Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 28 maja 2013

Jak zostać żabą



Słońce było już wysoko na niebie, gdy Milka wygramoliła się ze swojej kryjówki w tujach. Rozejrzała się naokoło, czy nie nadchodzi jej siostra. Nie ujrzawszy jej nigdzie, przeciągnęła się i ruszyła w kierunku misek, coś przekąsić.

  • Ale nudy- powiedziała do siebie. - Muszę koniecznie znaleźć kogoś, kto się ze mną pobawi – mruknęła i zajęła się jedzeniem. Nigdy nie zajmowało jej to wiele czasu, więc już po chwili stała nad pustą miską oblizując się swoim wielkim, różowym językiem. Nadal zastanawiała się nad towarzyszem zabaw. Pyzy wolała nie pytać, czy się z nią pobawi, bo wiedziała co odpowie na to jej starsza siostra.- Jesteś już taka duża, że powinnaś mi pomagać przy pilnowaniu, a nie ciągle myśleć o zabawie. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym i znów rozejrzała się nerwowo. Uspokojona, postanowiła odwiedzić najpierw swoją koleżankę myszkę. Niestety w jej norce nie zastała nikogo.
  • Może pobawię się ze ślimakiem – pomyślała i już miała pędzić w jego kierunku, gdy przypomniała sobie, że zabawa z nim jest też nudna, bo ślimak bardzo wolno się rusza.
  • Muszę znaleźć sobie kogoś tak szybkiego i skocznego jak ja – stwierdziła. Gdy tak rozmyślała, do strumyka, płynącego nieopodal, przyleciało kilka wróbelków. Wskoczyły do wody i ochlapywały się nią, robiąc przy tym straszny hałas.
     To świetna zabawa – pomyślała Milka i pobiegła do nich. Niewiele myśląc wskoczyła w sam środek, robiąc przy tym wielką fontannę wody. Wróbelki natychmiast odleciały przerażone i oddalając się wykrzykiwały coś w stylu – co za niegrzeczny pies!, - nawet nie można się w spokoju wykąpać!, czy -patrz gdzie wskakujesz wielkoludzie! Po chwili ich szczebiotanie ucichło i tylko Milka, z bardzo zdziwioną miną została w strumyku. Zrezygnowana wyszła na trawę i otrząsnęła swoje futerko z wody.

  • Hej! Nie zamawiałyśmy prysznica – usłyszała nagle czyjś cieniutki głosik. Rozejrzała się dokładnie i na liściu, w oczku wodnym zobaczyła dwie, zielone żabki. Minki miały uśmiechnięte, więc odważyła się do nich zagadać.
  • Cześć! Ja jestem Milka – a wy jak się nazywacie.
  • Nie powiemy ci, bo nie możemy rozmawiać z nieznajomymi – po chwili odpowiedziała jej odważniejsza z żabek.
  • Ale ja wam się przedstawiłam i chcę się z wami pobawić – wyjaśniła im Milka.
  • Musiałabyś być żabą, bo my możemy się bawić tylko z żabkami. - tym razem zabrała głos druga z nich.
  • Ale ja jestem pieskiem – odparła Milka
  • No właśnie, więc nie możesz się z nami bawić – zarechotały żabki i zaczęły przeskakiwać z liścia na liść, strasznie się przy tym zaśmiewając. Biały piesek przyglądał się im z zazdrością. W końcu nie wytrzymał i odezwał się znowu.
  • To ja chcę zostać żabą. Ale nie wiem jak to zrobić. Żabki spojrzały bardzo zdziwione. Potem rechotały długo coś między sobą, aż wreszcie odezwała się jedna z nich.
  • Po pierwsze musisz umieć skakać tak jak my, z liścia na liść.
  • Po drugie – tym razem druga żabka zabrała głos – musisz umieć upolować muchę.
  • A po trzecie musisz być zielona – zawołały razem i wybuchnęły śmiechem. Milka nie wzięła jednak tego za żart i postanowiła spełnić ich warunki.
  • Zobaczycie, na pewno zdam egzamin na żabę – mruknęła odchodząc. Żabki słysząc to znów wybuchnęły śmiechem , ale zaraz zajęły się zabawą. Milka poszła do swojej kryjówki, żeby się zastanowić.
  • Ze skakaniem nie mam problemów – zamruczała do siebie. Potem pomyślała nad złapaniem muchy. Już kiedyś próbowała upolować jedną, która przeszkadzała jej swoim brzęczeniem, w spaniu, ale niestety mucha była szybsza. Po chwili przypomniała sobie, że widziała niedawno pajęczynę, w pomieszczeniu gospodarczym, w którą zawsze wpadały jakieś muchy. Czym prędzej pobiegła to sprawdzić. I tym razem w pajęczynie szamotała się jakaś mucha. Milka przyjrzała jej się dokładnie. Mucha trzepotała posklejanymi skrzydełkami i wołała ratunku.
  • Poczekaj jak wymyślę, jak być zieloną, to wrócę i cię uratuję – krzyknęła i już jej nie było. Teraz czekało na nią najtrudniejsze zadanie. Już miała przyozdobić swoją sierść zielonymi listkami, gdy przypomniała sobie, że zabarwiła kiedyś na zielono łapę od świeżo skoszonej trawy. Zadowolona z siebie zaczęła przewracać się na trawniku, wcierając w sierść zielony barwnik z trawy. Nie udało jej się ufarbować dokładnie, ale już po chwili miała na całym ciele zielone plamki.


  • Mogę przecież być plamiastą żabką – stwierdziła po obejrzeniu się. Bardzo ucieszona pobiegła w podskokach do pomieszczenia gospodarczego po muchę, a zaraz potem podskakując skierowała się w stronę oczka wodnego. Obeszła je dwukrotnie dookoła, ale nie znalazła żabek. Mucha bzyczała jej między zębami i próbowała uciekać. Wreszcie zrezygnowana przystanęła przy kamieniu, po którym wędrował ślimak.

  • Cześć, co masz taką strasznie smutną minkę? - zapytał.
  • Mmmm - Milka próbowała odpowiedzieć. Po chwili wypluła muchę i przydepnęła jej skrzydełka łapką. - Szukam takich dwóch zielonych żabek, które jeszcze niedawno się tu bawiły – odpowiedziała.
  • Nie ma ich już, bo nad oczkiem przelatywał bocian, który poluje na żabki i one prędko uciekły do swoich rodziców. Słyszałem jak mówiły do siebie, że nie widziały jeszcze tak wielkiego bociana – opowiadał ślimak. Z każdym jego słowem w Milce narastało przerażenie. Ostatnie słowa ślimaka słyszała już w biegu. Zostawiła muchę, która z radością wzbiła się w powietrze i pobiegła ukryć się w tujach. Wieczorem zastała ją tam Pyza.
  • Ty znowu tu się wylegujesz! – nakrzyczała na nią.- Wychodź natychmiast! - rozkazała. Milka pokiwała głową. Wtedy właśnie Pyza zauważyła, że jej siostra cała się trzęsie.
  • Co ci jest?- spytała już spokojniej – Jesteś chora?
  • Nie, tylko nie mogę wyjść, bo nad ogrodem lata wielki bocian i może mnie zjeść.
  • Coś ty znowu wymyśliła – znów krzyknęła Pyza – przecież ty jesteś pieskiem, a on poluje na żaby. Wychodź natychmiast.
  • Nie wyjdę! - warknęła Milka i weszła jeszcze głębiej. - On może nie wiedzieć, że ja jeszcze nie jestem żabą – dodała i znów się zatrzęsła ze strachu.
  • Ja nic nie rozumiem. Wychodź i mi wszystko opowiedz . Milka wysunęła zielony łepek i zaczęła tłumaczyć siostrze wszystko od początku.
  • Piesek nie może być żabką. Żabką się trzeba urodzić, a ty urodziłaś się pieskiem. - wyjaśniała cierpliwie Pyza wyciągając Milkę za ucho spod krzaków. W końcu udało się jej jakoś ją przekonać. Wieczorem u babci w domu, zwierzątka ułożyły się na swoim posłaniu, ale Milka wciąż się jeszcze kręciła.

  • No co tam? - warknęła Pyza.
  • Ale jakby co, to wytłumaczysz temu bocianowi, że ja jeszcze nie zdawałam tego egzaminu na żabkę. - odezwała się Milka i przytuliła swój zielony łepek do zaskoczonej siostry.
  • Czy ty kiedyś widziałaś żabę z wielkim puszystym ogonkiem – zapytała powstrzymując wybuch śmiechu
  • Chyba nie- odparła Milka
  • To się nie martw, bo on na pewno też nie widział. - powiedziała ziewając Pyza.

sobota, 11 maja 2013

Bajki babci Doty - Świetlik



Cały dzień padał deszcz, więc pieski drzemały na tarasie. Od czasu do czasu, gdy dobiegł do nich jakiś dźwięk, leniwie podnosiły łebki, ale za chwilę znów zapadały w sen. W końcu zerwał się wiatr i krople deszczu i tam dotarły. Oba pieski musiały przenieść się do budy. Pod wieczór pogoda trochę się poprawiła. Pyza i Milka wygłodniałe, ruszyły w kierunku swoich misek. Okazało się jednak, że ulewa uszkodziła wiszącą tam lampę.











  • Nic nie widzę – powiedziała Milka, kierując się do miski swojej siostry, bo ta była wypełniona jeszcze karmą po brzegi.
  • Zdaj się w takim razie na swój świetny węch – warknęła Pyza odpychając ją delikatnie, ale stanowczo. Po chwili słychać było głośne mlaskanie i wylizywanie.
  • Chyba znowu pomyliłaś miski – stwierdziła Pyza, wyczuwając nad sobą wielki biały łepek.
  • Bo moja miska jest już zupełnie pusta, a w twojej jest jeszcze dużo pyszności – odpowiedziała Milka, bardzo miłym głosikiem.
  • Chyba jednak dobrze widzisz, pomimo tych ciemności, skoro dojrzałaś moją karmę? - odparła Pyza nabierając kilka kulek do pyszczka – Jak jesteś jeszcze głodna to pozbieraj wszystkie kawałki, które wysypałaś i teraz leżą dookoła.
  • No wiesz w takiej ciemności, może jednak się ze mną podzielisz ?
  • Nie! – krzyknęła teraz już zdenerwowana Pyza – Posprzątaj wszystko, a jak nie widzisz to poproś świetlika, żeby ci poświecił.
  • Świetlika? - zdziwiła się Milka.
  • Tak, to taki chrząszcz, który świeci w ciemności. Wprowadził się niedawno do nas. Lata często w okolicach krzewu dziurawca. - wyjaśniła Pyza i znów zajęła się jedzeniem. Milce nie trzeba było powtarzać tego dwa razy. Zaciekawiona pobiegła odszukać świetlika. To nie było wcale trudne. Już z daleka nad krzewem dziurawca ujrzała unoszącą się, małą, świecącą kropeczkę.
  • Cześć, ja jestem Milka – przedstawiła się grzecznie. Świetlik przysiadł na chwilę na listku.
  • Witam, ja jestem świetlik – odpowiedział i znów zaczął latać.
  • Usiądź jeszcze na chwilkę, bo od tego patrzenia na ciebie kręci mi się w głowie – poprosiła machając przy tym łebkiem na wszystkie strony, bo świetlik przenosił się to w jedno, to w drugie miejsce.
  • Nie mogę – odparł nadal latając. - Jestem bardzo zajęty. Chcę tu założyć rodzinę. Będę tu mieć żonę i urodzą mi się dzieci. Muszę więc wszystko przygotować. - dodał i znów jego światełko migotało między listkami.
  • Ale ja cię potrzebuję przy mojej misce, bo tam uszkodziła się lampa i jest teraz ciemno – tłumaczyła Milka.
  • Nie mam czasu – odkrzyknął do niej świetlik i już migotał w innym miejscu. Milka odeszła zrezygnowana.
  • Muszę coś wymyślić, bo inaczej szukanie każdego upuszczonego kawałka karmy zajmie mi bardzo dużo czasu, a przecież nadal jestem głodna – mruknęła do siebie, a na potwierdzenie jej słów rozległo się głośne burczenie w jej brzuszku. Postała chwilę zamyślona.
  • Już wiem – powiedziała i pobiegła w kierunku oczka wodnego, gdzie rosła mała choinka. Babcia niedawno obcinała jej dolne gałęzie, więc po jej pniu nadal jeszcze spływała żywica. Była bardzo klejąca. Milka przekonała się o tym, gdy kiedyś zasnęła pod takim drzewkiem. Obudziła się wtedy cała w żywicy i wszystko się do niej przylepiało. Babcia musiała ją długo szorować, a nawet część zabrudzonej sierści trzeba było wyciąć. Milka wzdrygnęła się na samo wspomnienie tamtej przygody.
  • Ale czego się nie robi dla jedzenia – westchnęła i przyłożyła łepek do drzewa. Po chwili czubek głowy miała umazany żywicą. Zadowolona z siebie pobiegła z powrotem do świetlika.
  • Wiesz co? - rozpoczęła przymilnym głosikiem. Nie będę ci zajmować już więcej czasu, ale mam jedną malutką prośbę. - dodała i podeszła bliżej. - Może mógłbyś mi usiąść na chwilę na czubku łepka, chcę coś lepiej zobaczyć, a ty w ten sposób poświecisz mi trochę.
  • Dobrze – zgodził się świetlik - ale szybko, bo mam jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia.- stwierdził i usiadł we wskazanym miejscu. Zaraz potem zrozumiał o co chodziło pieskowi. Skrzydełka przykleiły mu się do żywicy i nie mógł odlecieć. Zdenerwowany bardzo wykrzykiwał groźnie, ale Milka już biegła do swojej miski.

  • Nie denerwuj się tak – starała się go pocieszyć – jak się najem to cię wypuszczę. Gdy Pyza popatrzyła w okolicę misek, zobaczyła siostrę zgrabnie zbierającą wszystkie małe kulki karmy. Było to możliwe tylko dzięki temu, że oświetlało je światełko świetlika. Już miała ją pochwalić, gdy usłyszała jego zdenerwowany krzyk. Podbiegła szybko zdziwiona i od razu wszystko zrozumiała.
  • Milka! - zawołała wściekła na siostrę – jak mogłaś zrobić coś takiego, temu biednemu świetlikowi – warczała groźnie
  • Ja nic nie zrobiłam – broniła się Milka, na wszelki wypadek odsuwając się jak najdalej.
  • Po pierwsze, to on sam usiadł mi na główce, a po drugie to chyba nie ma tak źle, bo przecież go noszę , a on sobie tylko leży i świeci. - wyliczała – No może trochę go zmęczyło to wykrzykiwanie i machanie nóżkami, ale przecież mógłby tam leżeć spokojnie, prawda? – dodała wzruszając ramionami. - A po trzecie, powinien się cieszyć, że robi dobry uczynek, podświetlając mi troszkę. Pyza nie wytrzymała. Doskoczyła do siostry. Miała tak wściekłą minę, że Milka nawet nie drgnęła ze strachu. Pyza warczała groźnie i musiała się bardzo powstrzymywać, by nie ugryźć siostry.
  • Nikomu nie wolno robić krzywdy, więc i ja tobie nic nie zrobię – odparła wreszcie. Natychmiast odklej świetlika od swojej głowy! - rozkazała. Zanieś go nad oczko i pomóż mu się umyć. Tylko niech ci nie przyjdzie do głowy go tam wrzucić, bo on jest mały i mógłby się utopić.- kontynuowała nadal zdenerwowana. Milka skulona słuchała wszystkiego uważnie.
  • Nie dziękuję za mycie – odezwał się wreszcie świetlik przerażony perspektywą kąpieli w oczku wodnym– poradzę sobie sam – dodał.- Proszę mnie tylko odczepić. Milka jednym ruchem łapy strzepnęła świetlika na ziemię. Mimo że jego skrzydełka były posklejane, udało mu się trochę niezgrabnie polecieć .
  • Nawet mi nie podziękował za uwolnienie – westchnęła Milka. Pyza znów zawarczała groźnie. Na wszelki wypadek biały piesek wolał się szybko oddalić z tego miejsca. Pyza nadal zła na siostrę mruczała coś pod nosem. Milka wiedziała, że musi być teraz bardzo grzeczna, bo już dość na dzisiaj narozrabiała. Przebiegając po ogrodzie dojrzała pod niektórymi krzakami, dziwne kamienie, z których wydobywało się światło. To babcia postawiła tam zakupione niedawno lampki.
  • Ojej! - krzyknęła, nie wiedząc o tym Milka. - Pyza pomyśli, że przygniotłam kamieniami całą rodzinę świetlika – powiedziała przerażona i prędko uciekła schować się w krzaki.