- Nie spotkałam
żadnej myszki, to dziwne – powiedziała zdyszana i usiadła
zamyślona obok Pyzy. - Krecik też nie chciał ze mną rozmawiać,
tylko szybko schował się pod ziemię – dodała po chwili.
- Może miał
coś pilnego do zrobienia – odparła Pyza i głośno ziewnęła.
- A myszki też
są takie zajęte? - nie dowierzała Milka.
- Pewnie poszły
na kolację, albo ty ich nie zauważyłaś, bo już jest ciemno –
próbowała wyjaśnić Pyza. Nie przekonała jednak siostry. Milka
wstała i znów pobiegła porozglądać się dookoła. Wtem w
ogrodzie rozległ się dziwny głos. Huu, hu, hu. Milka bardzo się
wystraszyła i szybko wróciła na taras.
- Słyszałaś
-spytała siostrę – co to za dziwne odgłosy?
- Nie mam
pojęcia – odparła Pyza i obie pobiegły w kierunku, z którego
dobiegał ten głos. Huu, hu, hu- znowu rozległo się hukanie. Tym
razem jednak słychać je było z innej strony. Pieski powęszyły
dokładnie w całym ogrodzie, ale nic nie znalazły. Głos już się
nie powtórzył,a babcia wołała je do domu.
- Ciekawe, co
to było? – powiedziała Pyza układając się do snu.
- Może to duch
?– zadrżała Milka i wsunęła się bardziej pod schody. Pyza
chyba nie usłyszała siostry, bo już pochrapywała . Milka wcale
nie mogła zanąć tej nocy. Kręciła się najpierw na miejscu, a
potem przeszła parę razy po domu, żeby sprawdzić, czy nic się
tam nie ukryło. Zasnęła dopiero nad ranem i śniło jej się, że
coś ją goni. Tak poruszała we śnie łapkami, że kopnęła w
końcu Pyzę. Ta warknęła na nią i zasnęła dalej. Rano pieski
znowu wyszły do ogrodu.Pyza miała sporo zajęć, więc nie myślała
o dziwnym hukaniu. Milka natomiast starała się poszukać jakiejś
koleżanki myszki.
- Nie ma żadnej
myszki – zdała wieczorem relację ze swoich poszukiwań Pyzie.-
Krecik też się nie pokazał cały dzień. Nie było nawet żadnego
nowego kopczyka.
- Tak, to
dziwne – Pyza przyznała jej tym razem rację . Było już ciemno
i nagle w ogrodzie znów rozległo się dziwne hukanie. - Huu, hu,
hu. Pieski pobiegły w tamtym kierunku, ale odgłos znów dochodził
z innej strony. Tego wieczora słychać było go jeszcze
kilkakrotnie i zawsze z różnych miejsc.
- Ja jutro
zostaję w domu – stwierdziła Milka – To na pewno duch.
Przecież my mamy świetny słuch, a nie słyszymy, jak to się
porusza – dodała i przytuliła się do siostry.
- Nie, to nie
duch, ale jutro się tym bliżej zainteresujemy – odparła Pyza
ziewając przeciągle.
Milka znowu źle
spała, a rano zaparła się wszystkimi łapami i nie chciała wyjść.
Nawet babcia się trochę zdziwiła, bo Pyza musiała warczeć na
nią, aż w końcu wypchnęła ją siłą. Pieski zjadły śniadanie
i poszły poszukać myszek. Stanęły obok daszku,pod którym było
złożone drewno do kominka i zawołały
- Hej myszki! -
ale nikt nie odpowiedział. W dzień nie było słychać dziwnych
dźwięków, więc Milka troszkę odważniej biegała po ogrodzie.
Ciągle jednak rozglądała się dookoła i była bardzo czujna. Raz
nawet wiatr przewrócił doniczkę, to weszła pod ławkę i nie
chciała już wyjść. Pyza poszła odwiedzić krecika.
- Panie
kreciku! - zawołała nachylając się nad starym kopczykiem. Po
chwili wyjrzał z niego krecik. Też był bardzo wystraszony. Milka w końcu podeszła do nich.
- Pan też
słyszał tego ducha? – spytała szeptem krecika.
- Jakiego
ducha? – zdziwił się krecik, ale znów rozejrzał się to w tę
, to w drugą stronę.
- No tego co
tak robi hu, hu- odparła urażona Milka.
- To nie jest
duch – odpowiedział krecik, ale wcale się nie uśmiechał -To
jest puszczyk.
- A co to
takiego u licha ?- wykrzyknęła Milka, pierwszy raz słysząc takie
słowo.
- Puszczyk to
taki ptak. Lata nocą prawie bezszelestnie i poluje na krety, myszki
i nornice. - objaśnił kret. Dawno już żadnego nie było w naszej
okolicy- dodał po chwili – Ale to hukanie oznacza, że jakiś
poluje w naszym ogrodzie.
- To dlatego
myszki się pochowały – stwierdziła Pyza.- Musimy wygonić tego
intruza. Mam pomysł. Pan niech się ukryje, a my już się tym
zajmiemy – odparła i pobiegła w stronę ogrodzenia. Milka
pobiegła za nią.
- Zawołamy
naszych bezpańskich znajomych – objaśniła Pyza i zaczęła
nawoływać. Wieczorem w ogródku babci Doty było już pięć
piesków. Pyza porozstawiała je w czterech kątach , a sama stanęła
pośrodku.
- Na mój znak
zaczynamy szczekanie – zawołała. Zrobiło się już ciemno. Na
niebie widać było śliczny, okrągły księżyc i gwiazdki.
Wszyscy czekali w skupieniu. Nagle rozległo się głośne hukanie.
Huu, hu, hu.
- Teraz –
rozkazała Pyza i wszystkie pieski rozszczekały się na dobre.
Niektóre od czasu do czasu groźnie warczały. Po paru chwilach w
świetle księżyca pojawił się odlatujący pospiesznie puszczyk.
- No, chyba nam
się udało – odparła Pyza i podziękowała znajomym za pomoc.
Gdy pieski udały się już za ogrodzenie, Pyza rozejrzała się za
siostrą. Zobaczyła ją skuloną pod taczką.
- Możesz
wychodzić – krzyknęła do niej – twojego ducha już nie ma –
zaśmiała się przyjaźnie i poklepała siostrę po łapie.
Super:))
OdpowiedzUsuń