Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Karp wigilijny

Nadszedł grudzień. Babcia kończyła przygotowania do świąt. W pokoju stała już pięknie ubrana choinka, a w całym domu unosiły się zapachy wigilijnych potraw. W łazience, w wannie, pływał dorodny karp, którego babcia właśnie przywiozła ze sklepu. Pieski weszły dzisiaj do domu trochę wcześniej i z ciekawością przyglądały się, jak ich pani krząta się po kuchni. Milka usłyszała dziwny plusk dobiegający z łazienki i poszła sprawdzić co się tam dzieje. Wsadziła swój biały łepek przez uchylone drzwi i rozglądała się z ciekawością. Na wszelki wypadek nie weszła cała, bo babcia nie pozwalała tam wchodzić pieskom. Gdy jednak znowu usłyszała plusk, postanowiła sprawdzić to miejsce dokładniej. W wannie zobaczyła pływającą wielką rybę.
 - Dlaczego kąpiesz się u babci w łazience – zapytała ją oburzona – Nie wiesz, że tu nie wolno wchodzić żadnym zwierzątkom. Ryba nic nie odpowiedziała, tylko znów plusnęła ogonkiem i przepłynęła w drugi koniec wanny. Milka jeszcze kilka razy do niej zagadywała, ale nie uzyskawszy odpowiedzi, pobiegła opowiedzieć o swoim odkryciu siostrze.
 - Pyza, u babci w wannie myje się jakaś ryba i wcale mnie nie słucha, jak mówię, że tam nie wolno wchodzić.
  - Oj, Milka. Przecież to karp wigilijny. Babcia go usmaży i poda na wigilię. To taka tradycja. Karp jest jedną z dwunastu potraw, które się przyrządza na wigilię. - wytłumaczyła Pyza. - Idź przypilnuj, żeby nie wyskoczył z wanny, to będzie z ciebie w końcu jakiś pożytek. Milka kiwnęła łebkiem i poszła z powrotem do łazienki. Usiadła przy samej wannie, łepek oparła o jej krawędź i przyglądała się pływającemu karpiowi. Minkę miała bardzo zatroskaną, bo ciągle myślała o tym co powiedziała jej siostra. W końcu wstała i odezwała się.
 - Ja cię uratuję rybko – powiedziała i zanurzyła swój biały łepek w wodzie. Rybka ujrzawszy dużego psa obok siebie, wyskoczyła do góry i wypadła z wanny na podłogę.
 - Dobrze, że mi pomagasz – powiedziała, widząc to Milka i chwyciła przerażoną rybkę za ogon i pobiegła z nią do sypialni babci. Tam rzuciła karpia na łóżko i naciągnęła na niego kocyk.
 - Tu będzie ci ciepło i nikt cię nie znajdzie – wyjaśniła i pobiegła zobaczyć co dzieje się w kuchni.
 - Jak tam nasza ryba? – spytała ją Pyza.
 - Wiesz, chyba gdzieś poszła, bo już jej nie ma w wannie – odpowiedziała jej Milka robiąc bardzo niewinną minkę.
 - Co?! - zdziwiła się Pyza i pobiegła sama to sprawdzić. Wbiegła do łazienki i zobaczyła, że w wannie rzeczywiście nie ma ryby. Naokoło wanny było pełno wody. Pyza obwąchała wszystko dokładnie i znalazła ślady prowadzące do babci sypialni. Weszła tam, a na łóżku szamotała się ryba. Miała otwarty pyszczek i skakała to w jedną, to w drugą stronę.
 - Ona chyba chce powiedzieć, że mi dziękuje – odezwała się Milka, która weszła do sypialni za siostrą. Tylko pewnie nie wie jak to zrobić najlepiej i dlatego otwiera i zamyka pyszczek – dodała pewnym głosem. Pyza podeszła szybko do ryby chwyciła ją za ogonek i nie zwracając uwagi na protestującą siostrę, wrzuciła ją do wanny.
 - No i teraz już nic nie powie. Bo znowu ją wrzuciłaś do wody – oburzyła się Milka.
 - Ryby nie mówią – krzyknęła Pyza – I co ci przyszło do głowy, żeby wyjmować ją z wanny, przecież miałaś ją pilnować.
 - Chciałam uratować jej życie – odparła urażona Milka – ja się z nią zaprzyjaźniłam i nie pozwolę jej zjeść – dodała po chwili i warknęła na znak, że mówi bardzo poważnie.
 - Mnie też jest szkoda tej ryby, ale wyjmowanie jej z wody to żaden ratunek. Ryby nie potrafią oddychać tak jak my powietrzem. One muszą być w wodzie żeby żyć. - wyjaśniła i pobiegła, bo babcia ją zawołała.
 - A ja i tak cię uratuję – powiedział Milka przyglądając się pluskającej się w wannie rybce. - Tylko muszę jeszcze pomyśleć jak – dodała po chwili. Potem wstała i poszła poszukać miejsca, w którym da się ukryć jej nową przyjaciółkę. Obeszła kuchnię, ale tam nic nie znalazła. W spiżarni stał duży garnek przykryty pokrywką. Zajrzała tam i okazało się, że jest pełen kompotu wigilijnego.
 - No tu będzie świetnie – powiedziała do siebie i pobiegła do łazienki. Po chwili wróciła niosąc w pysku szamoczącą się rybę. Już miała ją wrzucić do garnka, gdy nadbiegła Pyza.
 - Co ty robisz! – krzyknęła i wytrąciła jej rybę w ostatniej chwili. Prędko chwyciła ją za ogonek i pobiegła z nią do łazienki. Milka biegła za nią.
 - Chcę ją tylko uratować – tłumaczyła siostrze – a ta woda w garnku wydawała się najlepszym miejscem. W dodatku była słodziutka, więc chyba by jej smakowała.
 - Ryby żyją tylko w czystej wodzie – wyjaśniła jej znowu Pyza i znów musiała biec pomagać babci. Milka siedziała niepocieszona. Przyglądała się rybce ze smutną minką.
 - Już wiem! – krzyknęła w końcu i znów chwyciła ją za ogonek. Rozejrzała się tylko, czy nikt jej nie widzi i wyszła do ogrodu. Tam podeszła do oczka wodnego, wzięła duży zamach i wypuściła rybę z pyska. Słychać było głośny plusk i dziwne pacnięcie. Milka zadowolona z siebie wróciła do domu. Okazało się, że babcia z Pyzą idą właśnie do łazienki po rybę. Milka ukryła się za choinką i przyglądała im się bacznie.
 - A gdzie jest mój karp? – zawołała babcia rozglądając się dookoła. Pyza od razy domyśliła się co się stało i pobiegła poszukać siostry.
 - Co z nim znowu zrobiłaś?! – krzyknęła znajdując ją za choinką.
 - Zaniosłam go do innych naszych rybek – odparła dumnie Milka. Pyza wybiegła na dwór głośno szczekając. Zaciekawiona babcia pobiegła tuż za nią. Zatrzymały się przy oczku wodnym, gdzie ich oczom ukazał się dziwny widok. Oczko wodne było zamarznięte, tylko na wierzchu było trochę roztopionej wody. Na tafli lodu rzucała się biedna ryba próbując zaczerpnąć odrobinę wody. Ciągle więc skakała i upadając na lód rozchlapywała wodę.
 - Ona tak się cieszy – zawołała widząc to Milka.
 - Nie, ona próbuje nabrać trochę wody do pyszczka – odparła Pyza chwytając wyraźnie osłabłą już rybkę. Szybko znów pobiegła z nią do wanny. Babcia podreptała za nimi kręcąc głową. Zrozumiała od razu, dlaczego ryba się tu znalazła. Widząc z jak wielkim poświęceniem pieski próbują ratować karpia, postanowiła darować mu życie.
 - Cóż w tym roku będzie bez karpia – powiedziała wpuszczając rybkę do pobliskiego stawu, w którym żyło wiele jego kuzynów i kuzynek. Pieski stały obok swojej pani dumne, że tak postąpiła.
 - I w końcu udało mi się go uratować – westchnęła uradowana Milka.
 - Ale jak go wiozłyśmy, to wyglądał jakby wolał być zjedzony, niż przeżyć te twoje próby ratowania mu życia – powiedziała Pyza i przytuliła się do siostry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz