tatą i
swoją mamą – dodała szybko, widząc smutek w jej oczkach. Milka
znów się zamyśliła.
- Czy ty
mogłabyś zostać tatą? – spytała w końcu. Pyza właśnie
wylizywała swoją łapkę i aż się zakrztusiła ze zdziwienia.
- Co? - udało
jej się tylko powiedzieć.
- Będę mamą
trzech kasztanków, ale ty musisz być tatą – wyjaśniła jej
siostra.
- Co? - nadal
nic innego nie przychodziło Pyzie do głowy.
- Zobacz –
Milka wstała i wskazała na liście. - Właśnie wysiaduję trzy
kasztanki. Nie wiedziałam tylko, że muszą mieć mamę i tatę i
chyba dlatego się jeszcze nie wykluły – odparła i znów
położyła się na posłaniu z liści. Mina Pyzy mówiła sama za
siebie. Jej oczy były szeroko otwarte ze zdumienia, a dolna szczęka
opadła jej całkowicie. Siedziała tak chwilę nie wiedząc, co ma
odpowiedzieć. W końcu wyjaśniła siostrze,że koniki nie
przychodzą na świat z kasztanków, tylko się rodzą tak jak
pieski, krówki czy inne podobne czworonogi. Wyjaśniła jej także,
że te kasztanki, co je ma pod sobą, to owoce kasztanowca i mogą
z nich tylko wyrosnąć podobne drzewa. Milka była niepocieszona.
Biegała już wprawdzie po ogródku, ale nadal była bardzo
smutna.Wieczorem , gdy leżały już na swoim miejscu Pyza podsunęła
do niej jakiś przedmiot.
- To dla ciebie
– stwierdziła. Przed Milką leżał mały konik zabawka. Z
jednego kasztanka miał brzuszek, z drugiego łepek, a trzeci
kasztanek był podzielony na cztery części i wraz z zapałkami
tworzył kopytka.
- Może na
razie zastąpi ci twojego przyjaciela– powiedziała Pyza. - ale
tatą jego nie będę – dodała szybko.Milka przytuliła zabawkę
i na jej pyszczku znów zagościł uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz