W ogrodzie babci
Doty zima zagościła na dobre. Gruba pokrywa śniegu przykryła
wszystkie rośliny. Pieski większość czasu spędzały w budzie.
Gdy trafił się jeden słoneczny poranek, babcia, razem ze swoimi
wnukami, postanowiła ulepić bałwana. Wszyscy ubrali się bardzo
ciepło i wyszli na śnieg. Po krótkich szaleństwach, których
oczywiście nie mogło zabraknąć, zabrali się do lepienia. Chwilę
później dwie wielkie kule stały już jedna na drugiej. Babcia
robiła jeszcze mniejszą kulę na głowę, a chłopcy szukali
patyków na ręce. Pieski też pomagały na swój sposób. Milka
skakała wokół chłopców i co rusz udało jej się liznąć
któregoś po twarzy. Pyza nadzorowała całą pracę, bacznie się
przyglądając. Musiała też co chwilę szczeknąć na siostrę, bo
inaczej parę razy zdarzyłoby się jej wpaść na śnieżne kule i
budowla by się popsuła. Wreszcie bałwanek był gotowy.
- Ale przecież brakuje mu oczu i nosa – zawołał przyglądając mu się Igorek.
- Oczywiście – przytaknęła babcia – zaraz przyniosę marchewkę na nos, a wy poszukajcie dwóch kamyków na oczy. - dodała i podreptała do domu. Wróciła po chwili, ale w ręku niosła kawałek bułki w kształcie palucha.
- Niestety marchewki mi zabrakło, ale to też się chyba nada – powiedziała i wetknęła bułkę w miejsce nosa. Chłopcy znaleźli też kamyki, więc wszystko trafiło na swoje miejsce.
- Piękny – podziwiali przez chwilę swoje dzieło, ale mróz był wielki i trzeba było wrócić do domu. Pieski zmartwiły się, że to koniec zabawy. Pyza wróciła do swoich obowiązków, a Milka została przy bałwanku. Postała tak przez chwilę. Zagadnęła nawet do niego, ale nie doczekawszy się odpowiedzi, podskoczyła do jego patykowej ręki i chwyciła ją w zęby. Zadowolona z siebie poszła ze swoją zdobyczą do budy. Tam ułożyła się wygodnie i zaczęła swą ulubioną czynność, obgryzanie patyka. Tak zastała ją Pyza. Od razu poznała, że jest to ręka lepionego przed chwilą bałwanka.
- Milka - warknęła oburzona na siostrę – skąd masz ten patyk?
- No dobrze – Milka odpowiedziała niepewnie. - Zabrałam go bałwanowi. Ale najpierw go spytałam czy mogę, a jak nic nie odpowiedział, to go sobie pożyczyłam. - wyjaśniła i znów zaczęła gryźć patyk.
- Przecież bałwan jest ze śniegu i nie mówi, a chłopcom będzie przykro jak zobaczą, że brakuje mu ręki – wyjaśniła Pyza. Taki argument przemówił do Milki. Zrezygnowana, chwyciła patyczek w pysk i poszła oddać go właścicielowi. Pyza postanowiła przypilnować, by siostra nie rozmyśliła się po drodze. Gdy przybiegła na miejsce, bałwan miał już obie ręce. Jedna niestety była znacznie niżej, od drugiej i zwisały z niej poodgryzane części.
Milka była jednak
bardzo z siebie zadowolona.
- Teraz dopiero wygląda czadowo – zawołała do siostry.
- Tak, jakby chciał powiedzieć „Ręce opadają, jak się patrzy na twoje uczynki” - odparła widząc go Pyza.
- Mnie się podoba – upierała się przy swoim Milka.
- Dobrze, tylko żadnego więcej podgryzania – ustąpiła Pyza i pobiegła w kierunku bramy. Milka mamrocząc coś pod nosem poszła do budy. Po dłuższej drzemce, postanowiła napełnić swój głodny brzuszek. Przechodząc, obok bałwanka, znów podziwiała, jego zwisającą rękę, gdy nagle zauważyła, że coś zmieniło się w jego twarzy. Górna najmniejsza kulka, miała dwoje oczu z kamyków, ale brakowało nosa. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła lecącego w oddali kruka, któremu z dzioba wystawała znajoma bułka.
- O, nie ! - krzyknęła zrozpaczona. Już miała pobiec do siostry, żeby o wszystkim ją powiadomić, kiedy uświadomiła sobie, że Pyza oskarży ją o zjedzenie tego nosa.
- Co ja teraz zrobię – powiedziała do siebie i rozejrzała się dookoła. Pyza na szczęście obszczekiwała kogoś przechodzącego po chodniku i nie zauważyła jeszcze bałwana bez nosa.
- Muszę koniecznie coś wymyślić – stwierdziła i pobiegła w poszukiwaniu jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Obeszła dookoła ogrodzenie, węsząc wszędzie dokładnie.
- Chyba w końcu dorośleje i zaczęła mi pomagać w pracy – pomyślała widząc ją Pyza. Milka skierowała się w okolicę koszy na śmieci, ale i tam niczego nie znalazła. W końcu weszła do pomieszczenia gospodarczego. W rogu na taczce leżał stary, słomiany kapelusz.
- Świetny pomysł z tym kapeluszem – pochwaliła siostrę. - Nie widać mu teraz twarzy, ale rozumiem, że chciałaś dobrze – dodała. Milka, aż podskakiwała z radości. Nie dość, że Pyza nie zauważyła braku nosa, to jeszcze ją pochwaliła. Resztę dnia przebiegło już spokojnie. Pyza, dumna, że siostra tak się napracowała, przy pilnowaniu domu, pozwoliła jej spać w budzie do wieczora. Potem babcia zawołała pieski na noc do domu. Rankiem następnego dnia, przyszła odwilż i po śniegu nie było ani śladu. Milka poszła sprawdzić, co słychać u bałwana. Niestety zastała tam tylko leżący na ziemi stary kapelusz.
- No nie! - krzyknęła – rozumiem, żeby ukraść nos z bułki, ale po co krukowi cały bałwan.
- I jak ja to wytłumaczę Pyzie – dodała i z przerażoną miną poszła do siostry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz