Łączna liczba wyświetleń

sobota, 13 lipca 2013

Przed bitwą





Pieski uwielbiały wiosnę. W ogrodzie ciągle się coś działo i nawet Milka nie narzekała na nudę. Babcia każdą wolną chwilę spędzała na wyrywaniu chwastów i przesadzaniu roślinek. Często przyjeżdżali też jej dwaj mali wnukowie i wtedy wszędzie słychać było odgłosy świetnej zabawy.

Tego ranka Milka i Pyza robiły jak zwykle obchód wokół całego ogrodu. Pyza dokładnie obwąchiwała każde miejsce, a jej młodsza, ale znacznie większa siostra, biegła tuż za nią. Była tak zaspana, że co rusz potykała się o własne łapy.
- Już się zmęczyłam tą pracą- powiedziała w końcu przy kolejnym potknięciu.
- No chyba żartujesz – zganiła ją Pyza – przecież dzień dopiero się rozpoczął.
-  Wiem, wiem, ale jeszcze nie było śniadania, a ja z pustym brzuszkiem nie mogę pracować.
- Babcia wyjechała gdzieś rano samochodem – wyjaśniła Pyza.
- To nie będzie dzisiaj pysznego jedzonka – Milka stanęła jak wryta, a jej lekko zaspane oczy otworzyły się szeroko.
-  Nie martw się, na pewno o nas nie zapomniała – pocieszała ją Pyza, ale okazało się to niepotrzebne, bo właśnie otworzyła się brama i przed dom zajechał samochód babci. Pieski podbiegły zaciekawione. Babcia szybko wysiadła, poklepała obie pupilki po łebkach i popędziła do domu. Po paru minutach pojawiła się znowu niosąc w dłoniach psie miski wypełnione po brzegi suchą karmą, a na szczycie każdej z nich leżała kostka mielonego mięska. Odstawiła je szybko na miejsce i bez żadnego słowa, i w pośpiechu, znów wróciła do domu. Zawsze chwilę poświęcała na głaskanie swoich pupili.
- Babcia jakaś dżżywna dżżiszaj – odezwała się Milka z pełnym pyszczkiem jedzenia.
-  Mmmm chmmmm – odpowiedziała Pyza nie podnosząc nawet łepka do góry.
Po skończonym śniadanku, wylizując sobie futerka, znowu zaczęły zastanawiać się nad zachowaniem babci. - Może będziemy mieli gości i babcia szykuje się na ich przyjazd – zagadnęła Pyza.
- Tak, dawno nie było u nas chłopców, a ja tak lubię się bawić w gonienie, skakanie i chowanie.
Nagle po drugiej stronie ogrodu rozległy się jakieś hałasy. Pieski z wielkim szczekaniem natychmiast pobiegły to sprawdzić. Po chwili już były przy oczku wodnym i ze zdziwieniem przyglądały się, co się tam dzieje. Okazało się, że babcia robi coś dziwnego za oczkiem, przy żywopłocie. Pocąc się i sapiąc przenosiła bloczki betonowe.
-  Chyba będzie coś budować? - wymyśliła Pyza. Zwierzątka ułożyły się wygodnie po drugiej stronie wody i przyglądały się pracującej babci. Nie ruszały się ani na krok, więc nawet nie zauważyły jak przyszedł Jacek, brat babci i też zabrał się za budowanie.
-  Ciekawe co to będzie? - Milka spojrzała pytająco na siostrę.
- Nie mam pojęcia – Pyza odrzekła w końcu kręcąc ze zdziwienia łebkiem. - Nic mi to nie przypomina – dodała jeszcze. Po paru godzinach ciężkiej pracy za oczkiem wodnym powstał sporej wielkości mur. Babcia i jej brat wrócili do domu. Milka i Pyza podeszły do tej dziwnej budowli. Obwąchały wszystko dookoła, ale nadal nie wiedziały do czego może ona służyć.
-  Może ktoś nas będzie atakował i babcia buduje mury obronne – podsunęła pomysł Milka. Siostra spojrzała na nią z niedowierzaniem, ale nic nie odpowiedziała. Reszta dnia przebiegła normalnie. Pyza pracowała stróżując jak zwykle, a Milka ukryła się w krzakach i zasnęła. Śniło jej się, że walczy na murach z jakimś strasznym potworem, który postanowił wedrzeć się do ogrodu. Wieczorem leżąc już na swoim miejscu zagadnęła do Pyzy.
- Musimy poprosić wszystkich znajomych o pomoc. Na pewno zaatakuje nas coś strasznego, jak babcia postanowiła zbudować mur obronny – dodała i przypomniawszy sobie potwora ze snu, wtuliła się bardziej w kąt posłania.
-  Chyba masz rację – odparła Pyza, ale ton jej głosu zdradzał, że nie jest do końca tego pewna. Rano babcia z bratem znów zaczęli krzątać się przy budowli.
-  Może jednak poczekajmy i zobaczmy co z tego będzie – powiedziała Pyza przyglądając się ich pracy.

- Ja nie zamierzam czekać – obruszyła się Milka i pobiegła obrażona na siostrę.
- Ktoś tu musi być mądrzejszy – mruczała do siebie. Pobiegła najpierw do swojej przyjaciółki myszki. Bardzo zdenerwowana opowiedziała jej o nadchodzącym niebezpieczeństwie. Puściła troszkę wodze swojej fantazji i opisała dokładnie potwora ze swojego snu, olbrzymiego z dwoma głowami, ziejącymi ogniem. Zapomniała jednak dodać, że to tylko jej się przyśniło. Historia Milki była tak przerażająca, że mała szara myszka z krzykiem pobiegła zawiadomić całą rodzinę.
 Biały piesek zadowolony z siebie podszedł teraz do krecika.
Tutaj nie poszło mu jednak tak dobrze.
-  Mogę wam pomóc, ale tylko nocą, bo światło dzienne mi przeszkadza – odpowiedział krecik wysłuchawszy wszystkiego.
- Wody też nie lubię, więc nie zbliżam się w okolicę oczka, a pod ziemią i tak jestem bezpieczny – dodał jeszcze i zniknął w swoim kretowisku. Niepocieszona Milka popędziła do altanki obrośniętej winogronem. To tam zrobiły sobie gniazdka mieszkające w ogrodzie kosy.

 Mama kos właśnie wysiadywała swoje jajeczka. Bardzo przeraziła ją historia Milki, tym bardziej, że potwór z jej opowieści miał już trzy głowy i był wielki jak dwa domy. Skończywszy opowieść, tym razem piesek nie czekał na decyzję ptaszków tylko pobiegł dalej. Za kompostownikiem, w swojej norce mieszkał szczurek. Był już stary i rzadko wychodził gdzieś dalej. Całe dnie wygrzewał się na słoneczku. Nie wystraszył się tak łatwo jak inne zwierzątka, bo nie jedno już przeżył. Nie odmówił jednak pomocy i obiecał, że zbada tą sprawę dokładnie. Zadowolona z siebie Milka wróciła do siostry.
Zastała ją ciągle pilnującą babci i jej brata. Za oczkiem widniała już wielka budowla. Cały zbudowany poprzedniego dnia mur był przykryty olbrzymią ilością kamieni.
- To będzie straszna bitwa – stwierdziła widząc to Milka. - Pewnie będą rzucać tymi kamieniami w potwora – dodała lekko drżącym ze strachu głosem. Pyza nadal nie była pewna, czy to może być prawda, więc tylko pokręciła główką. Noc była bardzo ciężka dla piesków. Milce znów śnił się potwór. Miał już cztery głowy i chciał ją złapać. Wierzgała więc tak bardzo nóżkami i dyszała uciekając przed nim, że Pyza parę razy budziła ją z tego koszmaru, aż wreszcie zrezygnowana przeniosła się na podłogę i tam zasnęła bardzo zmęczona. Rano oba pieski były niewyspane. Szybko zjadły śniadanko i popędziły sprawdzić co się dzieje w okolicach dziwnej budowli. Okazało się, że nie były tam same. Babcia z wujkiem Jackiem już pracowali. Brat babci przerzucał kamienie, a babcia wrzucała do oczka jakąś maszynę , od której odchodziły dziwne rurki i kabelki.
- To pewnie będzie jakoś strzelało – stwierdziła widząc to Milka. Na pobliskich drzewach rozsiadły się ptaki i bardzo głośno dyskutowały między sobą.

Obok pod krzaczkami do walki szykowała się cała rodzina myszek, mieszkająca w ogrodzie. Dalej zajął pozycję stary szczur i po jego mince widać było, że też jest zdenerwowany. W oddali powstały trzy nowe kretowiska i raz w jednym pojawiała się główka kreta, to znowu z drugiego wyglądał inny kret, aż wreszcie z trzeciego wyjrzały małe kreciki, ale te szybko mama kret wciągnęła pod ziemię. Babcia też była trochę zdenerwowana.
- Ciekawe, czy wszystko zadziała – zapytała brata.
- Nie martw się. Na pewno wszystko będzie dobrze, zobaczysz – odpowiedział jej ciężko dysząc ze zmęczenia. Atmosfera robiła się już nie do zniesienia. Ptaki latały wokół zdenerwowane, myszki krzątały się dając ostatnie rady najmłodszym. Nawet Pyza uwierzyła, że wydarzy się zaraz coś strasznego. Postawiła uszy i nasłuchiwała, a jej oczy dokładnie sprawdzały każdą część ogrodu.
W końcu babcia i Jacek skończyli przygotowania. Stanęli po przeciwnej stronie oczka i przyglądali się swojemu dziełu.
-  To co? Włączyć? - krzyknęła babcia trzymając w ręku dwa kable.
- Tak – odpowiedział jej brat. W tym momencie w ogrodzie zapanowała głucha cisza. Ptaki nagle przestały latać i ucichły. Myszy siedziały tak cichutko, że nikt nie domyśliłby się, że było ich tu aż tak dużo. Kreciki ze strachem w oczach spoglądały w kierunku oczka wodnego. Szczurek nie okazywał zdenerwowania, ale też ani nie drgnął. Milka przytuliła się do Pyzy. Babcia wolniutko połączyła oba kable. Oboje z bratem czekali co się teraz stanie. Wszyscy mieli wzrok utkwiony w nowej, przedziwnej budowli. Nagle rozległo się głośne bulgotanie, a w końcu po kamieniach popłynęła woda. Płynęła z samej góry, rozdzielając się na kilka strumieni, potem znów się łączyła i wreszcie z pluskiem wpływała do strumyka, a stamtąd do oczka wodnego. Babcia uradowana, aż klasnęła w ręce.
- Jest pięknie, dziękuję ci braciszku – wołała uśmiechając się od ucha do ucha. Nie zauważyła nawet jaki hałas rozległ się dookoła niej. Ptaki znów latały, przyglądając się i przekrzykując się nawzajem. Myszki podeszły bliżej i kropelki spadającej wody ochlapywały im futerka. Kreciki zobaczywszy wodę pochowały się w pośpiechu. Nad oczkiem nadal siedziały, przyglądając się temu, zaskoczone, Pyza i Milka.
- A cóż to jest do licha – wykrztusiła z siebie Milka.
-  Nnnie wiem – kręciła łebkiem Pyza.

-  To wodospad – odpowiedział im stary szczurek. - Pochodzę z rodziny szczurów wędrownych, więc nie jedno już widziałem.
- To jest wodospad – powtórzył jeszcze raz, bo Milka i Pyza wyglądały na bardzo zdezorientowane. Ponieważ pieski nadal nic nie mówiły wyjaśniał dalej.
 Taki wodospad służy do oglądania. Ale także ptaki mogą się w nim kąpać, pieski też mogą ochłodzić się pod nim w gorące dni. - dodał i podszedł bliżej, a kropelki wody odbiły się od jego futerka. Babcia popatrzyła jeszcze chwilę z zadowoleniem i poszła, razem z bratem do domu. W ogrodzie zaczęła się dopiero zabawa. Wszystkie zwierzątka kąpały się w wodzie, chlapiąc przy tym strasznie i śmiejąc się do siebie. Tylko Milka wyglądała na niepocieszoną.
- Może i my się trochę pochlapiemy – powiedziała, widząc to jej siostra.
- No wiesz, mycie to nie zabawa, tylko ciężka praca. A ja tak jak kreciki wolę chyba zakopać się w ziemi- odparła i pobiegła w kierunku swoich ulubionych krzaków.
- No tak, zapomniałam, że ją do mycia trzeba długo przekonywać – uśmiechnęła się Pyza i dołączyła do bawiących się zwierzątek.