Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 24 stycznia 2013

Najlepsiejszy przyjaciel

Babcia postanowiła pojechać na wieś, do znajomych gospodarzy, po świeże jajka. Pieski zawsze chętnie wybierały się tam z nią. Zaprzyjaźniły się z mieszkającymi w gospodarstwie zwierzątkami, a pani gospodyni zawsze częstowała je jakimś smakołykiem. Gdy babcia krzątała się przy samochodzie, Pyza i Milka grzecznie czekały.
  • No dobrze, dobrze – odezwała się do nich babcia – wezmę was ze sobą. - dodała i otworzyła drzwi bagażnika. Do wsi było niedaleko. Pyza całą drogę wyglądała przez okno. Milka jak zwykle ucięła sobie drzemkę. W gospodarstwie już na nie czekali. Pieski wyskoczyły z samochodu i już miały pobiec do znajomych, ale po minie gospodarza wyczuły, że wydarzyło się coś niedobrego. Usiadły więc grzecznie przy nodze babci i przysłuchiwały się rozmowie.
  • Nie mam dzisiaj za dużo jajek – mówił gospodarz – bo od kilku nocy, zakrada się do kurnika jakieś zwierze i porywa moje kury. Miałem ich dwadzieścia – opowiadał dalej – Wczoraj zniknęły dwie i dzisiaj także dwie.
Pieski nie czekały na dalszy ciąg, tylko pobiegły do kurnika. Weszły do środka i to co zobaczyły bardzo je zaniepokoiło. Wszystkie kurki siedziały przytulone do siebie w jednym kącie. Nie było słychać radosnego gdakania , lecz panowała strasznie nieprzyjemna cisza. Pieski próbowały pogadać ze znajomymi kurkami, ale te nawet nie ruszyły się na ich widok. Wizyta w gospodarstwie nie przebiegała radośnie jak zwykle. Kurki w ogóle nie wyszły na dwór, a gąski i kaczuszki, nie chciały z nimi rozmawiać, bo musiały pilnować swoich dzieci i przez cały czas rozglądały się ze strachem. Świnki i krówki nie bały się ataku nieznajomego zwierzęcia, ale było im smutno, że inni cierpią i też nie miały ochoty na zabawę. Nadeszła pora powrotu do domu.
  • Szkoda, że nie mamy pieska, może przypilnował by naszych zwierząt – powiedziała gospodyni, żegnając swoich gości
  • Mogę zostawić wam Pyzę na jedną, albo dwie noce – wymyśliła babcia.
  • Świetny pomysł – ucieszył się gospodarz, który właśnie podszedł do samochodu.
  • Ja zostanę, ja zostanę! – wykrzykiwała Milka i skakała wokół babci. Podskakiwała tak wysoko, że nawet udało jej się polizać babcię w policzek. Jej podskoki i szczekanie były tak wymowne, że babcia od razu zrozumiała o co chodzi.
  • Dobrze – powiedziała – zostawię wam Milkę, bo widzę, że bardzo tego pragnie.- Tylko pamiętaj nie przynieś mi wstydu – dodała jeszcze. Pyza także dawała rady siostrze.
  • To duży obowiązek – mówiła do niej - Nie możesz zasnąć, ani na chwilkę. I nie rób nic głupiego – krzyknęła jeszcze zanim babcia zamknęła drzwi samochodu. Milka siedziała dumna przy bramie gospodarstwa, patrząc na oddalający się samochód.
  • Będę bardzo dzielna – postanowiła i zaczęła robić obchód, tak jak uczyła ją Pyza. Gdy upewniła się, że wszystko jest w porządku, usiadła pod drzwiami kurnika. Po chwili z domu wyszła gospodyni. Wyniosła miskę pełną jedzenia. Nie była to jednak sucha karma, tylko przepięknie pachnące, dwie kostki z dużą ilością mięska.
  • To dla ciebie piesku – powiedziała gospodyni i podstawiła Milce pod pyszczek. Uczta była wspaniała. Milka dawno nie jadła takich smakołyków. Po chwili miska była pusta. Milka najchętniej położyłaby się teraz na drzemkę, ale pamiętała, że nie może zawieść siostry i babci, więc znów wyruszyła na obchód. Na dworze zrobiło się już ciemno. Oczy pieska są jednak bardzo dobre i nawet w nocy wychwycą każdy szczegół. Nic się nie działo, Milka znów usiadła obok kurnika. Była już bardzo zmęczona i z trudem unosiła powieki.
  • Nie zasnę – mówiła do siebie. Nagle usłyszała jakiś szelest dochodzący spod ogrodzenia. Pobiegła tam czym prędzej. Przez niewielką dziurę w płocie dostał się na teren gospodarstwa jakiś zwierzak. Milka podeszła niepewnie, aby mu się przyjrzeć dokładniej. Wyglądał trochę jak pies, miał piękną rudą sierść i długi puszysty ogon. Stał gotowy do skoku i też przyglądał się pieskowi.
  • Cześć piękna – odezwał się w końcu. Kim ty jesteś? - zapytał bardzo miłym głosem.
  • Ja jestem Milka - odpowiedziała grzecznie Milka, tak jak nauczyła ją Pyza. Jestem pieskiem i tu pilnuję. A ty kim jesteś?
  • Ja też chciałem tu popilnować, bo wiem, że gospodarz nie ma pieska.
  • To bardzo ładnie z twojej strony - odpowiedziała Milka uśmiechając się do nieznajomego. - Ty pewnie jesteś jamnikiem, ba masz krótkie nogi i długie ciało. Ale twój ogon jest piękny – dodała przyglądając się pięknej rudej kicie.
  • Tak, oczywiście – powiedział nieznajomy. Ale twój ogonek jest o wiele piękniejszy i w ogóle cała jesteś taka piękna – dodał i też się uśmiechnął. Milka była cała szczęśliwa. Jeszcze żaden obcy pies nie mówił jej takich rzeczy. Zarzuciła zalotnie łebkiem i znów przyjrzała się nieznajomemu.
  • Dziwnie pachniesz – stwierdziła.
  • To przez to, że mieszkam w lesie, a nie tak jak ty w gospodarstwie. Nie mam domku, tylko sypiam pod krzakami – wytłumaczył się prędko nieznajomy. Milce zrobiło się go szkoda.- Może popilnujesz ze mną, to podzielę się z tobą jedzeniem – zaproponowała. Gospodyni ma tu same smakołyki.
  • Wiem coś o tym – nieznajomy oblizał się po mordce. - Widzę, że jesteś bardzo zmęczona, więc może ja popilnuję, a ty położysz się i odpoczniesz. Milce nie trzeba było tego powtarzać.
  • Bardzo chętnie – odpowiedziała i ułożyła się do snu. Nieznajomy udał się na obchód.
  • To będzie mój najlepsiejszy przyjaciel – pomyślała Milka i zasnęła . Rano obudził ją straszny hałas. Okazało się, że stał nad nią gospodarz i kilka kurek. Były tam też kaczuszki i gąska ze swoimi dziećmi. Wszyscy coś krzyczeli, więc w pierwszej chwili Milka nie mogła zrozumieć co się stało. W końcu do niej dotarło. Zasnęła i przespała całą noc, a z kurnika znów zginęły dwie kury. Na pyszczku Milki malowało się przerażenie. Znowu zawiodła. Nie upilnowała kurek. Było jej bardzo wstyd. Spuściła głowę i poszła schować się pod krzakiem. Tak schowaną i smutną zastała ją tu Pyza, która właśnie przyjechała z babcią. Milka opowiedziała wszystko siostrze z najmniejszymi szczegółami, nie rozumiejąc, gdzie popełniła błąd.
  • To był mój najlepsiejszy przyjaciel – zakończyła sprawozdanie z nocnej przygody. Pyza tylko pokręciła łebkiem.
  • To nie był twój żaden najlepszy przyjaciel – wykrzyknęła oburzona. - To był lis, a nie jamnik. Oszukał cię, żeby porwać kury. Jak mogłaś tego nie zauważyć?
Milka miała szeroko otwarte oczy ze zdziwienia. Zrozumiała właśnie, że dała się oszukać przebiegłemu lisowi. Babcia przeprosiła gospodarzy za swojego psa i obiecała wypożyczenie Pyzy, gdyby jeszcze lis miał nachodzić ich gospodarstwo. Dzięki Milce gospodarz znalazł dziurę w płocie, którą dostawał się do środka lis i od razu ją załatał.
  • Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło- mówił żegnając babcię i pieski.
Całą drogę Milka nie odzywała się do siostry. Widać było, że nad czymś bardzo rozmyśla.
  • Ale powinnaś być ze mnie dumna – odezwała się do Pyzy, gdy już dojechały – Jestem bardzo odważna i nawet lisa się nie bałam – dodała, bo Pyza nie zrozumiała o co jej chodzi. Pyza pokiwała główką i pobiegła do swoich zajęć. Milka ułożyła się wygodnie na drzemkę.
  • No i mu się spodobałam – dodała rozmarzona – Ach jaki to mógł być mój najlepsiejszy przyjaciel – pomyślała jeszcze i zasnęła.

wtorek, 15 stycznia 2013

Nie wolno kłamać

Babcia jak co dzień rano wychodziła przed dom, żeby zabrać obie miski swoich piesków. Wsypywała do nich trochę suchej karmy, a potem dokładała kostkę mielonego mięsa. Pieski uwielbiały ten przysmak i z niecierpliwością czekały na moment, kiedy babcia wróci. Tego dnia po ulicy jeździł traktor odgarniający śnieg. Pyza, jak tylko usłyszała zbliżający się hałas, zaraz pobiegła sprawdzić, czy przypadkiem nie podjechał za blisko ogrodzenia. Milka ani myślała się ruszyć spod drzwi. Gdy babcia wystawiła obie miski, Pyza nie zdążyła jeszcze wrócić. Milka mlasnęła dwa razy swoim wielkim, białym pyszczkiem i po jej mięsie nie było śladu. Z miski Pyzy doleciał do niej pyszny zapach. Znowu dwa mlaśnięcia i tego mięska też już nie było. Zdążyła właśnie się trochę wylizać, gdy przybiegła jej siostra.



 - A gdzie jest moje mięsko? - spytała, widząc w swojej niebieskiej misce, tylko suchą karmę.
 - Babcia dzisiaj chyba o nim zapomniała – odpowiedziała Milka, ale nie odważyła się spojrzeć siostrze w oczy. Pyza natomiast przyjrzała jej się dokładnie i od razu zauważyła resztki mięska na jej pyszczku.
 - Nie wolno kłamać – odezwała się oburzona – To bardzo nieładnie. Milka spuściła łepek, ale nie przyznała się do kłamstwa.
 - To ja pobiegnę trochę popilnować przy bramie, a ty tu sobie jedz spokojnie – krzyknęła szybko odbiegając. Pyza z niezadowoleniem kiwnęła łebkiem i zaczęła zjadać swoje śniadanie.
 - Muszę jej dać nauczkę, żeby więcej nie kłamała – pomyślała chrupiąc karmę. Milka w tym czasie wcale nie poszła pracować, tylko pobiegła do swojej koleżanki myszki.
 - Myszko choć się pobawimy – zawołała w kierunku jej norki. Mała myszka wysunęła główkę.
 - Nie mogę, bo mama kazała, mnie i mojemu bratu, posprzątać w swoim pokoju – powiedziała ze smutkiem.
 - Powiedz, że już posprzątałaś – podpowiedziała jej Milka.
 - Ale przecież to nie prawda? – zdziwiła się myszka.
 - Nie martw się, trochę się pobawimy, a jak wrócisz to już twój brat wszystko posprząta. Mama się nie dowie.
Myszkę nie trzeba było długo przekonywać. Po chwili obie koleżanki biegły już w kierunku górki pokrytej śniegiem. Pyza przysłuchiwała się całemu zajściu z niezadowoleniem. W końcu bardzo zamyślona wróciła do swojej pracy. Od czasu do czasu dobiegały do niej odgłosy bawiących się w najlepsze koleżanek. Gdy nadeszła pora obiadu Milka i myszka poczuły, że ich brzuszki zrobiły się już puste. 
 - Jestem już bardzo głodna – powiedziała myszka – Musimy już wracać. Milka przytaknęła i obie pobiegły w kierunku norki. Tam się pożegnały i Milka skierowała się do miejsca, gdzie stały psie miski. Stanęła jednak jak wryta, gdy zobaczyła tam tylko pustą niebieską miskę Pyzy.
 - A gdzie jest moja miska?- krzyknęła – Gdzie mój obiadek? Obwąchała wszystko dookoła, ale nigdzie nie znalazła swojej czerwonej miski. Bardzo zdenerwowana pobiegła opowiedzieć wszystko siostrze. Pyza wysłuchała jej historii, ale nie przejęła się nią zbytnio.
 - Można by pomyśleć, że ktoś ci ukradł tą miskę, ale przecież ty cały czas pilnowałaś przy bramie, więc nikt nie mógł się dostać do środka. - powiedziała na koniec Pyza i wróciła do swoich obowiązków. Milka spuściła łepek i podreptała z powrotem do myszki. 
 - Myszko jestem taka głodna, a ktoś chyba ukradł moją miskę z obiadkiem – zawołała do koleżanki. Po chwili z norki wysunęła się główka myszki.
 - Ja niestety też jestem głodna. Moja mama dowiedziała się, że ją okłamałam i nie dostałam za karę obiadu. - pożaliła się Milce,koleżanka – A mój brat, za to, że tak pięknie posprzątał dostał w nagrodę nasze ulubione ciasteczka owsiane. - dodała myszka, wzdychając na samą myśl, co ją ominęło. Nie będę już więcej kłamała.- powiedziała wreszcie rozzłoszczona i weszła z powrotem do norki. Milka zastanowiła się chwilę nad tym co usłyszała od swojej koleżanki.
 - Przecież to tylko jedno małe kłamstewko – powiedziała do siebie i ułożyła się wygodnie pod dachem. Nagle usłyszała głośne burczenie w swoim brzuszku.
 - No może dwa małe kłamstewka – przypomniała sobie po chwili. Już miała zasnąć, gdy znowu zaburczało jej w brzuszku.
 - No dobrze, może trzy kłamstewka licząc jeszcze to myszki – mruknęła do siebie. O spaniu nie było mowy. Brzuszek Milki tak głośno burczał, że chyba wszystkie okoliczne pieski to słyszały. Wreszcie Milka wstała i pobiegła do Pyzy.
 - Przepraszam, to ja zjadłam twoje mięsko, dziś na śniadanie – Przyznała się siostrze. Już miała odchodzić, gdy znów rozległo się donośne burczenie.
 - No dobrze i nie pilnowałam bramy, tylko się bawiłam – dodała szybko, a nie czekając na ponowne odgłosy dochodzące z jej głodnego brzuszka, obiecała, że nigdy już nie będzie kłamała. Pyza była zadowolona. Wyjaśniła siostrze, że jej czerwoną miskę schowała za koszami na śmieci.
 - Dobrze, że jej nie powiedziałam, jak namówiłam myszkę do kłamstwa, bo to by tak łatwo nie przeszło – pomyślała Milka wcinając ze smakiem swój obiadek.- Jedno jest pewne – nasunęło jej się po chwili – Z moim brzuchem nie nadaję się na kłamczuchę.

niedziela, 6 stycznia 2013

Król lew

Babcia Dota wybrała się do Zoo ze swoimi dwoma wnukami Igorkiem i Arturkiem. Pieski wskoczyły do bagażnika i także postanowiły z nimi jechać.
 - Pieski nie mogą wchodzić do Zoo – powiedziała, widząc je babcia. Jednak Pyza i Milka ani myślały o wysiadaniu. Rozłożyły się wygodnie i udawały, że już zasnęły. 
 - No dobrze – ustąpiła w końcu babcia. Ale poczekacie grzecznie przed Zoo – dodała i uruchomiła silnik. Pieski od razu się podniosły, wychyliły łebki nad tylne siedzenie i polizały radośnie, obu siedzących tam chłopców. Podróż minęła szybko. Babcia pomogła wysiąść Arturkowi i Igorkowi, a potem otworzyła bagażnik i wypuściła swoje pupile. 
 - Musicie tu grzecznie czekać – nakazała im i poszła z chłopcami do Zoo. Milka i Pyza usiadły grzecznie przy samochodzie. Duże miasto było dla nich przerażające, więc raczej nie zamierzały się nigdzie ruszać. Zoo było jednak bardzo duże i wizyta babci i chłopców strasznie się przedłużała. Milka zmieniała swoją pozycję już kilka razy. Chwilę się nawet zdrzemnęła, ale odgłosy wokół szybko ją obudziły. W końcu znudziła się już tak bardzo, że postanowiła rozprostować nóżki.
 - Przejdę się tylko kawałek – powiedziała i odbiegła zanim Pyza zdążyła odpowiedzieć, że się nie zgadza. Milka poszła wzdłuż ogrodzenia. Nagle zobaczyła w siatce dziurę. Była idealnie taka, że udałoby się przez nią prześlizgnąć. Nie zastanawiając się długo, wsunęła najpierw łepek, a potem przeszła cała. Pamiętała, jak Pyza opowiadała jej, że mieszkają tu groźne zwierzęta. Bardzo cichutko podeszła do pierwszej napotkanej klatki. W środku leżał wilki kot. Miał wprawdzie dziwną grzywę wokół pyska, ale leżał z zamkniętymi oczami i nie wyglądał wcale groźnie.
 - Też mi groźne zwierzęta – Milka powiedziała do siebie – Przecież to tylko trochę większy kotek – dodała jeszcze i zaczęła się wolniutko oddalać, kręcąc przy tym łebkiem. Nagle zwierzę w klatce podniosło się i pokazało się pieskowi w całej okazałości.
 -Łał – wyrwało się Milce i już więcej nic nie mogła powiedzieć, bo dolna szczęka trochę jej opadła. Po chwili jednak doszła do siebie.
 - No może trochę duży kotek jesteś, ale żeby zaraz groźny, to chyba nie – powiedziała do siebie, ale na tyle głośno, że dziwne zwierze usłyszało i podeszło do kraty.
 - Ja jestem lew – odezwało się do Milki - Jestem królem zwierząt. Milka stanęła jak wryta.
 - Ja się nie zgadzam, żeby moim królem był kot – odpowiedziała odważnie – Kotka można fajnie pogonić po ogródku mojej babci, ale żeby był królem wszystkich zwierząt, to chyba jakaś bujda. Król powinien być najstraszniejszy – dodała jeszcze – a ja się ciebie nie boję.
 -Uuuuuuuu! - rozległ się straszny ryk, a pęd wydychanego powietrza zdmuchnął przerażonego pieska z chodnika. Milka przekoziołkowała parę razy, a gdy już się zatrzymała, stanęła na swych trzęsących się czterech łapach. Nie oglądając się ani na chwilę za siebie, popędziła najszybciej jak mogła. Nie zauważyła nawet jak przedostała się przez dziurę w płocie. Zatrzymała się dopiero obok swojej siostry. Łapki trzęsły jej się nadal. Dyszała bardzo szybko, bo dawno nie biegała z taką prędkością.
 - Dobrze, że przybiegłaś tak szybko, bo babcia z chłopcami zaraz tu będzie – powiedziała do niej Pyza, myśląc, że siostra tak zareagowała na jej wołanie. Babcia właśnie podeszła do samochodu. Widząc swoje pieski siedzące, tak jak je zostawiła, pochwaliła je i pogłaskała. Potem wszyscy wsiedli do samochodu i rozpoczęli podróż powrotną do domu. Pyza, jak zwykle zaczepiała chłopców, a oni odwracali się do niej i głaskali ją po pyszczku. Milka całą drogę była bardzo cicha. Leżała skulona i wyglądała, jakby spała. Nikt jednak nie zauważył, że ciągle trzęsie się jeszcze ze strachu. W końcu samochód się zatrzymał. Babcia weszła z chłopcami do domu, a Milka i Pyza pobiegły do swoich misek. Jadły w milczeniu, ale nie było to wcale dziwne, bo były bardzo głodne. Potem Pyza pobiegła zrobić obchód wokół domu i Milka została sama. Nadal miała przed oczami rozwścieczonego, wielkiego lwa i nadal słyszała ten przeraźliwy ryk. Na jej białym pyszczku widać było przerażenie. Nagle. zza leżącego tam drewna kominkowego. wybiegła gromada myszek. Wszystkie biegły bardzo szybko i miały podobnie jak ona przerażoną minkę.
 -Co się dzieje? – zawołała do nich Milka.
 - Goni nas jakiś wielki, obcy kot – odkrzyknęła jedna z nich i już ich nie było widać, bo wbiegły, przez dziurę do garażu. Milka usłyszała nadbiegające zwierzę. Od razu pomyślała, że też musi się gdzieś ukryć. Co sił w łapkach, popędziła do Pyzy.
 -Pyza uciekaj! – krzyczała już z daleka. - Chyba trochę zdenerwowałam naszego króla i teraz on uciekł z Zoo i przybiegł tu, aby mnie dorwać – wytłumaczyła chowając się za siostrą. Pyza już nie raz słyszała taki krzyk Milki i choć tym razem jej przerażenie wydawało się jakieś większe, to nie ruszyła się z miejsca
 - Szybko wytłumacz mi o co chodzi – nakazała. Milka wsunęła się głębiej za krzaczek i opowiedziała Pyzie o przygodzie w Zoo i o uciekających myszkach. Nawet spróbowała naśladować ten straszny lwi ryk, ale nie wyszło jej to za dobrze. Pyza już miała odpowiedzieć co o tym myśli, gdy dobiegł do nich dźwięk zbliżającego się z dużą szybkością zwierzęcia. Po chwili przed nimi stał zaskoczony ich obecnością, bury kot.
 - Co ty tu robisz w naszym ogrodzie?! – warknęła na niego Pyza.
 - Właśnie goniłem moją kolację – odparł kot, ale minę miał nie za tęgą. Wystraszył się bardzo tych dwóch nieznajomych psów, pomimo że tylko jeden stanął mu na drodze, a drugi obserwował wszystko zza krzaka.
 - To jest nasz ogród i my go pilnujemy, a mieszkające tu myszki to nasze przyjaciółki, a nie żadna kolacja – powiedziała ostro Pyza i zrobiła groźną minę.
 - Pomyśleć, że ja miałam ją za najgroźniejsze zwierze, gdy tak wygląda – zamruczała do siebie Milka. Bury kot wystraszył się jednak Pyzy, bo jednym susem przeskoczył ogrodzenie i już go nie było.
 - No widzisz, to nie lew, tylko jakiś zabłąkany kot – powiedziała Pyza i przytuliła siostrę. Po chwili doszła do wniosku, że jest już z nią wszystko w porządku, więc wróciła do swoich zajęć. Milka postanowiła nie wychodzić jednak spod krzaczka, tylko tam zrobiła sobie drzemkę. Po wrażeniach dzisiejszego dnia zasnęła od razu snem bardzo twardym. Po jakimś czasie podniosła zaspane powieki i ujrzała nad sobą pochyloną głowę kota. Nim uświadomiła sobie, że to tylko jej znajomy, mały kotek sąsiadów, zerwała się na nogi i zawarczała groźnie.
 - To ja już nie jestem twoim przyjacielem> – zamruczał wystraszony kotek.
 - Jesteś, jesteś – odpowiedziała, już znacznie spokojniejszym tonem Milka – Tylko nigdy na mnie nie rycz – dodała po chwili. Jej mały przyjaciel zrobił bardzo zdziwioną minę.
 - No i mam nadzieję, że będziesz o mnie pamiętał, jak już zostaniesz tym królem – powiedziała do siebie, lecz kotek nadal nie wiedział o co jej chodzi.
 - A swoją drogą. to nie za mądry ten nasz przyszły król, jak sam nie wie, że nim będzie - przemknęło jej jeszcze przez myśl.

wtorek, 1 stycznia 2013

Nowy rok

Zbliżał się koniec roku. Pieski babci Doty bardzo nie lubiły tego okresu. Ich wyczulony, psi słuch był narażony na ciągły huk, spowodowany odpalaniem sztucznych ogni. Milka spędzała ten czas pod dachem wiaty. Ułożyła się wygodnie na wycieraczce, ale hałas nie pozwalał jej zasnąć.
 - Cześć! - odezwała się do niej, jej przyjaciółka myszka, która tak jak ona, szukała jakiegoś cichego miejsca.
 - Cześć!- powitała ją Milka.
 - Może podzielisz się ze mną jedzeniem, bo jeszcze nic dzisiaj nie jadłam. Ten hałas nie sprzyja szukaniu pożywienia.
 - Oczywiście – odparła Milka i podsunęła łapą ku niej kulkę suchej karmy. Myszka rzuciła się na nią łapczywie. Gdy zaspokoiła pierwszy głód i z kulki została już tylko połowa, podniosła łepek i rozejrzała się dokoła. Akurat nad nimi przelatywał jakiś zabłąkany ptaszek. - Ten to ma fajnie - rozmarzyła się myszka – ma takie śliczne skrzydła i dzięki temu może latać. Ja też bym tak chciała – dodała i jeszcze przez chwilę przyglądała się oddalającemu się ptaszkowi.
 - Mnie też się podoba latanie – odparła Milka, spoglądając w stronę ptaszka. - Ale pieski i myszki nie mogą przecież latać. - wytłumaczyła koleżance z bardzo mądrą minką.
 - Nieprawda – odpowiedziała jej myszka. - Słyszałam od mojej babci, że są latające myszy.
 - Naprawdę ?– zdziwiła się Milka – ale przecież wy nie macie skrzydeł. Myszka, widząc, że zainteresowała ją swoją opowieścią, rozsiadła się wygodnie tuż przy niej i kontynuowała historię.
 - Babcia mówiła, że te myszy ze skrzydłami są dziwne i śpią wisząc głową w dół. Może od takiego spania wyrosły im skrzydła.
 - Wiesz, to możliwe – przyznała jej Milka – Ja widziałam kiedyś gąsienicę, która wisiała głową w dół, a potem wyrosły jej skrzydła i była już motylkiem.
 - Super – odparła uradowana myszka. Musimy więc położyć się spać głowami w dół, a jak się obudzimy będziemy latały.
 - Fajnie - zgodziła się z nią Milka i już zaczęła szukać miejsca na taką dziwną pozycję. W końcu, po chwili, obie ułożyły się na plecach, nogami opierając się o ścianę domu. Pozycja była bardzo niewygodna, ale obie koleżanki starały się w niej wytrzymać jak najdłużej.
 - No jak tam? – nie wytrzymała Milka – czy już rosną ci skrzydełka.
 - Bolą mnie całe plecy – odpowiedziała jej myszka – ale skrzydełek jeszcze nie widać. Może coś robimy nie tak?. Milka zastanowiła się chwilę i zdecydowała zapytać siostrę.
 - Ty tu leż, a ja pobiegnę do Pyzy i zapytam, jak to było z tym motylkiem i gąsienicą – powiedziała do koleżanki i pobiegła w kierunku ogrodzenia. - Tylko się nie ruszaj! – krzyknęła jeszcze do niej. Myszka została sama. Milki nie było bardzo długo.
 - Pewnie zrezygnowała już z tego latania – powiedziała do siebie myszka. Nóżki już jej zdrętwiały, a i łepek zaczął ją boleć od niewygodnej pozycji. W końcu nie mogąc doczekać się na koleżankę, wstała. Rozprostowała obolałe kostki, złapała pod pachę połówkę kulki suchej karmy i podreptała do domu. Po chwili pod wiatę przybiegła Milka.
 - Już wiem co musimy zrobić! – krzyczała już z daleka. Gdy jednak przybiegła na miejsce i nie ujrzała koleżanki, stanęła i zaczęła się rozglądać.
 - Pewnie w końcu wyrosły jej skrzydełka   – pomyślała.- Ale przecież nie mogło jej się to udać, ba Pyza powiedziała, że gąsienica musi mieć kokon, żeby zamienić się w motylka – rozmyślała dalej. Wreszcie postanowiła, że sama zrobi sobie kokon i pokaże myszce, że też może mieć skrzydełka. Zaczęła więc szukać czegoś co nadawało by się do zrobienia kokonu. Szukała pod krzakami i pod drzewami, w miejscu gdzie złożone jest drewno kominkowe i w okolicach koszy na śmieci, ale nic się nie nadawało. Weszła też do pomieszczenia gospodarczego i tam zauważyła wielką pajęczynę. Wsadziła w nią swój biały łepek i już pajęczyna pokryła jej mordkę. Po chwili wypatrzyła nową pajęczynę pod drabiną i jeszcze kilka innych na pozostawionych tam narzędziach ogrodniczych. Szybko pościągała wszystkie. Część pajęczyny powpychała sobie też do uszu, bo zauważyła, że słabiej słyszy hałas wybuchających petard. Cała okryta pajęczyną znów zajęła pozycję z nogami opartymi o ścianę. Zamknęła oczy i próbowała zasnąć.
 - No to już chyba przesada – usłyszała nagle cienki głosik w swoim uchu. Zerwała się na nogi, ale nikogo nie było.
 - Nie dość, że zniszczyłaś nasze domki, to mnie wepchnęłaś sobie do ucha – znów rozległ się głosik w uchu. Milka szybko wydłubała sobie pajęczynę z jednego ucha i okazało się, że miała tam też małego pajączka i to on do niej przemawiał. Pajączek wymachiwał do niej, oburzony, swoimi ośmioma nogami, wykrzykując coś przy tym, ale teraz gdy nie był już w Milki uchu, wcale go nie było słychać. Odszedł, więc szybko obrażony. Milka spojrzała na niego zdumiona i znów zajęła swoją dziwną pozycję. Leżała już tak dłuższą chwilę, gdy nadbiegła Pyza.
 - A co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona.
 - Czekam, aż wyrosną mi skrzydełka. Była tu ze mną myszka, ale jej już chyba wyrosły, bo jej nie zastałam jak wróciłam od ciebie.
 - A dlaczego jesteś cała w pajęczynie i leżysz w takiej dziwnej pozycji? - nadal dziwiła się Pyza.
 - No jak to, mówiłaś przecież, że gąsienica musi mieć kokon, a myszki babcia opowiadała, że jak się śpi z głową w dół to wyrastają skrzydła.- wytłumaczyła siostrze. Pyza rozdziawiła pysk ze zdziwienia.
 - Pieski i myszki nie latają – powiedziała w końcu. Nagle gdzieś bardzo blisko nich wybuchła kolejna petarda. Huk był olbrzymi i towarzyszył mu wielki błysk, który rozświetlił całą wiatę. Pieski aż przytuliły się do siebie. Nagłe światło wystraszyło nie tylko je. Spod dachu wyleciało dziwne stworzenie. Wyglądało dokładnie jak myszka, koleżanka Milki, ale miało piękne, duże skrzydła.
 - Ja też będę miała takie, choć bym miała leżeć tak cały rok – powiedziała widząc je Milka i znów usadowiła się z nogami opartymi o budynek. - A mówiłaś, że pieski i myszki nie latają – dodała z oburzeniem patrząc na siostrę.
 - Milka, to stworzenie, to nie myszka ze skrzydełkami, tylko nietoperz – wyjaśniła Pyza. - A teraz podnieś się, wyliż się ładnie, bo zaraz będzie Nowy Rok i życzę ci, żebyś miała w nim trochę więcej rozumku.
  - Dobrze – zgodziła się Milka – ale w Nowym Roku i tak spróbuję polatać – powiedziała cichutko do siebie i weszła za siostrą do domu, wciąż wylizując swoje białe futerko z pajęczyny.