- Tylko
uważajcie na siebie – przestrzegała ich mama myszka – w
ogrodzie czyha na was dużo niebezpieczeństw – dodała
zatroskana. Chłopcy obiecali, że będą ostrożni i już ich nie
było.
- Może
pobawimy się w chowanego – zaproponował Czuk.- Dobrze – ucieszył się Kim, który był mniejszy od swojego kolegi i mógł się schować nawet w najmniejszej dziurce. Najpierw chowała się mała jaszczurka. Weszła pod liście orzecha, które były zgrabione w sporą kupkę. Myszka szybko się jednak zorientowała, że spod jednego, żółtego listka wystaje mały zielony ogonek i odnalazła w ten sposób swojego kolegę. Potem chował się Kim. On ukrył się w starej psiej budzie, która stała pod pergolą z winorośli. Tym razem poszukiwania trwały dłużej, ale Czuk też poradził sobie nieźle i znalazł w końcu przyjaciela. Zabawa w chowanego prędko im się znudziła. Pod drzewem orzecha leżało sporo łupinek.
- Patrz
wyglądam jak żołnierz – powiedział Kim zakładając jedną na
głowę. Czuk też znalazł odpowiednią łupinkę i już obaj
chłopcy bawili się w wojsko. Najpierw maszerowali wysoko podnosząc
nóżki. Potem rozpoczęli trudny wojskowy trening. Wspinali się na
najwyższe drewienka i skakali w dół, albo próbowali chodzić po
linie rozpiętej między dwoma palikami. W końcu zaczęli wspinać
się na stertę kamieni. W tej konkurencji lepiej radziła sobie
jaszczurka, bo była bardzo zwinna.
- Poczekaj na
mnie! – zawołał zdyszany Kim. Czuk od razu się zatrzymał i
poczekał na kolegę. Położył się na jednym z kamieni i udawał,
że drzemie. Kim cichutko przemknął obok niego.
- Nie obijaj
się, ja jestem już wysoko! – krzyknął, lecz nagle nóżka
zjechała mu z jednego kamienia. Ten potoczył się w dół i
uderzył w następny kamień. Teraz z góry leciała już cała
lawina kamieni.- Uważaj! – krzyknął przerażony Kim, widząc,że kamienie lecą wprost na jego kolegę.Czuk odskoczył zwinnie, ale jeden spory kamień przygniótł mu ogonek. W końcu kamienie się zatrzymały. Mała jaszczurka leżała przygnieciona i nie mogła się ruszać.
- Polecę po pomoc – stwierdził Kim i czym prędzej pobiegł w kierunku domu. Najpierw chciał zawołać na pomoc swoich rodziców, ale niestety nie zastał ich w domu. Rodzice Czuka też gdzieś poszli. Myszka zupełnie nie wiedziała jak pomóc przyjacielowi. Siedziała na murku i myślała jak ma postąpić, gdy podeszła Pyza i Milka.
- Co tak siedzisz ? -zapytały pieski.
- Mojego kolegę Czuka przygniotły kamienie. Naszych rodziców nie zastałem w domu i nie wiem co począć – poskarżył się Kim.
- Zaprowadź nas tam prędko – powiedziała Pyza. Gdy doszli na miejsce jaszczurki już nie było, tylko spod kamieni wystawał mały, zielony ogonek.
- O nie! - rozpłakał się Kim. Pyza z Milką też miały bardzo zatroskaną minę.
- Musisz wrócić do domu i opowiedzieć wszystko jego rodzicom – nakazały pieski myszce. Kim cały zapłakany, wolnym krokiem udał się we wskazanym kierunku. Gdy doszedł do domu państwa jaszczurek drżącą ręką zapukał do drzwi.
- Proszę – odezwała się pani jaszczurka. Kim wszedł i stanął jak wryty. Przy stole siedzieli rodzice Czuka, a na kanapie, leżał nikt inny, tylko jego kolega i w dodatku uśmiechał się do niego.
- Ty żyjesz! – ucieszyła się myszka i przytuliła leżącą jaszczurkę. - Ale przecież tam był twój ogonek – dodała zdziwiona.
- Nic takiego na szczęście się nie stało – powiedział pan jaszczurka. - My jaszczurki, gdy jesteśmy w niebezpieczeństwie, możemy oderwać sobie ogonek. Trochę to boli, ale szybko odrasta nam drugi. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi, że ta przygoda skończyła się dobrze.
- Szkoda, że nam pieskom nie odrasta ogonek – powiedziała Milka, patrząc na malutki ogonek Pyzy. Jej siostra miała obcięty ogonek, gdy była maleńkim szczeniaczkiem.
- Też żałuję – odpowiedziała smutno Pyza, ale zaraz potem się zaśmiała i dodała – Może dobrze, bo jak ja bym wyglądała z takim dużym ogonkiem jak twój. Milka chyba właśnie wyobraziła to sobie, bo też wybuchnęła śmiechem.
Jak zawsze wspaniale :)
OdpowiedzUsuń