Łączna liczba wyświetleń

piątek, 22 listopada 2013

Zarażona


Jesień w tym roku była dość długa i ciepła, ale zima zbliżała się nieubłaganie. Noce stawały się zimniejsze, a rano coraz częściej wszystko było pokryte białym, srebrzącym się w słońcu, nalotem. Babcia Dota wypuściła swoje pieski na dwór i zabrała się do szykowania im śniadania. Po chwili wyszła z domu, niosąc w obu rękach, dwie miski wypełnione pyszną parującą strawą. Milka i Pyza były już oczywiście tuż przy niej. Skakały uradowane i dokładnie obwąchiwały, zastanawiając się, co tym razem dostaną. Babcia postawiła właśnie jedną miskę i już nachylała się aby postawić drugą, gdy nagle cała się zatrzęsła, a z jej ust wydobył się dziwny dźwięk.
  • A psik! A psik! Miska Milki nieco się przechyliła i część jej zawartości wylała się na ziemię.
  • O przepraszam Mileczko, będziesz musiała trochę zjeść z ziemi – powiedziała babcia wyciągając z kieszeni niebieską chusteczkę i wycierając nią nos. - A psik! A psik! Znowu wyrwało się babci, aż z oczu popłynęły jej łzy. Przetarła nos chusteczką i szybko weszła do domu.
  • Nie no! Nie ma powodu do płaczu – odpowiedziała nieco zdziwiona Milka. Kończyła już właśnie wylizywać miskę, a i na ziemi też nie było śladu po niedawnym wypadku.
  • A to a psik to jakieś nowe powitanie, czy co? - zastanawiała się głośno. Pyza nadal jadła, ale przerwała na chwilę, żeby odpowiedzieć siostrze.
  • To nie powitanie, tylko babcia ma katar i kicha. A łzy jej lecą też z powodu tego kataru – wyjaśniła krótko i znów schyliła się nad swoją miską.
  • A skąd ona go wzięła i czy to coś strasznego i dlatego płacze ? - zainteresowała się biała psina.
    - Ktoś pewnie na nią kichnął i się zaraziła. Katar to choroba nosa. Nie jest straszna, tylko nieprzyjemna. Często przy niej boli głowa i lecą łzy z oczu. Trzeba się ciepło ubierać i uważać, by nikogo nie zarazić. - wyjaśniła jej siostra i pobiegła do swoich zajęć. Milka położyła się pod drzewem myśląc nad tym co usłyszała. Zaraz jednak zamknęły się jej wielkie, ciągle rozbiegane oczy i słychać było miarowe oddychanie. Obudził ją odgłos otwieranych drzwi. To znowu babcia wyszła do ogrodu. Była ubrana w ciepłą kurtkę, szalik i czapkę. W ręku trzymała jakiś niebieski pakunek. Milka już miała do niej podbiec, gdy nagle zaniepokoiło ją jej dziwne zachowanie. Babcia właśnie podeszła do klombu, pośrodku ogrodu. Popatrzyła na rosnące tam rośliny. Niektóre po dotykała, coś mówiąc pod nosem do siebie. W końcu stanęła przy jednej i nagle..
  • A psik! A psik! - aż cała się zatrzęsła. Wytarła nos w chusteczkę. Potem wyjęła dziwny niebieski worek i nałożyła na roślinę, przewiązując ją sznurkiem. Spojrzała z podziwem i zadowolona z siebie podreptała dalej.

    Milka podeszła bliżej, ale nie za blisko.
  • A co to ma być u licha? – zawarczała groźnie. Babcia zdążyła już przejść kawałek dalej. Tam też przyjrzała się roślinom i znów rozległo się znajome
  • A psik! A psik!. Kolejny krzew został przykryty niebieskim workiem i przewiązany sznurkiem. Milka trzymała się z daleka, przyglądając się wszystkiemu z niepokojem. Babcia jeszcze w kilku miejscach założyła niebieskie worki, a dziwne a psik! ciągle przerywało ciszę.

     W końcu wycieczka po ogrodzie dobiegła końca i babcia zmierzała już do domu. Nagle ujrzała wyglądającą zza domu Milkę.
  • Co tam piesku? - zawołała do niej – Choć trochę cię poklepię. Milka zastanowiła się chwilkę, ale uwielbiała swoją panią, więc zaraz do niej podbiegła machając z radości wielkim, białym ogonem.
  • Dobra psinka – klepała ją babcia. Nagle jednak znów wyrwało jej się A psik! A psik! Zrezygnowana wyjęła chusteczkę, wytarła nos i szybko weszła do domu kręcąc niezadowolona głową. Na dworze, przed domem stała w zupełnym bezruchu Milka. Jej mina zdradzała, że jest bardzo przerażona.
  • Co ci się stało? - zapiszczała na jej widok, przechodząca tamtędy jej koleżanka myszka.
  • Dobrze, że jesteś – ucieszyła się psina, ale nadal nie wykonała żadnego ruchu.
  • Nie podchodź do mnie!- krzyknęła, widząc, że myszka podchodzi bliżej. - Jestem zarażona katarem. To taka choroba nosa. Zaraz będę mówiła dziwne a psik! Zamiast chau chau. Musisz mi przynieść jeden niebieski worek. Leży na tarasie. Tylko biegnij szybko – wyrzuciła z siebie jednym tchem. Myszka od razu zrozumiała, że to poważna sprawa i popędziła spełnić jej dziwną prośbę. Po chwili, bardzo zziajana wróciła, ciągnąc za sobą niebieski worek.
  • Dzięki, lepiej uciekaj do domu – powiedziała Milka i zaczęła naciągać sobie worek na łepek. Gdy po wielu próbach w końcu jej się udało, ułożyła się pod ścianą ciężko dysząc.
  • Milka!Coś ty znowu wymyśliła! Zdejmuj to natychmiast – usłyszała nagle bardzo zdenerwowany głos siostry. Poderwała się na nogi i nic nie widząc w worku na oczach weszła wprost na nią, a potem wpadła na stojącą obok taczkę, wywracając ją do góry nogami. Hałas był wielki. Pyza zdarła siostrze worek z łepka i stała teraz naprzeciw niej głośno warcząc.
  • Co to za głupia zabawa! - krzyczała – Mogłaś się udusić, albo zrobić sobie inną krzywdę.
Milka roztarła łapką guz na łebku, który powstał po zderzeniu z taczką.
  • Czy ty w końcu wydoroślejesz – Pyza nadal warczała na siostrę.
  • Ale ja jestem zarażona katarem, bo babcia na mnie kichnęła. Jak kichnęła na roślinki , to je przykrywała workiem, a mnie zapomniała przykryć, to sama sobie założyłam ten worek - pokazała łebkiem z dumą na leżący obok niebieski przedmiot.
  • Oj! siostrzyczko i co ja mam z tobą zrobić – powiedziała Pyza już nieco mniej zdenerwowana. Pieski nie zarażają się od ludzi katarem.
  • To fajnie. Szkoda tylko tych biednych krzaczków. - odetchnęła z ulgą biała psinka.
  • Krzaczki też się nie zaraziły. Babcia ubrała je w te worki na zimę. Wybrała tylko te najcenniejsze i najbardziej wrażliwe na mróz. - Pyza pokręciła jeszcze łepkiem i pobiegła w kierunku ogrodzenia sprawdzić dobiegające stamtąd odgłosy. Wieczorem bardzo zmęczona wracała do domu. Jakież było jej zdziwienie , gdy przed drzwiami, na tarasie ujrzała Milkę znów ubraną w niebieski worek. Tym razem na szczęście przykrywał tylko jej tułów i szyję. Cztery łapy wystawały przez wygryzione dziury.

  • Milka, czy ty nic nie rozumiesz! Ty! Nie! Masz! Kataru! - zawarczała Pyza ledwo powstrzymując śmiech, bo widok był bardzo komiczny.
  • Ale ja jestem najcenniejsza i najbardziej wrażliwa na mróz – odpowiedziała jej siostra pięknie się do niej uśmiechając.
  • Ale pieski nie noszą ubrań, bo na zimę ich sierść robi się grubsza i odporniejsza na niskie temperatury.
  • To nie mogłaś mi tego powiedzieć od razu – zdenerwowała się Milka i zaczęła rozrywać swoje niebieskie okrycie. Po chwili znowu była białym pieskiem, tyko na tarasie leżały resztki niebieskiego worka. Milka wchodząc do domu spojrzała na nie przerażonym wzrokiem
  • Trudno, z tego jutro się jakoś wytłumaczę – ziewnęła zrezygnowana.
     

1 komentarz:

  1. Podobają mi się Pani bajki :) Mojemu 2-latkowi opowiadałam różne bajki, raz o swoim piesku z dzieciństwa i od tamtej pory codziennie słyszę wieczorem "bajkę o mamy hau" pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń