Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Wścieklizna



Rozpoczął się kolejny dzień w ogrodzie babci Doty. Zapowiadał się wspaniale, bo słoneczko świeciło już od rana. Pieski jak zwykle zajęły się codziennymi obowiązkami. Dla Pyzy była to poważna praca przy pilnowaniu obejścia, a dla Milki drzemka w krzakach po pysznym śniadanku. Właśnie zamykały się jej wielkie, białe oczy, gdy z ulicy dobiegł do niej odgłos zatrzymującego się samochodu.
  • To tylko Paweł, tata Arturka. Jak co dzień przyjechał do pracy w swojej pracowni – pomyślała Milka i już miała znów ułożyć się do snu, gdy usłyszała głośne szczekanie siostry.
  • No nie!- krzyczała Pyza trochę zdenerwowana i trochę podekscytowana.- To nie możliwe. To chyba jakieś żarty- szara psina ujadała przy siatce. Milka zaniepokoiła się zachowaniem siostry. Czyżbym się jednak pomyliła i przyjechał ktoś obcy – zastanowiła się i podniosła niechętnie, nadal nasłuchując.
  • To już przesada! – krzyczała zdenerwowana Pyza – Ja się na to nie zgadzam! – warknęła nawet, gdy Paweł przechodził obok niej, trzymając coś w rękach. Zanim dobiegła do nich Milka, mężczyzna zniknął już za drzwiami swojej pracowni.
  • Nie! Ja jestem na to już za stara i mam za dużo obowiązków – szczekała bardzo zdenerwowana szara psina. Szczeknęła jeszcze parę razy i z prędkością światła przemknęła obok siedzącej z otwartym ze zdziwienia pyskiem, Milki.
  • Co ją ugryzło – dziwiła się, węsząc dookoła biała psina. - Przecież to przyjechał Paweł, babci rodzina, nie wolno na niego szczekać – mówiła do siebie nadal węsząc. Pokiwała nawet swoim wielkim, białym łebkiem, bo przypomniało jej się nieprzyjemne zdarzenie. Kiedyś, na początku, gdy Paweł dopiero zaczął tu pracować, zapomniała się i szczeknęła na niego któregoś ranka. Babcia strasznie na nią nakrzyczała, a potem musiała wysłuchać długiego wykładu siostry, jak powinna zachowywać się wobec rodziny i znajomych.

     Otrząsnęła się cała, by ta nieprzyjemna historia uleciała z jej łebka.
  • I co ja mam teraz zrobić – zastanawiała się psina. Wiedziała, że zdenerwowana Pyza jest bardzo groźna i lepiej do niej nie podchodzić w takiej chwili. Tutaj jednak też nie miała czego szukać. Po ulicy jak zwykle przemykał jakiś samochód, ale żaden nie zatrzymywał się przy posesji. W pracowni głośno brzęczały jakieś maszyny, ale do tego była już przyzwyczajona. Rozejrzała się po ogrodzie, by poszukać siostry. Ujrzała ją przy bramie. Nie zachowywała się jednak jak zawsze. Szczekała coś do siebie i kręciła łepkiem. Raz nawet machnęła łapą, jakby odganiała jakąś muchę.
  • To chyba poważniejsze niż myślałam – zlękła się, widząc to Milka. - A może ona jest chora? -zastanawiała się głośno. - Słyszałam o takiej groźnej psiej chorobie. Nazywa się wścieklizna. Ojej – krzyknęła przerażona. - To musi być to. Pyza obszczekała Pawła, a nigdy tego nie robiła. Potem biegała po ogrodzie jak szalona. Teraz ciągle się trzęsie i rusza łapkami. No i gada do siebie. Nie zastanawiając się dłużej pobiegła poradzić się swojej koleżanki myszki. Bardzo dokładnie opowiedziała jej o swoich przypuszczeniach.
  • No przecież ty zachowujesz się tak na co dzień – słusznie zauważyła jej koleżanka. Zawsze biegasz jak szalona, mówisz do siebie i zdarza ci się obszczekać znajomych. Nawet wczoraj naszczekałaś na mnie – przypomniała jej myszka.
  • Bo podeszłaś cichutko i mnie obudziłaś – szybko usprawiedliwiła się zawstydzona psina.
  • No tak, tak – ale przecież to nie świadczy o tym, że masz wściekliznę.
  • No dobrze przekonałaś mnie – nieśmiało przytaknęła jej Milka. - Musisz jednak podejść ze mną do Pyzy, bo ja się jej trochę boję. Myszka skinęła potakująco łepkiem i podreptała szybciutko za swoją dużą koleżanką. Pyzy nie było jednak pod bramą. Zobaczyły ją szczekającą pod drzwiami gabinetu. Gdy do niej podeszły siedziała już cichutko. Minę miała bardzo zrezygnowaną. Na widok siostry troszkę się ożywiła.
  • Dobrze, że jesteś – szczeknęła do niej. Nie zauważyła małej szarej myszki, bo siedziała wtulona w wielki, biały ogon. Milka usiadła obok siostry.
  • Pamiętasz jak byłaś mała, ja cię wychowałam – zaczęła Pyza smutnym głosem.
  • Starałam się bardzo nauczyć cię wszystkiego – kontynuowała szara psina.-Potem wychowałam Indię i nadal jeszcze wielu rzeczy trzeba ją nauczyć.
  • Jejku! Pyza, czy ty się gdzieś wyprowadzasz? - nie rozumiała Milka.
  • Nie. Próbuję ci tylko powiedzieć, że jestem już zmęczona i trochę się zestarzałam.
  • No chyba nie chcesz, żebym pracowała za ciebie – przeraziła się Milka. Jestem przecież jeszcze malutka.
  • Jesteś tylko rok ode mnie młodsza i jesteś już dorosłym pieskiem – tłumaczyła Pyza.
  • Ale przecież ja nie jestem stworzona do takiej ciężkiej pracy. Muszę się wyspać. Potem muszę się wybawić. Potem znowu muszę się wyspać. - wymieniała jednym tchem poważnie zaniepokojona psina.
  • To dlatego tak się dziwnie zachowujesz Pyza? – zza wielkiego, białego pieska wychyliła się szara myszka.
Niestety nie otrzymała odpowiedzi na swoje pytanie, bo pod dom babci zajechał zielony samochód Oli, mamy małego Arturka i Pyza pobiegła się z nią przywitać. Milka zapomniawszy, że na ogonie ma swoją koleżankę, machnęła nim radośnie . Szara myszka przeleciała ponad rosnącym w pobliżu krzakiem i wylądowała w strumyku.


 Lekko poobijana wydostała się po kamykach na brzeg. Biała psina nawet nie zauważyła tego zdarzenia. Biegła już w stronę Oli. Potknęła się jednak o swoje łapy i padła jak długa. Gdy doprowadziła się do porządku, Ola weszła już do pracowni. Przed drzwiami siedziała tylko Pyza z dziwnym wyrazem pyszczka.
  • Nie chcę, żebyś pracowała za mnie – odezwała się spokojnym głosem. Milce wyraźnie ulżyło.
  • Chciałam ci tylko powiedzieć, że wychowanie dzieci jest bardzo trudne.
  • Nie martw się, następne dziecko wychowam ja – odpowiedziała jej Milka, nie do końca przemyślawszy to co mówi.
  • W takim razie trzymam cię za słowo – wyraźnie poweselała Pyza. Rozejrzała się dookoła i pobiegła z drugiej strony domu. Milka została sama zastanawiając się nad swoją obietnicą.
  • Dobrze,że żadne nowe dzieci już się nie pojawią – mruknęła do siebie zadowolona i ułożyła się wygodnie pod krzakiem szykując się do drzemki. Gdy już miała zasypiać do ogrodu weszli rodzice małego Arturka. Oba pieski popędziły do nich uradowane. Po chwili, przez środek ogrodu przebiegała z prędkością światła Milka
  • O nie! O nie! Ja się nie zgadzam!- krzyczała głośno. -To nie tak miało być! Ja już mam dosyć obowiązków – jej szczekanie roznosiło się po całym ogrodzie. Przebiegła nawet koło swojej przemoczonej nadal, koleżanki, ale wcale jej nie zauważyła. Kiwała tylko mocno łebkiem i wymachiwała łapkami, co rusz potykając się i wywracając.
  • To chyba jednak ta wścieklizna – zapiszczała, przerażona myszka i szybko uciekła do swojej norki.
Za Milką, w sporej odległości biegł, mały szary piesek. Był identyczny jak Pyza, tylko bardzo malutki. Biegł tak samo niezdarnie, jak wielka, biała psina.
  • To jest piesek Arturka – mówiła z uśmiechem Ola. Jest sznaucerem miniaturką, i nazywa się Inka.

     Milka w tym czasie schowała się pod krzaczkiem i mimo że wystawał jej wielki ogon, myślała, że jej nie widać. Mały piesek natomiast najpierw poślizgnął się na trawie, a potem wpadł do strumyka i z wielkim zdziwieniem znalazł się wprost pod wodospadem. Pyza oglądała całe zdarzenie już nieco rozbawiona.

  • Tak, ta psinka zdecydowanie do niej pasuje. - uśmiechnęła się, ale zaraz pokiwała łebkiem na myśl o tym, jak jej siostra poradzi sobie z tak odpowiedzialnym zadaniem.