Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 6 stycznia 2013

Król lew

Babcia Dota wybrała się do Zoo ze swoimi dwoma wnukami Igorkiem i Arturkiem. Pieski wskoczyły do bagażnika i także postanowiły z nimi jechać.
 - Pieski nie mogą wchodzić do Zoo – powiedziała, widząc je babcia. Jednak Pyza i Milka ani myślały o wysiadaniu. Rozłożyły się wygodnie i udawały, że już zasnęły. 
 - No dobrze – ustąpiła w końcu babcia. Ale poczekacie grzecznie przed Zoo – dodała i uruchomiła silnik. Pieski od razu się podniosły, wychyliły łebki nad tylne siedzenie i polizały radośnie, obu siedzących tam chłopców. Podróż minęła szybko. Babcia pomogła wysiąść Arturkowi i Igorkowi, a potem otworzyła bagażnik i wypuściła swoje pupile. 
 - Musicie tu grzecznie czekać – nakazała im i poszła z chłopcami do Zoo. Milka i Pyza usiadły grzecznie przy samochodzie. Duże miasto było dla nich przerażające, więc raczej nie zamierzały się nigdzie ruszać. Zoo było jednak bardzo duże i wizyta babci i chłopców strasznie się przedłużała. Milka zmieniała swoją pozycję już kilka razy. Chwilę się nawet zdrzemnęła, ale odgłosy wokół szybko ją obudziły. W końcu znudziła się już tak bardzo, że postanowiła rozprostować nóżki.
 - Przejdę się tylko kawałek – powiedziała i odbiegła zanim Pyza zdążyła odpowiedzieć, że się nie zgadza. Milka poszła wzdłuż ogrodzenia. Nagle zobaczyła w siatce dziurę. Była idealnie taka, że udałoby się przez nią prześlizgnąć. Nie zastanawiając się długo, wsunęła najpierw łepek, a potem przeszła cała. Pamiętała, jak Pyza opowiadała jej, że mieszkają tu groźne zwierzęta. Bardzo cichutko podeszła do pierwszej napotkanej klatki. W środku leżał wilki kot. Miał wprawdzie dziwną grzywę wokół pyska, ale leżał z zamkniętymi oczami i nie wyglądał wcale groźnie.
 - Też mi groźne zwierzęta – Milka powiedziała do siebie – Przecież to tylko trochę większy kotek – dodała jeszcze i zaczęła się wolniutko oddalać, kręcąc przy tym łebkiem. Nagle zwierzę w klatce podniosło się i pokazało się pieskowi w całej okazałości.
 -Łał – wyrwało się Milce i już więcej nic nie mogła powiedzieć, bo dolna szczęka trochę jej opadła. Po chwili jednak doszła do siebie.
 - No może trochę duży kotek jesteś, ale żeby zaraz groźny, to chyba nie – powiedziała do siebie, ale na tyle głośno, że dziwne zwierze usłyszało i podeszło do kraty.
 - Ja jestem lew – odezwało się do Milki - Jestem królem zwierząt. Milka stanęła jak wryta.
 - Ja się nie zgadzam, żeby moim królem był kot – odpowiedziała odważnie – Kotka można fajnie pogonić po ogródku mojej babci, ale żeby był królem wszystkich zwierząt, to chyba jakaś bujda. Król powinien być najstraszniejszy – dodała jeszcze – a ja się ciebie nie boję.
 -Uuuuuuuu! - rozległ się straszny ryk, a pęd wydychanego powietrza zdmuchnął przerażonego pieska z chodnika. Milka przekoziołkowała parę razy, a gdy już się zatrzymała, stanęła na swych trzęsących się czterech łapach. Nie oglądając się ani na chwilę za siebie, popędziła najszybciej jak mogła. Nie zauważyła nawet jak przedostała się przez dziurę w płocie. Zatrzymała się dopiero obok swojej siostry. Łapki trzęsły jej się nadal. Dyszała bardzo szybko, bo dawno nie biegała z taką prędkością.
 - Dobrze, że przybiegłaś tak szybko, bo babcia z chłopcami zaraz tu będzie – powiedziała do niej Pyza, myśląc, że siostra tak zareagowała na jej wołanie. Babcia właśnie podeszła do samochodu. Widząc swoje pieski siedzące, tak jak je zostawiła, pochwaliła je i pogłaskała. Potem wszyscy wsiedli do samochodu i rozpoczęli podróż powrotną do domu. Pyza, jak zwykle zaczepiała chłopców, a oni odwracali się do niej i głaskali ją po pyszczku. Milka całą drogę była bardzo cicha. Leżała skulona i wyglądała, jakby spała. Nikt jednak nie zauważył, że ciągle trzęsie się jeszcze ze strachu. W końcu samochód się zatrzymał. Babcia weszła z chłopcami do domu, a Milka i Pyza pobiegły do swoich misek. Jadły w milczeniu, ale nie było to wcale dziwne, bo były bardzo głodne. Potem Pyza pobiegła zrobić obchód wokół domu i Milka została sama. Nadal miała przed oczami rozwścieczonego, wielkiego lwa i nadal słyszała ten przeraźliwy ryk. Na jej białym pyszczku widać było przerażenie. Nagle. zza leżącego tam drewna kominkowego. wybiegła gromada myszek. Wszystkie biegły bardzo szybko i miały podobnie jak ona przerażoną minkę.
 -Co się dzieje? – zawołała do nich Milka.
 - Goni nas jakiś wielki, obcy kot – odkrzyknęła jedna z nich i już ich nie było widać, bo wbiegły, przez dziurę do garażu. Milka usłyszała nadbiegające zwierzę. Od razu pomyślała, że też musi się gdzieś ukryć. Co sił w łapkach, popędziła do Pyzy.
 -Pyza uciekaj! – krzyczała już z daleka. - Chyba trochę zdenerwowałam naszego króla i teraz on uciekł z Zoo i przybiegł tu, aby mnie dorwać – wytłumaczyła chowając się za siostrą. Pyza już nie raz słyszała taki krzyk Milki i choć tym razem jej przerażenie wydawało się jakieś większe, to nie ruszyła się z miejsca
 - Szybko wytłumacz mi o co chodzi – nakazała. Milka wsunęła się głębiej za krzaczek i opowiedziała Pyzie o przygodzie w Zoo i o uciekających myszkach. Nawet spróbowała naśladować ten straszny lwi ryk, ale nie wyszło jej to za dobrze. Pyza już miała odpowiedzieć co o tym myśli, gdy dobiegł do nich dźwięk zbliżającego się z dużą szybkością zwierzęcia. Po chwili przed nimi stał zaskoczony ich obecnością, bury kot.
 - Co ty tu robisz w naszym ogrodzie?! – warknęła na niego Pyza.
 - Właśnie goniłem moją kolację – odparł kot, ale minę miał nie za tęgą. Wystraszył się bardzo tych dwóch nieznajomych psów, pomimo że tylko jeden stanął mu na drodze, a drugi obserwował wszystko zza krzaka.
 - To jest nasz ogród i my go pilnujemy, a mieszkające tu myszki to nasze przyjaciółki, a nie żadna kolacja – powiedziała ostro Pyza i zrobiła groźną minę.
 - Pomyśleć, że ja miałam ją za najgroźniejsze zwierze, gdy tak wygląda – zamruczała do siebie Milka. Bury kot wystraszył się jednak Pyzy, bo jednym susem przeskoczył ogrodzenie i już go nie było.
 - No widzisz, to nie lew, tylko jakiś zabłąkany kot – powiedziała Pyza i przytuliła siostrę. Po chwili doszła do wniosku, że jest już z nią wszystko w porządku, więc wróciła do swoich zajęć. Milka postanowiła nie wychodzić jednak spod krzaczka, tylko tam zrobiła sobie drzemkę. Po wrażeniach dzisiejszego dnia zasnęła od razu snem bardzo twardym. Po jakimś czasie podniosła zaspane powieki i ujrzała nad sobą pochyloną głowę kota. Nim uświadomiła sobie, że to tylko jej znajomy, mały kotek sąsiadów, zerwała się na nogi i zawarczała groźnie.
 - To ja już nie jestem twoim przyjacielem> – zamruczał wystraszony kotek.
 - Jesteś, jesteś – odpowiedziała, już znacznie spokojniejszym tonem Milka – Tylko nigdy na mnie nie rycz – dodała po chwili. Jej mały przyjaciel zrobił bardzo zdziwioną minę.
 - No i mam nadzieję, że będziesz o mnie pamiętał, jak już zostaniesz tym królem – powiedziała do siebie, lecz kotek nadal nie wiedział o co jej chodzi.
 - A swoją drogą. to nie za mądry ten nasz przyszły król, jak sam nie wie, że nim będzie - przemknęło jej jeszcze przez myśl.

2 komentarze: