Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 11 grudnia 2012

Pierwszy śnieg

Na dworze zrobiło się już bardzo mroźno. Pieskom nie było zimno, bo ich futerka już przystosowały się do zimy. Niestety woda w oczku zamarzła całkowicie i nie mogły się jej napić. Babcia wystawiała im wodę w wiaderku, ale i ta zamarzała bardzo szybko.
 - Mógłby w końcu spaść śnieg – zawarczała zdenerwowana Milka, gdy jej czarny nosek odbił się od lodu.
 - Trzeba było przyjść od razu jak cię wołałam, a nie biegać po ogrodzie – stwierdziła widząc to Pyza – Musisz teraz poczekać, aż babcia wyniesie nową wodę. Milka niepocieszona odwróciła się w drugą stronę i podreptała pod wiatę, żeby tam ułożyć się na drzemkę. Jak tylko zamknęła oczy, już coś jej się śniło. Pyza musiała ją w końcu obudzić, by choć trochę popracowała. Niezadowolona z tego, Milka przeciągnęła się leniwie i spojrzała dookoła swoimi zaspanymi jeszcze oczkami. 
 - Śnieg! -wykrzyknęła radośnie i pobiegła na trawnik. Był on teraz cały przykryty białą, puchową kołderką. Od razu chwyciła spory kęs, ale niestety w jej ciepłym pyszczku śnieg zamienił się tylko w odrobinę wody. Aby zaspokoić więc swoje pragnienie musiała powtarzać tą czynność mnóstwo razy,. 
 - Szkoda, że tak mało tego śniegu mieści mi się do pyszczka – narzekała Milka – i że muszę, ciągle chodzić i chodzić, żeby go zbierać. Już mnie to zmęczyło – powiedziała do siebie i znów się położyła.
 - No śnieg sam do ciebie raczej nie przyjdzie – odparła Pyza i pobiegła w kierunku domu. Babcia właśnie wyszła na dwór i zabrała się za odśnieżanie. Wielką czerwoną łopatą przerzucała śnieg to w jedną, to w drugą stronę, robiąc w ten sposób ścieżkę. Pyza biegała wokół niej i sprawdzała, czy babcia dokładnie odśnieża. Milka spała na tyłach, a jej białe futerko nie odróżniało się od otoczenia. Babcia odśnieżyła już przed domem i poszła teraz z drugiej strony. Zebrała pełną łopatę śniegu i niechcący rzuciła go wprost na śpiącą Milkę.
 - Co się dzieje! – krzyknęła wystraszona psina.
 - Oj, bardzo cię przepraszam – otrzepywała ją ze śniegu babcia. Nie założyłam okularów, a na tym śniegu wcale cię nie widać – usprawiedliwiała się zmartwiona. Pyzę natomiast bardzo ta sytuacja rozbawiła.
 - A jednak śnieg sam przyszedł do ciebie – zaśmiała się i pobiegła dalej pomagać babci. Milka otrzepała dokładnie futerko i poszła tym razem pod swoje ulubione drzewo orzechowe. Ułożyła się zadowolona, bo tu najlepiej jej się wypoczywało. Niestety śnieg sypał już dosyć długo i na czubku drzewa była ogromna biała czapa. Milka spała już dłuższą chwilę, gdy do drzewa podleciały dwa kłócące się szpaki. Nie dość, że robiły dużo hałasu, to jeszcze machały skrzydełkami i przelatując nad wierzchołkiem drzewa strzepnęły cały, leżący tam śnieg. Spadł on wprost na Milkę, którą obudził właśnie hałas kłótni. Tym razem na czubku jej łebka usypała się spora warstwa śniegu.
 - Szkoda, że tylko na głowie masz śnieg, bo byłabyś świetnym bałwankiem – krzyknęła wesoło, widząc to Pyza. Milka spojrzała na nią obrażona i znów zaczęła oczyszczać swoje futerko. Wylizała się dokładnie i postanowiła, że musi znaleźć bezpieczniejsze miejsce do drzemki. Narzekając coś pod nosem przeszła od strony garażu i tam się położyła. Najpierw rozejrzała się dokładnie dookoła, czy i tu nie spotka ją jakaś nieprzyjemna niespodzianka.
 - Nie ma tu drzewa, a babcia już tu odśnieżyła – ucieszyła się i rozłożyła się do spania. Jak zwykle zasnęła bardzo szybko.
 Pojawienie się śniegu ucieszyło bardzo inne mieszkające w ogrodzie zwierzątka. Małe myszki wybiegły ze swojej norki. Biegały po białym puchu, a ich małe nóżki co rusz zapadały się w nim, tak,że trudno im było się wydostać. Wtedy pomagały sobie nawzajem, wygramolić się na powierzchnię, żeby za chwilę znów zapaść się ze śmiechem w śniegu. Bawiły się tak już dosyć długo. W końcu jedna z nich podpowiedziała nową zabawę.
 - Może znajdziemy jakąś górkę i będziemy zjeżdżać – zaproponowała innym. Pozostałe myszki chętnie się zgodziły i już po chwili wszystkie zajęły się szukaniem odpowiedniej górki. Nie było to łatwe, bo wszystkie były za niskie.
 - Ja chcę lepić bałwanka – zawołała najmłodsza z myszek.
 - Może poszukajmy jeszcze chwilę – poprosił jej starszy braciszek.
 - A może zjedziemy z dachu – zaproponował największy z nich rozrabiaka. Pozostałe myszki trochę się obawiały takiej wysokości, ale pomysłodawca wdrapywał się już po rynnie. Po chwili wszystkie myszki stały już na szczycie spadzistego dachu.
 - No to do dzieła! – krzyknął najodważniejszy i zaczął zjeżdżać w dół. Przyjaciele, widząc, że to świetna zabawa, też zjechali za nim. Okazało się niestety, że pędzą bardzo szybko i nie zatrzymają się na końcu dachu. Wszystkie myszki odbiły się od rynny i z wielkim przerażeniem i głośnym krzykiem, spadły wprost na śpiącą na dole Milkę. Jej miękkie futerko uratowało myszkom życie. Milka wstała zdenerwowana strzepując na ziemię wszystkie myszki. Okazało się jednak, że to nie koniec jej problemów. Zabawa myszek poruszyła całą pokrywę śniegową, która uzbierała się na dachu. Lawina śniegu spadła wprost na stojącego pod dachem pieska. Hałas spadającego śniegu zaniepokoił Pyzę i przybiegła zobaczyć co się dzieje. Gdy dobiegła na miejsce widok, który ujrzała bardzo ją rozbawił. Milka była teraz cała w śniegu i nie mogła się z niego wygramolić
 - No teraz jesteś prawdziwym bałwankiem – usiadła roześmiana obok siostry. Tuż obok niej zaśmiewały się trzy, małe myszki.
 - No i lepienie bałwanka, mamy na dzisiaj z głowy – powiedział do małej siostrzyczki braciszek i znów wszystkie myszki zaniosły się śmiechem. Milka próbowała nieporadnie wstać i się otrzepać, ale nóżki jej się rozjeżdżały.
 - Ja już nie chcę tego śniegu! – warknęła w końcu. Pyza znów się zaśmiała i zaczęła pomagać siostrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz