Łączna liczba wyświetleń

sobota, 11 maja 2013

Bajki babci Doty - Świetlik



Cały dzień padał deszcz, więc pieski drzemały na tarasie. Od czasu do czasu, gdy dobiegł do nich jakiś dźwięk, leniwie podnosiły łebki, ale za chwilę znów zapadały w sen. W końcu zerwał się wiatr i krople deszczu i tam dotarły. Oba pieski musiały przenieść się do budy. Pod wieczór pogoda trochę się poprawiła. Pyza i Milka wygłodniałe, ruszyły w kierunku swoich misek. Okazało się jednak, że ulewa uszkodziła wiszącą tam lampę.











  • Nic nie widzę – powiedziała Milka, kierując się do miski swojej siostry, bo ta była wypełniona jeszcze karmą po brzegi.
  • Zdaj się w takim razie na swój świetny węch – warknęła Pyza odpychając ją delikatnie, ale stanowczo. Po chwili słychać było głośne mlaskanie i wylizywanie.
  • Chyba znowu pomyliłaś miski – stwierdziła Pyza, wyczuwając nad sobą wielki biały łepek.
  • Bo moja miska jest już zupełnie pusta, a w twojej jest jeszcze dużo pyszności – odpowiedziała Milka, bardzo miłym głosikiem.
  • Chyba jednak dobrze widzisz, pomimo tych ciemności, skoro dojrzałaś moją karmę? - odparła Pyza nabierając kilka kulek do pyszczka – Jak jesteś jeszcze głodna to pozbieraj wszystkie kawałki, które wysypałaś i teraz leżą dookoła.
  • No wiesz w takiej ciemności, może jednak się ze mną podzielisz ?
  • Nie! – krzyknęła teraz już zdenerwowana Pyza – Posprzątaj wszystko, a jak nie widzisz to poproś świetlika, żeby ci poświecił.
  • Świetlika? - zdziwiła się Milka.
  • Tak, to taki chrząszcz, który świeci w ciemności. Wprowadził się niedawno do nas. Lata często w okolicach krzewu dziurawca. - wyjaśniła Pyza i znów zajęła się jedzeniem. Milce nie trzeba było powtarzać tego dwa razy. Zaciekawiona pobiegła odszukać świetlika. To nie było wcale trudne. Już z daleka nad krzewem dziurawca ujrzała unoszącą się, małą, świecącą kropeczkę.
  • Cześć, ja jestem Milka – przedstawiła się grzecznie. Świetlik przysiadł na chwilę na listku.
  • Witam, ja jestem świetlik – odpowiedział i znów zaczął latać.
  • Usiądź jeszcze na chwilkę, bo od tego patrzenia na ciebie kręci mi się w głowie – poprosiła machając przy tym łebkiem na wszystkie strony, bo świetlik przenosił się to w jedno, to w drugie miejsce.
  • Nie mogę – odparł nadal latając. - Jestem bardzo zajęty. Chcę tu założyć rodzinę. Będę tu mieć żonę i urodzą mi się dzieci. Muszę więc wszystko przygotować. - dodał i znów jego światełko migotało między listkami.
  • Ale ja cię potrzebuję przy mojej misce, bo tam uszkodziła się lampa i jest teraz ciemno – tłumaczyła Milka.
  • Nie mam czasu – odkrzyknął do niej świetlik i już migotał w innym miejscu. Milka odeszła zrezygnowana.
  • Muszę coś wymyślić, bo inaczej szukanie każdego upuszczonego kawałka karmy zajmie mi bardzo dużo czasu, a przecież nadal jestem głodna – mruknęła do siebie, a na potwierdzenie jej słów rozległo się głośne burczenie w jej brzuszku. Postała chwilę zamyślona.
  • Już wiem – powiedziała i pobiegła w kierunku oczka wodnego, gdzie rosła mała choinka. Babcia niedawno obcinała jej dolne gałęzie, więc po jej pniu nadal jeszcze spływała żywica. Była bardzo klejąca. Milka przekonała się o tym, gdy kiedyś zasnęła pod takim drzewkiem. Obudziła się wtedy cała w żywicy i wszystko się do niej przylepiało. Babcia musiała ją długo szorować, a nawet część zabrudzonej sierści trzeba było wyciąć. Milka wzdrygnęła się na samo wspomnienie tamtej przygody.
  • Ale czego się nie robi dla jedzenia – westchnęła i przyłożyła łepek do drzewa. Po chwili czubek głowy miała umazany żywicą. Zadowolona z siebie pobiegła z powrotem do świetlika.
  • Wiesz co? - rozpoczęła przymilnym głosikiem. Nie będę ci zajmować już więcej czasu, ale mam jedną malutką prośbę. - dodała i podeszła bliżej. - Może mógłbyś mi usiąść na chwilę na czubku łepka, chcę coś lepiej zobaczyć, a ty w ten sposób poświecisz mi trochę.
  • Dobrze – zgodził się świetlik - ale szybko, bo mam jeszcze mnóstwo rzeczy do zrobienia.- stwierdził i usiadł we wskazanym miejscu. Zaraz potem zrozumiał o co chodziło pieskowi. Skrzydełka przykleiły mu się do żywicy i nie mógł odlecieć. Zdenerwowany bardzo wykrzykiwał groźnie, ale Milka już biegła do swojej miski.

  • Nie denerwuj się tak – starała się go pocieszyć – jak się najem to cię wypuszczę. Gdy Pyza popatrzyła w okolicę misek, zobaczyła siostrę zgrabnie zbierającą wszystkie małe kulki karmy. Było to możliwe tylko dzięki temu, że oświetlało je światełko świetlika. Już miała ją pochwalić, gdy usłyszała jego zdenerwowany krzyk. Podbiegła szybko zdziwiona i od razu wszystko zrozumiała.
  • Milka! - zawołała wściekła na siostrę – jak mogłaś zrobić coś takiego, temu biednemu świetlikowi – warczała groźnie
  • Ja nic nie zrobiłam – broniła się Milka, na wszelki wypadek odsuwając się jak najdalej.
  • Po pierwsze, to on sam usiadł mi na główce, a po drugie to chyba nie ma tak źle, bo przecież go noszę , a on sobie tylko leży i świeci. - wyliczała – No może trochę go zmęczyło to wykrzykiwanie i machanie nóżkami, ale przecież mógłby tam leżeć spokojnie, prawda? – dodała wzruszając ramionami. - A po trzecie, powinien się cieszyć, że robi dobry uczynek, podświetlając mi troszkę. Pyza nie wytrzymała. Doskoczyła do siostry. Miała tak wściekłą minę, że Milka nawet nie drgnęła ze strachu. Pyza warczała groźnie i musiała się bardzo powstrzymywać, by nie ugryźć siostry.
  • Nikomu nie wolno robić krzywdy, więc i ja tobie nic nie zrobię – odparła wreszcie. Natychmiast odklej świetlika od swojej głowy! - rozkazała. Zanieś go nad oczko i pomóż mu się umyć. Tylko niech ci nie przyjdzie do głowy go tam wrzucić, bo on jest mały i mógłby się utopić.- kontynuowała nadal zdenerwowana. Milka skulona słuchała wszystkiego uważnie.
  • Nie dziękuję za mycie – odezwał się wreszcie świetlik przerażony perspektywą kąpieli w oczku wodnym– poradzę sobie sam – dodał.- Proszę mnie tylko odczepić. Milka jednym ruchem łapy strzepnęła świetlika na ziemię. Mimo że jego skrzydełka były posklejane, udało mu się trochę niezgrabnie polecieć .
  • Nawet mi nie podziękował za uwolnienie – westchnęła Milka. Pyza znów zawarczała groźnie. Na wszelki wypadek biały piesek wolał się szybko oddalić z tego miejsca. Pyza nadal zła na siostrę mruczała coś pod nosem. Milka wiedziała, że musi być teraz bardzo grzeczna, bo już dość na dzisiaj narozrabiała. Przebiegając po ogrodzie dojrzała pod niektórymi krzakami, dziwne kamienie, z których wydobywało się światło. To babcia postawiła tam zakupione niedawno lampki.
  • Ojej! - krzyknęła, nie wiedząc o tym Milka. - Pyza pomyśli, że przygniotłam kamieniami całą rodzinę świetlika – powiedziała przerażona i prędko uciekła schować się w krzaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz