Łączna liczba wyświetleń

sobota, 10 listopada 2012

Kasztanek


Babcia Dota wybrała się z pieskami do gospodarza, żeby kupić ziemniaki. Pieski uwielbiały podróże samochodem. Siedziały dumnie z tyłu i wyglądały przez okna. Gdy dojechali na miejsce, gospodarz pozwolił im pobiegać po swoim gospodarstwie. Poszły więc szybko, przywitać się ze swoimi znajomymi. Za domem na łące biegały koniki. Okazało się, że jest ich więcej niż ostatnio. Zainteresowane tym pieski, zbliżyły do najmniejszego z nich.
 - Cześć- powiedziała Pyza – Chyba się jeszcze nie znamy. Ja jestem Pyza, a to moja siostra Milka – dodała. Konik skłonił grzecznie łebkiem i też się przedstawił.
 - Ja jestem Kasztanek – powiedział i potrząsnął swoją długą, piękną grzywą.
 - Już chyba słyszałam gdzieś to słowo – pomyślała Milka, ale nie mogła sobie przypomnieć gdzie. Patrzyła zauroczona. Konik był cały brązowy. Jego sierść pięknie lśniła w słońcu, a nieco jaśniejsza grzywa i taki sam ogon, były pięknie wyczesane. Szybko znaleźli wspólny język. Okazało się, że oboje uwielbiają bieganie i skakanie przez różne przeszkody. Przez następne godziny Pyza słyszała tylko odgłosy ich wspaniałej zabawy. Raz szczekała radośnie Milka, a później słychać było wesołe rżenie Kasztanka. Babcia załatwiła już swoje sprawy w gospodarstwie i trzeba było wracać do domu. Milka zdyszana wsiadła do samochodu i zaraz zasnęła ze zmęczenia. Chyba we śnie nadal bawiła się z konikiem, bo wciąż przebierała łapami. Pyza, aż musiała się od niej odsunąć, bo tak wierzgała.
 - Świetnie się bawiłam – powiedziała do siostry, gdy dojechały na miejsce. - Szkoda, że Kasztanek mieszka tak daleko – westchnęła po chwili i zaczęła nad czymś rozmyślać. Do wieczora była jakaś spokojna i nieobecna.
 - Aż strach pomyśleć co jej chodzi po głowie – zastanawiała się zaniepokojona tym stanem Pyza. Rano, jak zwykle Pyza miała sporo zajęć, więc nie mogła poświęcić go na rozmowę z siostrą.
 - Jak skończę swoją pracę, to z nią porozmawiam – postanowiła i pobiegła zrobić codzienny obchód. Milka leżała pod orzechem zamyślona.
 - Już wiem gdzie słyszałam to słowo!– krzyknęła nagle i zerwała się na nogi. - Przecież Pyza pokazywała mi kiedyś w parku drzewo kasztanowe. Pod nim leżało mnóstwo kasztanków. Nie zastanawiając się długo wybiegła przez bramę w kierunku parku. Troche się martwiła, że sama tam nie trafi, ale okazało się, że dobrze zapamiętała drogę. Ze znalezieniem drzewa kasztanowego też nie miała problemów, bo cała główna alejka, była takimi obsadzona. Teraz, jesienią, pod każdym z nich leżało bardzo dużo małych, okrągłych kasztanków.
 - Będą z nich piękne brązowe koniki – pomyślała Milka. Wezmę może trzy – stwierdziła po chwili i wybrała największe i najładniejsze trzy kasztanki. Zadowolona z siebie wróciła do domu. Pod swoim ulubionym drzewem rozgarnęła kupkę liści, sprzątniętych przez babcię. W środku ułożyła swoje kasztanki i położyła się na nich. Pyza podbiegła do niej, żeby z nią porozmawiać, ale Milka miała już zamknięte oczy i się nie ruszała, więc postanowiła jej nie budzić. Wieczorem Pyza była już bardzo zaniepokojona zachowaniem siostry. Milka resztę dnia spędziła w jednej pozycji. W domu też ułożyła się na posłaniu wcale się nie ruszając.
 - Czy ty się dobrze czujesz? – spróbowała dowiedzieć się Pyza przed spaniem.
 - Tak – odpowiedziała Milka ziewając, a potem zaraz zasnęła. Rano niestety sytuacja się powtórzyła. Milka położyła się na stercie liści i nie chciała wstać, ani na chwilę. Pyza już porządnie zaniepokojona usiadła obok niej. Zastanawiała się, czy siostra na pewno nie jest chora. Jej wielki, czarny nosek był jednak mokry i błyszczący, co u psów jest oznaką zdrowia.
 - Pewnie ci smutno, że nie ma tu twojego przyjaciela Kasztanka – domyśliła się w końcu Pyza - Musiał, przecież zostać ze swoim tatą i swoją mamą – dodała szybko, widząc smutek w jej oczkach. Milka znów się zamyśliła.
 - Czy ty mogłabyś zostać tatą? – spytała w końcu. Pyza właśnie wylizywała swoją łapkę i aż się zakrztusiła ze zdziwienia.
 - Co? - udało jej się tylko powiedzieć.
 - Będę mamą trzech kasztanków, ale ty musisz być tatą – wyjaśniła jej siostra.
 - Co? - nadal nic innego nie przychodziło Pyzie do głowy.
 - Zobacz – Milka wstała i wskazała na liście. - Właśnie wysiaduję trzy kasztanki. Nie wiedziałam tylko, że muszą mieć mamę i tatę i chyba dlatego się jeszcze nie wykluły – odparła i znów położyła się na posłaniu z liści. Mina Pyzy mówiła sama za siebie. Jej oczy były szeroko otwarte ze zdumienia, a dolna szczęka opadła jej całkowicie. Siedziała tak chwilę nie wiedząc, co ma odpowiedzieć. W końcu wyjaśniła siostrze,że koniki nie przychodzą na świat z kasztanków, tylko się rodzą tak jak pieski, krówki czy inne podobne czworonogi. Wyjaśniła jej także, że te kasztanki, co je ma pod sobą, to owoce kasztanowca i mogą z nich tylko wyrosnąć podobne drzewa. Milka była niepocieszona. Biegała już wprawdzie po ogródku, ale nadal była bardzo smutna.Wieczorem , gdy leżały już na swoim miejscu Pyza podsunęła do niej jakiś przedmiot.
 - To dla ciebie – stwierdziła. Przed Milką leżał mały konik zabawka. Z jednego kasztanka miał brzuszek, z drugiego łepek, a trzeci kasztanek był podzielony na cztery części i wraz z zapałkami tworzył kopytka.
 - Może na razie zastąpi ci twojego przyjaciela– powiedziała Pyza. - ale tatą jego nie będę – dodała szybko.Milka przytuliła zabawkę i na jej pyszczku znów zagościł uśmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz