- Ktoś był na
tarasie! – krzyczała Milka do Pyzy, którą właśnie
zaalarmowało głośne szczekanie .
- Ale kto i
gdzie jest teraz? – spytała Pyza, nerwowo rozglądając się
dookoła.
- To był taki
dziwny staruszek, ubrany na czerwono z długą białą brodą –
tłumaczyła Milka, a po każdym wyrazie dodawała głośne chał,
chał, żeby podkreślić jak bardzo jest wzburzona.
Przeskoczył przez
ogrodzenie i odleciał swoim dziwnym pojazdem. Ja naprawdę nie
zmyślam – dodała szybko, widząc zdziwioną minę siostry.
- Wiem, wiem –
odparła Pyza kręcąc łebkiem – Przegoniłaś świętego
Mikołaja. To taki starszy pan, który co roku o tej porze przynosi
prezenty dla wszystkich mieszkańców domu i ogrodu babci Doty. Nie
pamiętasz tej dużej smacznej kości, którą dostałaś w tamtym
roku. Mam tylko nadzieję, że zdążył wrzucić prezenty dla
Igorka i Arturka, bo inaczej to ty będziesz im tłumaczyła,
dlaczego nic nie dostali – powiedziała Pyza i pobiegła na taras
popatrzeć przez okno, co dzieje się w domu. Milka, aż usiadła z
wrażenia.
- To co? Cały
rok niepotrzebnie byłam taka grzeczna – powiedziała do siebie.
Bardzo zmartwiła się tym, że może nie dostać prezentu.
Podreptała wolnym krokiem w kierunku ogrodzenia z zamiarem
zawołania świętego Mikołaja. Łeb spuściła nisko i nagle
potknęła się o jakiś duży worek. Okazało się, że Mikołaj
przeskakując ogrodzenie zgubił worek prezentów.
- No przecież
byłam bardzo grzeczna, więc zasłużyłam na wszystkie te prezenty
– zamruczała radośnie i wciągnęła worek pod krzaczek, żeby
nikt go jej nie zabrał. Zdążyła w ostatniej chwili, przed
powrotem siostry.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbGDS07hjPHba5WJML-vDj3Ex4RSQ4kmA0uDPziSzMtlCg5DVuKdYYA7l9brs7aVz7rkLC1aLd97x9NXh2Iu5QrWrzHS8mkvkhGj1IzOT_FtISF4ua2pbeVBPqYaKBXfo3TdY7W51hyphenhyphenhk/s320/20121129_115930.jpg)
- No, ale ja
zasłużyłam chyba na ten największy – pomyślała i odłożyła
wielki pakunek na bok. Potem wzięła parę pakunków w pyszczek i
pobiegła poroznosić je dla wszystkich. Jeden większy prezent
zostawiła swojej przyjaciółce myszce, kilka mniejszych dla jej
rodzeństwa.
- Trudno,
ona nie była przecież taka grzeczna jak ja – pomyślała i
położyła paczkę obok miski Pyzy. Potem bardzo z siebie dumna
pobiegła zawołać siostrę
- Pyza!
– krzyknęła – Choć! Jednak są dla nas prezenty. Gdy Pyza
podbiegła, Milka właśnie rozpakowywała swój wielki pakunek.
- Ale
skąd one się wzięły? – Pyza z niedowierzaniem kręciła
łebkiem. Milka była jednak bardzo zajęta i nawet nie próbowała
jej tłumaczyć. Już właśnie zdjęła jeden papier i dobierała
się do wielkiego pudła. Podważyła wieczko i na ziemię wypadły
dwa zielone kalosze. Milka obwąchała je ze zdziwieniem.A
co to ma być? – krzyknęła zawiedziona – Gdzie jest moja,
wielka kość. Pyza spoglądała na nią zanosząc się śmiechem.
- A
co ty dostałaś? – spytała Milka. Pyza odwinęła swój prezent
i na ziemię wypadło małe ziarenko. Spojrzała na nie ze
zdziwieniem.
- Mikołaj,
pewnie widział, jak byłaś niegrzeczna – powiedziała niepewnie
Milka, ale dlaczego ja dostałam kalosze i w dodatku tylko na dwie
nogi. Pyza też nie potrafiła wytłumaczyć co się stało. Po
chwili w ogrodzie zrobiło się gwarno. To pozostałe zwierzątka
skarżyły się na świętego Mikołaja.
- Ja
dostałam wielką kość! – krzyczała zdenerwowana myszka.
- Ja
też mam kość, tylko trochę mniejszą od ciebie – pokazywał
niezadowolony krecik.
- A
ja dostałem okulary – stwierdził mały kotek sąsiadów.
- Ja
dostałam kłębek wełny – dołączyła się do skarg wrona.
- Cisza!!-
zawołała Pyza i wszystkie zwierzęta zaraz ucichły. - Może
Mikołaj się tak śpieszył, że pomylił prezenty.
- Nie
– odezwała się piskliwie myszka – Widziałam, jak w tym roku
prezenty roznosił renifer.
- Renifer?!
– warknęła Milka i wszystkie zwierzątka spojrzały w jej
kierunku. Milka wystraszyła się, że wszyscy poznają jej
tajemnicę i przytuliła się do siostry. Dwie gałązki, które
miała na łebku upadły na ziemię. Pyza widząc je od razu
zrozumiała co się stało. Opowiedziała zwierzątkom, jak Milka
przegoniła Mikołaja, a Milka wyjaśniła jak rozdała podarki.
Zwierzątka szybko powymieniały się prezentami. Myszki dostały
ziarenka, kotek odzyskał swój kłębek wełny. Krecik dostał
wspaniałe okulary, wrona odleciała też z ziarenkami, a Milka i
Pyza właśnie pałaszowały swoje kości. Kalosze odstawiły na
schody i babcia na pewno rano się z nich bardzo ucieszy.
- Idziemy
spać mój ty reniferku! – uśmiechnęła się Pyza i przytuliła
siostrę.- Ale i tak jestem dumna z ciebie, że nie zostawiłaś
wszystkich prezentów dla siebie.- dodała i oba pieski
pomaszerowały na swoje miejsce pod schodami.
- Ja z siebie też- pomyślała Milka - Przecież nie jem ziarna, okulary mi nie są potrzebne, a ten kłębek wełny i tak sobie od kotka pożyczę
- Ja z siebie też- pomyślała Milka - Przecież nie jem ziarna, okulary mi nie są potrzebne, a ten kłębek wełny i tak sobie od kotka pożyczę