Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 15 listopada 2012

Kolorowy cukierek


Milka, trochę znudzona węszyła pod krzakami. Jak zwykle brakowało jej towarzystwa do zabawy.
Pyza kazała jej sprawdzić, czy nornice nie podkopują roślin na klombach, lub czy krecik nie trafił tam przypadkiem ze swoim kretowiskiem.
 - Nudy – pomyślała przechodząc obok kolejnego krzaczka. Nagle coś przyciągnęło jej uwagę. W trawie obok huśtawki leżał przedmiot, którego Milka jeszcze nigdy nie widziała. Przypominał trochę kółko od samochodu -  zabawki, ale miał przepiękne kolory. W środku był żółty, potem przechodził w pomarańczowy, czerwony i jeszcze wiele innych. Milka nie widziała jeszcze czegoś tak kolorowego. Podeszła bliżej i okazało się, że znalezione kółko ma też piękny, owocowy zapach.. Najpierw ostrożnie popchnęła przedmiot łapką i odskoczyła na wszelki wypadek do tyłu. Nic się nie stało. Potem znów podeszła bliżej i polizała dziwne znalezisko. Poczuła smak malinek. Szybko liznęła jeszcze, tym razem z drugiego brzegu. Teraz wspaniały smak truskawek. Milka aż usiadła z wrażenia. Uwielbiała maliny i truskawki. Zrywała je z krzaczków razem z Pyzą.
 - Ale przecież jest jesień i nie ma już malin, a tym bardziej truskawek – pomyślała i znów polizała znaleziony przedmiot. Właśnie postanowiła pokazać tą dziwną, smaczną rzecz siostrze, gdy zauważyła, że kółko zrobiło się już bardzo malutkie.
 - Ojej, to chyba maleje – stwierdziła. - Może wychodzi z tego powietrze, pomyślała, przypominając sobie jak zmniejszał się balonik Igorka. - Pewnie muszę to nadmuchać – wymyśliła i przykładając pyszczek do małego kółeczka dmuchnęła. Nagle kółko zniknęło. Milka przeszukała miejsce, gdzie leżało wcześniej, bardzo dokładnie, ale niestety go nie znalazła. Bardzo zawiedziona, pobiegła opowiedzieć o wszystkim Pyzie. Siostra wysłuchała ją uważnie, a potem wyjaśniła jej, że znaleziony przedmiot to lizak.
 - Pewnie Igorek upuścił go, gdy huśtał się na huśtawce – powiedziała Pyza i spojrzała na Milkę.- Zmniejszył się, bo rozpuszczał się od twojego lizania – tłumaczyła jej dalej.
 - Ale musiał być chyba zaczarowany, bo przecież zniknął jak dmuchnęłam – Przedstawiła swoją teorię Milka.
 - Nie zniknął, tylko przykleił się do twojej brody – roześmiała się Pyza – obliż się dokładnie – dodała. Milka wysunęła wielki, różowy język i oblizała swój pyszczek. Jeszcze chwilę delektowała się wspaniałym smakiem, gdy przypomniała sobie, że chciała się podzielić z siostrą. Niestety lizak rozpuścił się już cały.
 - Wiesz, chciałam ci dać polizać, ale za szybko się skończył – powiedziała do Pyzy, robiąc skruszoną minkę.
 - Trudno, może następnym razem – odparła Pyza i pobiegła przed siebie. Milce zrobiło się wstyd. Siostra zawsze dzieliła się z nią smakołykami. Postanowiła poszukać kolejnego lizaka. Niestety poszukiwania się nie powiodły. Zaczął padać deszcz i Milka musiała się schować do budy. Krople deszczu bębniły miarowo i  zmęczony piesek szybko zasnął. Pewnie śnił się jej cudowny, smaczny i kolorowy lizak, bo co chwilę się oblizywała. Pogoda znowu zrobiła się piękna, gdy Milka wstała i przeciągała się leniwie. Słoneczko świeciło, a na niebie nie pozostała już żadna chmurka. Milka rozejrzała się dookoła i nagle w oddali zauważyła coś dziwnego.
 - Tam jest chyba wielki lizak – pomyślała dokładnie się przyglądając. Nad pobliskim polem, na niebie, widać było piękny, kolorowy łuk. Mienił się tymi samymi kolorami, co znaleziony lizak, ale był znacznie większy. Milka przetarła dokładnie oczy myśląc, że to jeszcze sen, ale gdy widok nie zniknął wybiegła prędko w tamtym kierunku.
 - A tej co znowu? – zdziwiła się Pyza i postanowiła sprawdzić o co chodzi. Milka biegła bardzo szybko i rozmyślała jak cudownie musi smakować taki wielki lizak. W końcu dobiegła do miejsca gdzie łuk stykał się z ziemią. Bardzo dokładnie obejrzała je sobie, potem dokładnie węszyła. W końcu postanowiła polizać to miejsce.
 - Łaj – krzyknęła nagle i Pyza słysząc to przyśpieszyła kroku. Gdy dobiegła do siostry, ta leżała na ziemi i skowyczała z bólu.
 - Co się stało​? – spytała ją zaniepokojona Pyza, ale Milka nic nie mówiła, tylko łapką masowała sobie język. Pyza przyjrzała się dokładniej i okazało się, że w język wbiło się mnóstwo kolców. Należały do ostu, rośliny, która rosła właśnie w tym miejscu.
 - Dlaczego lizałaś oset – niewytrzymała i wybuchnęła śmiechem Pyza, widząc że siostrze nie stało się nic groźnego. Szybko zajęła się usuwaniem kolców.
 - Aj, ajaj, ajajaj – rozlegało się co chwilę, gdy udało jej się wyjąć kolejny kolec. W końcu język był już dokładnie oczyszczony, ale trochę jeszcze spuchnięty i mocno obolały.
 - Chczałam tylko polyżacz tego lyżaka – wydukała Milka wskazując na kolorowy łuk nad nimi.
 - Parzcież to nie lizak, tylko tęcza – wyjaśniła Pyza kręcąc ze zdumienia głową. Powstaje często po deszczu, ale jest tylko do oglądania, a nie do jedzenia.
 - Też pomysł – pomyślała Milka – tak smakowicie wygląda, a nie da jej się zjeść. To po co ktoś umieścił ją na niebie – zastanawiała się wracając do domu, ale nie zapytała o to Pyzy, bo ruszanie językiem nadal sprawiało jej ból.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz