Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 26 lutego 2013

Zguba

Pamiętacie cyrk, który rozłożył swój namiot w okolicy domu babci Doty? Już odjechał, ale pod koniec, miało miejsce pewne zdarzenie. Pieski, właśnie skończyły śniadanie. Pyza szybko wylizała sobie futerko. Spojrzała na siostrę, której jak zwykle starczyły dwa mlaśnięcia, by opróżnić swoją miskę.
  • Znowu masz resztki jedzenia na pyszczku – zganiła ją. Nie czekała jednak, aż Milka doprowadzi się do porządku, bo zajmowało jej to zawsze dużo czasu, tylko pobiegła zrobić codzienny obchód wokół ogrodzenia.
  • Przyda mi się na później – ziewnęła Milka i bardzo wolnym krokiem podreptała za nią. Przechodząc obok budy, doszła do wniosku, że potrzebuje jeszcze trochę snu. Ułożyła się więc wygodnie, a łepek wystawiła na zewnątrz. Jej wielkie, wiecznie rozbiegane, oczy, właśnie się zamykały, gdy najpierw usłyszała dziwny chichot, dobiegający z wnętrza budy, a potem poczuła, że coś ciągnie ją za ogon. Przerażona, wyskoczyła do przodu. Po chwili postanowiła sprawdzić, co to było. Najpierw wsunęła łepek, tylko troszeczkę, ale nic nie ujrzała. Zdecydowała się wejść głębiej, gdy coś pacnęło ją w sam czubek nosa. Znów odskoczyła przerażona. Odsunęła się i podeszła do budy z drugiej strony. Nawet nie zdążyła wsunąć główki, gdy jej ulubione drewienko poszybowało w górę i trafiło ją w czoło.


  • Łaj – krzyknęła rozmasowując bolące miejsce. Kątem oka ujrzała, wyglądające z budy, małe zwierzątko. Miało brązowe futerko, duże, wesołe oczy i uśmiechało się do niej pokazując swoje niepełne uzębienie.
  • Kim jesteś? - Dlaczego rzucasz mój ulubiony patyczek do gryzienia?- I co ty właściwie robisz w naszej budzie?- Milka, była tak wzburzona, że mnóstwo pytań przyszło jej od razu do głowy. Zwierzątko, spojrzało na nią z jeszcze większym uśmiechem, ale chyba nie wiedziało na które pytanie ma odpowiedzieć najpierw, więc milczało. Ponieważ nie było zbyt duże, Milka, odważyła się podejść bliżej i usiadła przy nim.
  • Jestem małpką - zawołało zwierzątko i chwyciło zaskoczonego pieska za puszysty ogonek, a już po chwili siedziało na jego karku i ciągnęło go za uszy.
  • Przestań! – Milka ostro potrząsnęła łebkiem i małpka spadła na ziemię. Nie wystraszyło jej to wcale. Znów się zaśmiała i jednym susem wskoczyła na małą rajską jabłonkę rosnącą tam nieopodal. Babcia nie zerwała wszystkich małych jabłuszek, tylko zostawiła je dla ptaków na zimę. Małpka znalazła dla nich inne zastosowanie. Chwyciła parę i zaczęła rzucać w Milkę. Piesek skakał to w jedną to w drugą stronę, uchylając się przed latającymi jabłuszkami, ale i tak niektóre trafiały w białe futerko. Ponieważ były już trochę nadgniłe, kawałki ich poprzylepiały się do sierści i Milka teraz, wręcz straszyła swoim wyglądem. To rozbawiło małpkę jeszcze bardziej.
  • Chodź tu natychmiast!!– zawołała do małpki bardzo zdenerwowana – Zaraz przyjdzie tu moja siostra i z nią już tak nie będziesz żartować – dodała i małpka zeszła przestraszona. Usiadła grzecznie obok pieska i spojrzała robiąc smutne oczy.
  • Czy twoja siostra mnie wyrzuci? – spytała płaczliwym głosem.
  • Co ty. Moja siostra jest tylko straszna jak się mocno broi, ale tak na co dzień to jest fajna i nawet mnie przytula. A gdzie jest twoja rodzina? – zainteresowała się Milka.
  • Nie wiem. Ja mieszkam razem z mamą i tatą. Dużo podróżujemy. Wczoraj odeszłam za daleko od domu i rodzice pewnie już odjechali. - westchnęła małpka, a z jej brzuszka wydobyło się dziwne burczenie.
  • Nie martw się, możesz pomieszkać w naszej budzie. My chodzimy spać na noc do domu babci, a w dzień chowamy się tu tylko przed deszczem.
  • Świetnie - ucieszyła się małpka i znów wskoczyła na Milkę, tym razem żeby jej podziękować. Po chwili jednak tarmosiła za jej wielkie, białe uszy.
  • Tylko bez takich – Milka ponownie strząsnęła ją na ziemię. Małpka otrzepała futerko i uśmiechnęła się figlarnie. - Wejdź teraz do budy, a ja przyniosę ci coś do jedzenia, bo to burczenie, chyba zaraz Pyza usłyszy. Tym razem, małe, brązowe zwierzątko posłusznie weszło do budy, a Milka pobiegła po psią karmę. W jej czerwonej misce, było tylko parę suchych kulek. Już wysunęła jęzor, żeby zabrać kilka dla nowej koleżanki, ale kulki od razu poleciały jej do brzuszka. W końcu w jej misce nie było już nic i Milka musiała wziąć trochę karmy od siostry. Rozejrzała się dookoła i nie widząc jej w pobliżu szybko chwyciła w zęby smakowite kawałki i pobiegła z powrotem do budy.
  • Hej! - zawołała i parę kulek potoczyło się w kierunku małpki.
  • Jedz- powiedziała dumna z siebie Milka, ale zaraz złapała na język najbliższą kulkę, bo tak ładnie pachniała. Małpka wzięła w łapki przyniesione jedzenie, polizała i prychnęła z niesmakiem. Potem rzuciła nim prosto w zdziwioną Milkę.
  • Ohyda !– dodała po chwili, zanosząc się ze śmiechu, bo karma trafiła pieska w ucho.- Ja chcę banana! – krzyczała podskakując.
  • To ty jesz banany? - zdziwiła się Milka, odbiegając na bok, bo małpka właśnie zsunęła się z dachu budy wprost na nią.
  • Pewnie – odpowiedziała skacząc i próbując znów chwycić pieska za ogon. Milce udało się uwolnić od małego intruza. Zrobiła groźną minę, jak to robi jej siostra i nakazała małpce poczekać w budzie. Potem pobiegła pod drzwi domu. Szczekała tam okropnie, aż wreszcie babcia wyjrzała, żeby zobaczyć co się stało. Niezauważona przez nikogo Milka, pobiegła do kuchni, gdzie na blacie leżały cztery, żółte banany. Zastanawiała się właśnie, jak je dosięgnie, gdy zza półki wyjrzała małpka.
  • Jak tu weszłaś ? Przecież miałaś zostać w budzie? – dopytywała się Milka, ale małpka już wskoczyła na meble i zajadała banany.
  • Zostaw jakiś babci – poprosiła ją Milka, ale ta zdążyła zjeść już wszystkie cztery owoce, a skórkami próbowała właśnie trafić w białe futerko koleżanki. Milka nie wiedziała, czy najpierw gonić rozrabiającą małpkę, czy zbierać z podłogi skórki.
  • Wychodzimy! – rozkazała już bardzo zdenerwowana. Małpka właśnie złapała z wersalki leżący tam kocyk i owinąwszy się nim jak peleryną wyskoczyła przez uchylone okno. Babcię zaniepokoiły hałasy i weszła sprawdzić co się dzieje. Idąc do kuchni zobaczyła trzy skórki od bananów i Milkę leżącą po środku, która cofając się z przerażenia nadepnęła na czwartą skórkę i wpadła w poślizg.
  • Co tu się dzieje? - krzyczała babcia zbierając skórki. - Milka! Ale Milka skoczyła wprost na drzwi, które się otworzyły i wybiegła do ogrodu. Jeszcze przez chwilę słyszała krzyki babci, gdy chowała się pod krzakiem, najgłębiej jak mogła. Poleżała tak chwilę, zastanawiając się co zrobić z małą, rozbrykaną przyjaciółką. W końcu podjęła decyzję. Wygramoliła się spod krzaczka i poszła opowiedzieć wszystko starszej siostrze. Pyza najpierw przypuszczała, że Milka wymyśliła całą tą historię, ale gdy zobaczyła kolorowy kocyk babci przebiegający koło oczka wodnego, zrozumiała, że to prawda. W ostatniej chwili chwyciła za koniuszek koca, gdy spod niego wysunęła się zaskoczona małpka. Najpierw wyglądała na trochę wystraszoną, ale zaraz uśmiechnęła się, krzyknęła – Cześć! - a potem wskoczyła na Pyzę wołając - Wio piesku! Wio!
  • Oj, teraz to ci się dostanie – mruknęła widząc to Milka. Nim jednak Pyza jakoś zareagowała małpki już nie było. Pieski rozglądały się wokół, w poszukiwaniu małego rozrabiaki, gdy do ich uszu dobiegł głos z przejeżdżającego samochodu.
  • Uwaga! Zaginęła mała małpka z cyrku! Jeżeli ktoś ją znajdzie prosimy o przyprowadzenie jej do nas! Uwaga! - i samochód odjechał dalej.

  • No i super! - ucieszyła się Milka – Chyba uda nam się jej pozbyć.- a po chwili dodała jeszcze uśmiechając się do siostry – Widzisz, a ty narzekasz, że ja ciągle rozrabiam, a ja przy tej małej, jestem jak aniołek

  • Nie zapominaj, ty mój aniołku, że jeszcze musimy ją złapać- odpowiedziała Pyza i przytuliła siostrę. Na szczęście po długich gonitwach, po ogrodzie, wykorzystując babci koc pieskom udało się złapać małą figlarkę i odstawić do cyrku. Koc jednak po tych przejściach był w opłakanym stanie. W jednym miejscu rozdarty, w innym cały ubłocony nadawał się raczej do wyrzucenia.
  • No, ale z tego to ty musisz się babci wytłumaczyć – powiedziała widząc go Milka – Ja cały dzień zajmowałam się wychowywaniem małej małpki i jestem bardzo zmęczona – dodała i szybko pobiegła ukryć się w krzakach.

niedziela, 17 lutego 2013

Cyrk



Do miasteczka, w którym mieszka babcia Dota. przyjechał cyrk. Tym razem rozłożył swój wielki, kolorowy namiot, całkiem blisko domu babci i pieski postanowiły odwiedzić nowych sąsiadów. Milka była już od rana bardzo podekscytowana tą wycieczką. Nie była nigdy w cyrku, a jego mieszkańców znała tylko z opowieści swojej starszej siostry, Pyzy.
- A czy tam będą groźne zwierzęta? – zapytała, gdy zbliżały się już do ogrodzenia.
- Pewnie tak, ale my idziemy tylko zobaczyć mniejsze zwierzątka, występujące w tym cyrku – odpowiedziała cierpliwie Pyza, mimo, że nie było to raczej jedno z pierwszych pytań siostry.- Do dużych zwierząt nie podejdziemy, bo są w klatkach po drugiej stronie, a tam pilnują strażnicy.- dodała już nieco ostrzejszym tonem, by Milce nie wpadło nic głupiego do głowy.
- To jakie zwierzęta zobaczymy? – pytała nadal Milka.
- Nie wiem, w każdym cyrku występują inne zwierzęta. – Odparła Pyza, ale było widać, że jej cierpliwość się już kończy. – Proszę cię, uspokój się na chwilę. Pieski, takie jak my, nie powinny wchodzić na teren cyrku. Gdyby nas ktoś zobaczył, na pewno nas przegoni i nie będzie przy tym miły. Idziemy tu tylko dlatego, że od wczoraj, kiedy przyjechali, zamęczasz mnie pytaniami- wyjaśniła Pyza  i zaczęła obwąchiwać ogrodzenie. Milka już miała o coś jeszcze zapytać, ale mina siostry przekonała ją by tego nie robić. Szła więc cichutko i też wąchała wszystko dookoła.
- Może tu wejdziemy – powiedziała w końcu Pyza, zatrzymując się przy kolejnej dziurze. – Tu chyba się zmieścisz – dodała, mierząc wzrokiem  Milkę. Po krótkiej chwili i kilku aj ! łaj ! i ojejku ! pieski znalazły się na terenie cyrku. Po środku olbrzymiego placu stał piękny, kolorowy namiot, przy którym krzątało się wielu  ludzi. Po jednej stronie stały klatki, a w nich lew, dwa tygrysy, w innej słoń i dalej takie dziwne konie, białe w czarne paski.
- To zebry – powiedziała Pyza, mimo, że jej siostra nawet nie zapytała. Milka szła z otwartym ze zdziwienia pyszczkiem. Wszystko ją tu zadziwiało. Słoń, to największe zwierze jakie widziała, a z królem lwem miała już do czynienia i nie wspominała tego miło. Na wszelki wypadek, oba pieski, ominęły klatki szerokim łukiem. Po drugiej stronie było dużo kolorowych wagoników, w których, jak się okazało mieszkali ludzie. Tu pieski też nie podchodziły. Postanowiły natomiast zajrzeć na tyły namiotu. Dobiegało stamtąd znajome szczekanie.
- Tam są pieski – zawołała Milka, której w końcu udało się zamknąć pyszczek. Okazało się, że w namiocie ćwiczyły przed występem trzy, pięknie ostrzyżone i wyczesane pudle.
- A może i nie? – stwierdziła, widząc je Milka. Pudle miały ufarbowane na różowo futerka i wielkie czerwone kokardy zawiązane na ogonkach. – Raczej na pewno nie – oceniła po chwili Milka.
- A jednak to pieski – odparła Pyza, ale też nie była zachwycona widokiem, jaki ujrzała. Widząc jednak jeszcze bardziej zdegustowana minę siostry dodała szybko. – Te pieski, to artyści cyrkowi, dlatego tak wyglądają.
- Och, rozumiem – powiedziała Milka – to są te kliny co mówiłaś, że rozśmieszają dzieci.
- Nie kliny, tylko klauni  – poprawiła ją  Pyza- Nie, to nie są klauni.
-To ja już jednak nic nie rozumiem – stwierdziła Milka kręcąc przy tym tak mocno mordką, że ślinka, która jej wylatywała, wpadła Pyzie prosto na łepek.
-Przestań – warknęła, wycierając się  – zaraz podejdziemy i porozmawiamy, to wszystko zrozumiesz.
- Widzisz, w końcu rozumiem, czemu masz taką długą grzywkę – uśmiechnęła się Milka – żeby nic ci nie wpadło do oczu – dodała i szybko odskoczyła, bo Pyza warknęła i machnęła w jej kierunku łapą. Szybko jednak wybaczyła siostrze głupie żarty i pieski podeszły bliżej do różowych pudli.
- Kto was tak urządził? – nie wytrzymała Milka. Trzy różowe pudle odwróciły się do nich i zawarczały groźnie, pokazując ostre zęby.
- Przepraszam bardzo za siostrę – Pyza  ledwo zdarzyła krzyknąć, bo bardzo zdenerwowane pieski już szykowały się do ataku. – Jest jeszcze bardzo młoda i nie widziała nigdy takich artystów jak wy – ciągnęła dalej, ratując sytuację. Pudle trochę się rozluźniły, ale nadal nie były dobrze nastawione do gości.
- To jest miejsce tylko dla artystów – odezwał się w końcu jeden z nich. – My tu ciężko pracujemy i nie pozwolimy się obrażać – dodał.
- Chciałyśmy tylko popatrzeć chwilę na wasze występy – poprosiła Pyza. Różowe pudle porozmawiały chwilę i pozwoliły im popatrzeć.
- Tylko cicho i bez gadania – burknął drugi pudel i rozpoczęli pokaz. Pieski najpierw bawiły się kolorowa piłką, potem skakały przez różne przeszkody. Na koniec jeden z nich przeskoczył przez kolczaste kółko. Potem wszystkie jeszcze chwilę potańczyły do muzyki, która była puszczona z głośników, ukłoniły się i nie oglądając się nawet na swoich gości wyszły jeden za drugim z wysoko uniesionymi łepkami. Chwilę później zaczęli znów kręcić się ludzie, więc Pyza i Milka postanowiły wrócić do domu.
- Też mi praca – narzekała wracając Milka – Przecież ja też tak umiem bawić się piłką, a jak babcia słucha muzyki to i tańczyć potrafię. Codziennie też skaczę przez różne przeszkody. Nie dam się wprawdzie przerobić w różową landrynkę z kokardką, ale też jestem prawie artystką – kontynuowała swoje przemyślenia. Pyza tylko uśmiechnęła się pod noskiem i pobiegła przywitać się z babcia. Milka pobiegła od razu do swojej koleżanki myszki, żeby opowiedzieć jej o nowej przygodzie. Gdy po dłuższej chwili dołączyła do nich Pyza, widok jaki ujrzała, był przedziwny. Na kostce, przed domem siedziała Milka pochylona nad myszką, która na ogonku miała zaplątany czerwony sznureczek. Ale to nie wszystko. Główka myszki tkwiła w dziwnej obręczy. Gdy się lepiej przyjrzała okazało się, że jest to puszka po rybach, od której ktoś oderwał dno. Myszka szamotała się w potrzasku i piszczała przy tym strasznie.
- Co się tu dzieje? – spytała Pyza.
- Opowiedziałam myszce, o naszej wizycie w cyrku, a potem chciałam z niej zrobić artystkę – wyjaśniała Milka – Ale ona jak widać się do tego nie nadaje, bo z piłką i tańcem jakoś sobie poradziła, ale przez obręcz nie umie skakać. – dodała i chwyciła w zęby stara puszkę. Potrząsnęła kilka  razy łebkiem i biedna myszka wypadła.
- Nie martw się artystką może nie będziesz, ale jako przyjaciółkę, będę cię jeszcze bardziej lubiła, bo teraz świetnie pachniesz i smakujesz – stwierdziła wylizując koleżankę z resztek rybnej konserwy.

sobota, 9 lutego 2013

Bałwanek


W ogrodzie babci Doty zima zagościła na dobre. Gruba pokrywa śniegu przykryła wszystkie rośliny. Pieski większość czasu spędzały w budzie. Gdy trafił się jeden słoneczny poranek, babcia, razem ze swoimi wnukami, postanowiła ulepić bałwana. Wszyscy ubrali się bardzo ciepło i wyszli na śnieg. Po krótkich szaleństwach, których oczywiście nie mogło zabraknąć, zabrali się do lepienia. Chwilę później dwie wielkie kule stały już jedna na drugiej. Babcia robiła jeszcze mniejszą kulę na głowę, a chłopcy szukali patyków na ręce. Pieski też pomagały na swój sposób. Milka skakała wokół chłopców i co rusz udało jej się liznąć któregoś po twarzy. Pyza nadzorowała całą pracę, bacznie się przyglądając. Musiała też co chwilę szczeknąć na siostrę, bo inaczej parę razy zdarzyłoby się jej wpaść na śnieżne kule i budowla by się popsuła. Wreszcie bałwanek był gotowy.
  • Ale przecież brakuje mu oczu i nosa – zawołał przyglądając mu się Igorek.
  • Oczywiście – przytaknęła babcia – zaraz przyniosę marchewkę na nos, a wy poszukajcie dwóch kamyków na oczy. - dodała i podreptała do domu. Wróciła po chwili, ale w ręku niosła kawałek bułki w kształcie palucha.
  • Niestety marchewki mi zabrakło, ale to też się chyba nada – powiedziała i wetknęła bułkę w miejsce nosa. Chłopcy znaleźli też kamyki, więc wszystko trafiło na swoje miejsce.
  • Piękny – podziwiali przez chwilę swoje dzieło, ale mróz był wielki i trzeba było wrócić do domu. Pieski zmartwiły się, że to koniec zabawy. Pyza wróciła do swoich obowiązków, a Milka została przy bałwanku. Postała tak przez chwilę. Zagadnęła nawet do niego, ale nie doczekawszy się odpowiedzi, podskoczyła do jego patykowej ręki i chwyciła ją w zęby. Zadowolona z siebie poszła ze swoją zdobyczą do budy. Tam ułożyła się wygodnie i zaczęła swą ulubioną czynność, obgryzanie patyka. Tak zastała ją Pyza. Od razu poznała, że jest to ręka lepionego przed chwilą bałwanka.
  • Milka - warknęła oburzona na siostrę – skąd masz ten patyk?
  • No dobrze – Milka odpowiedziała niepewnie. - Zabrałam go bałwanowi. Ale najpierw go spytałam czy mogę, a jak nic nie odpowiedział, to go sobie pożyczyłam. - wyjaśniła i znów zaczęła gryźć patyk.
  • Przecież bałwan jest ze śniegu i nie mówi, a chłopcom będzie przykro jak zobaczą, że brakuje mu ręki – wyjaśniła Pyza. Taki argument przemówił do Milki. Zrezygnowana, chwyciła patyczek w pysk i poszła oddać go właścicielowi. Pyza postanowiła przypilnować, by siostra nie rozmyśliła się po drodze. Gdy przybiegła na miejsce, bałwan miał już obie ręce. Jedna niestety była znacznie niżej, od drugiej i zwisały z niej poodgryzane części.
Milka była jednak bardzo z siebie zadowolona.
  • Teraz dopiero wygląda czadowo – zawołała do siostry.
  • Tak, jakby chciał powiedzieć „Ręce opadają, jak się patrzy na twoje uczynki” - odparła widząc go Pyza.
  • Mnie się podoba – upierała się przy swoim Milka.
  • Dobrze, tylko żadnego więcej podgryzania – ustąpiła Pyza i pobiegła w kierunku bramy. Milka mamrocząc coś pod nosem poszła do budy. Po dłuższej drzemce, postanowiła napełnić swój głodny brzuszek. Przechodząc, obok bałwanka, znów podziwiała, jego zwisającą rękę, gdy nagle zauważyła, że coś zmieniło się w jego twarzy. Górna najmniejsza kulka, miała dwoje oczu z kamyków, ale brakowało nosa. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła lecącego w oddali kruka, któremu z dzioba wystawała znajoma bułka.
  • O, nie ! - krzyknęła zrozpaczona. Już miała pobiec do siostry, żeby o wszystkim ją powiadomić, kiedy uświadomiła sobie, że Pyza oskarży ją o zjedzenie tego nosa.
  • Co ja teraz zrobię – powiedziała do siebie i rozejrzała się dookoła. Pyza na szczęście obszczekiwała kogoś przechodzącego po chodniku i nie zauważyła jeszcze bałwana bez nosa.
  • Muszę koniecznie coś wymyślić – stwierdziła i pobiegła w poszukiwaniu jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Obeszła dookoła ogrodzenie, węsząc wszędzie dokładnie.
  • Chyba w końcu dorośleje i zaczęła mi pomagać w pracy – pomyślała widząc ją Pyza. Milka skierowała się w okolicę koszy na śmieci, ale i tam niczego nie znalazła. W końcu weszła do pomieszczenia gospodarczego. W rogu na taczce leżał stary, słomiany kapelusz.
  • Ten się chyba nada – stwierdziła i chwyciła go w zęby. Pyza na szczęście była nadal zajęta przy ogrodzeniu. Milka podrzuciła kapelusz , a on wylądował na głowie bałwana. Niestety był nieco za duży i przykrył jego oczy i miejsce, gdzie kiedyś był nos. W tym właśnie momencie nadeszła Pyza.
  • Świetny pomysł z tym kapeluszem – pochwaliła siostrę. - Nie widać mu teraz twarzy, ale rozumiem, że chciałaś dobrze – dodała. Milka, aż podskakiwała z radości. Nie dość, że Pyza nie zauważyła braku nosa, to jeszcze ją pochwaliła. Resztę dnia przebiegło już spokojnie. Pyza, dumna, że siostra tak się napracowała, przy pilnowaniu domu, pozwoliła jej spać w budzie do wieczora. Potem babcia zawołała pieski na noc do domu. Rankiem następnego dnia, przyszła odwilż i po śniegu nie było ani śladu. Milka poszła sprawdzić, co słychać u bałwana. Niestety zastała tam tylko leżący na ziemi stary kapelusz.
  • No nie! - krzyknęła – rozumiem, żeby ukraść nos z bułki, ale po co krukowi cały bałwan.
  • I jak ja to wytłumaczę Pyzie – dodała i z przerażoną miną poszła do siostry.

piątek, 1 lutego 2013

Bohaterka

Babci szybko skończyły się kupione produkty, więc zaplanowała ponowną wizytę w gospodarstwie . Rano wyprowadziła samochód z garażu i zaczęła pakować potrzebne torby. Musiała wrócić na chwilę do domu, bo zadzwonił telefon. Gdy pojawiła się ponownie przed samochodem, w bagażniku, obok zapakowanych bagaży leżały jej dwa pieski i patrzyły na nią proszącym wzrokiem.
  • Nie mogę was zabrać, bo gospodarz jest jeszcze trochę zły na Milkę – powiedziała babcia i pokazała ręką, żeby pieski wysiadły. Pyza i Milka odwróciły głowy i udawały, że tego nie widzą.
  • Dobrze – skapitulowała babcia – ale musicie być bardzo grzeczne. Wiecie jak lubię wiejskie jajka i serek. Pieski oblizały się na samą myśl o takich smakołykach i przytaknęły głowami.
Gdy dojechali na miejsce gospodarza nie było i przywitała ich gospodyni.
  • Gospodarz jest w oborze – opowiadała gospodyni. - Kupiliśmy dwa dni temu, pięknego, młodziutkiego byczka. Jak go przywieźliśmy był bardzo markotny i wcale się nie uśmiechał. Myśleliśmy, że to z tęsknoty za swoim domem, ale z każdym dniem mu się pogarsza. Nie chce jeść, a dzisiaj do tego jeszcze wierzga nogami i ciągle coś niszczy. Nagle z obory dało się słyszeć głośny huk i gospodarz wybiegł trzymając się za głowę. Gospodyni i babcia podbiegły w jego kierunku. Nikt nie zainteresował się pieskami, które wyskoczyły z samochodu i też poszły zobaczyć co się stało.
  • Na szczęście to niewielkie skaleczenie – stwierdziła babcia i przykleiła gospodarzowi plaster do czoła. Po chwili mógł już opowiedzieć co się stało.
  • Chyba muszę oddać tego byczka – powiedział. - Chciałem obejrzeć, czy coś go nie boli, ale w pewnym momencie wierzgnął nogami tak, że trafił mnie prosto w głowę. Nie wiem co mam teraz zrobić – dodał zdenerwowany.
  • Może trzeba jeszcze wezwać weterynarza.- zaproponowała babcia
  • Był wczoraj i nic nie stwierdził – odpowiedziała załamana gospodyni i zaprosiła babcię do domu. Gdy za wszystkimi zamknęły się drzwi, pieski wyjrzały zza obory.
  • Ty się tu pobaw, a ja pójdę zobaczyć, czy znowu nie ma jakiejś dziury w płocie. Tylko nic nie rozrabiaj i omijaj z daleko tego byczka, bo może ci zrobić krzywdę.- nakazała siostrze Pyza i pobiegła w kierunku płotu. Milka postanowiła najpierw odwiedzić kurki, ale gdy weszła do kurnika, okazało się, że nadal pamiętają jej przygodę z lisem i nie chcą z nią rozmawiać. Potem poszła przywitać się z gąskami i kaczkami, ale i one nie były chętne do rozmowy. Zrezygnowana i przygnębiona usiadła przy drzwiach do obory. Nagle znowu coś huknęło. Drzwi otworzyły się uderzając ją w łepek.
  • Łaj! – krzyknęła i rozmasowując bolące miejsce, zajrzała do wnętrza. Pośrodku stał olbrzymi byczek. Miał piękną, lśniącą sierść, a na łbie dwa okazałe rogi. Od razu było jednak widać, że jest cierpiący. Milki nawet nie zauważył. Weszła więc ostrożnie do obory trzymając się od niego z daleka. W kącie zobaczyła stojące trzy krówki. Znała je dobrze i chciała się przywitać. Krówki były wystraszone i przytulone do siebie, a byczek znowu podskakiwał i hałas był tak wielki, że nikt jej nie usłyszał. Milka postała chwilę, aż w końcu odważyła się podejść bliżej do ciepiącego zwierzaka.
  • Witam jestem Milka – odezwała się, gdy byczek na chwilę się uspokoił. Spojrzał tylko na nią i znów zaczął wierzgać. Gdy ponownie nastąpiła chwila ciszy, spróbowała jeszcze raz.
  • Wiem, że tęsknisz do swojego domu, ale gospodarz i gospodyni są fajni i karmią samymi smakołykami. Tu na samą myśl się oblizała. Byczek przyglądał jej się zdumiony.
  • Daj im szanse, może ci się tu spodoba – ciągnęła dalej, ale byczek znów podskakiwał i ryczał, przy tym okrutnie. Milka, aż skuliła się z przerażenia.
  • Musisz tylko się grzecznie zachowywać – wydukała jeszcze i w ostatniej chwili zdążyła uskoczyć, bo byczek trafiłby ją prosto w nos. Po chwili zwierzę znów się uspokoiło.
  • Ja nie z tęsknoty tak wierzgam tylko z bólu. Boli mnie ząb – powiedział i rozdziawił pysk pokazując Milce swoje uzębienie. Milka mimo strachu, podeszła bliżej i obejrzała dokładnie wszystkie zęby.
  • Który to? – zapytała. Byczek dotknął językiem jeden z zębów i zawył z bólu, a potem znów zaczął wierzgać i walić kopytami w ścianę obory. Cały budynek, aż się zatrząsł. Milka na szczęście znów zdążyła odskoczyć na bok.
  • Musimy go wyrwać – stwierdziła, gdy nastąpiła chwila ciszy.- Przywiążę do niego sznurek i pociągnę - kombinowała dalej. - Na pewno się uda.
  • Możesz robić co chcesz, byleby mnie tak nie bolało – zawołał byczek i znów ryczał z bólu. Milka wybiegła na dwór w poszukiwaniu sznurka. Po chwili wróciła niosąc go w pyszczku. Przywiązanie go do zęba, było bardzo trudne i niebezpieczne, ale w końcu po kilku próbach jakoś się udało.
  • Uważaj teraz mocno pociągnę – powiedziała i zaparła się dobrze. Gdy byczek kiwnął głową, że rozumie, sznurek naprężył się i ząb zabolał go strasznie. Oszalałe zwierze szarpnęło łbem i Milka przeleciała, aż pod drugą ścianę stodoły. Leżała tam chwilę bez ruchu i nawet krowy zainteresowały się jej stanem. Jedna z nich podeszła i polizała ją wielkim jęzorem. Milka wstała, choć cały świat wirował jej przed oczami.
  • Ale jazda – powiedziała – tak się czułam ostatnio, jak poszłam z Igorkiem i Arturkiem na karuzelę. Wreszcie wirowanie ustało. Milka ruszyła wszystkimi częściami swojego ciała i nie stwierdziwszy obrażeń podeszła do byczka.
  • Choć na dwór – rozkazała. - Przywiąże sznurek do płotu. Byczek posłusznie ruszył za nią. Milka przywiązała koniec sznurka do drewnianej sztachetki. Znowu nadeszła fala bólu, bo zwierzę skoczyło i zawyło. Drewniany płotek był bardzo stary i oczywiście nie wytrzymał takiego obciążenia. Cała, jedna część ogrodzenia leżała na ziemi.
  • No super, o pysznym jedzonku od gospodyni mogę zapomnieć – stwierdziła widząc to Milka. - Może przywiążemy ten sznurek do tego słupa, co stoi na środku podwórka. - planowała nie bacząc na szkody. - On chyba wytrzyma. Na wszelki wypadek mniej wierzgaj – dodała jeszcze. Byczek spojrzał na nią wściekły. Milka podeszła do słupa, a byczek dreptał za nią uważając by sznurek się nie naprężył. W końcu udało się go przywiązać, ale jak na złość, ból nie nadchodził. Milka czekała chwilę, aż wreszcie znudziło ją to i podeszła do byczka od tyłu. Złapała w zęby jego ogonek i ścisnęła z całej siły. To co stało się później zaalarmowało wszystkich. Z domu wybiegli gospodarze i babcia, a z drugiego końca ogrodu doskoczyła do nich Pyza. Ich oczom ukazał się następujący widok. Pośrodku podwórka stał mocno pochylony słup. Kabel, do niego przyczepiony był urwany i leciały z niego iskry. Kawałek dalej leżał na ziemi byczek i masował sobie kopytkiem pysk. Minę miał jednak uśmiechniętą. Obok, na sznurku dyndał olbrzymi ząb. Gospodarz zaraz zorientował się w sytuacji . Lekko otumanionego, ale bardzo szczęśliwego byczka wprowadził do obory.
  • A gdzie jest Milka? - zapytała zaniepokojona Pyza. Obeszła zdenerwowana dookoła i w końcu wywęszyła siostrę leżącą pod stertą skrzynek. Gospodyni i babcia szybko usunęły przeszkodę i wydobyły stamtąd pieska. Okazało się, że ma zwichniętą łapę i trzeba ją zawieźć do weterynarza.
  • Czy to ten pies, przez którego pół wsi nie ma prądu? – zapytał lekarz. Potem uśmiechnął się jednak i bardzo delikatnie zabandażował pieskowi łapę. Babcia wraz z poszkodowaną wróciła do gospodarza. Tam okazało się, że byczek opowiedział już o wyczynach Milki. Została uznana za bohaterkę i szybko zapomniano o uszkodzonym płocie i zerwanej linii elektrycznej. Gospodyni naszykowała w nagrodę wielką miskę smakołyków i podstawiła jej pod pysk.
  • Może ci pomóc? – zaproponowała siostra.
  • Nie dziękuję – odpowiedziała Milka – mnie na szczęście ząb nie boli , tylko łapka – dodała i zaczęła pałaszować podane smakołyki. - Mam nadzieję, że teraz już zawsze będą mnie traktować jak bohaterkę – rozmarzyła się wylizując pyszczek.