Łączna liczba wyświetleń

środa, 26 grudnia 2012

Święty Mikołaj

Był dzień wigilii Bożego Narodzenia. U babci Doty wszyscy podzielili się właśnie opłatkiem i zasiedli do stołu. Pieski też dostały kawałek opłatka, a potem wyszły na dwór, żeby zjeść swoje smakołyki. Milka już wcześniej nie mogła doczekać się jedzenia, więc gdy je dostała, starczyła jej tylko chwila, by miska była pusta. Oblizała dokładnie pyszczek i pobiegła sprawdzić co słychać u innych zwierzątek żyjących w ogrodzie. Przebiegając wzdłuż płotu, obok ulicy, zauważyła zaparkowany tam dziwny pojazd. Zaciekawiona podeszła bliżej. Na ulicy stały, a raczej unosiły się tuż nad ziemią, duże sanie ciągnięte przez podobne do niej zwierze. Też miało białe futerko, było trochę wyższe od Milki, ale na łebku miało dwa piękne rogi. Milka rozmarzyła się właśnie, jak to fajnie by było mieć takie rogi, gdy nagle usłyszała na tarasie jakiś szelest. Obejrzała się w tamtą stronę i ujrzała dziwnego, starszego pana, który coś wrzuca przez okno do domu babci Doty. Nie czekała ani chwili. Pobiegła szybko w tamtym kierunku, warcząc i szczekając najgłośniej jak umiała. Nieznajomy, bardzo sprawnie jak na takiego staruszka, przeskoczył ogrodzenie, wskoczył na sanie i odleciał w kierunku innych domów.
 - Ktoś był na tarasie! – krzyczała Milka do Pyzy, którą właśnie zaalarmowało głośne szczekanie .
 - Ale kto i gdzie jest teraz? – spytała Pyza, nerwowo rozglądając się dookoła.
 - To był taki dziwny staruszek, ubrany na czerwono z długą białą brodą – tłumaczyła Milka, a po każdym wyrazie dodawała głośne chał, chał, żeby podkreślić jak bardzo jest wzburzona.
Przeskoczył przez ogrodzenie i odleciał swoim dziwnym pojazdem. Ja naprawdę nie zmyślam – dodała szybko, widząc zdziwioną minę siostry.
 - Wiem, wiem – odparła Pyza kręcąc łebkiem – Przegoniłaś świętego Mikołaja. To taki starszy pan, który co roku o tej porze przynosi prezenty dla wszystkich mieszkańców domu i ogrodu babci Doty. Nie pamiętasz tej dużej smacznej kości, którą dostałaś w tamtym roku. Mam tylko nadzieję, że zdążył wrzucić prezenty dla Igorka i Arturka, bo inaczej to ty będziesz im tłumaczyła, dlaczego nic nie dostali – powiedziała Pyza i pobiegła na taras popatrzeć przez okno, co dzieje się w domu. Milka, aż usiadła z wrażenia.
 - To co? Cały rok niepotrzebnie byłam taka grzeczna – powiedziała do siebie. Bardzo zmartwiła się tym, że może nie dostać prezentu. Podreptała wolnym krokiem w kierunku ogrodzenia z zamiarem zawołania świętego Mikołaja. Łeb spuściła nisko i nagle potknęła się o jakiś duży worek. Okazało się, że Mikołaj przeskakując ogrodzenie zgubił worek prezentów.
 - No przecież byłam bardzo grzeczna, więc zasłużyłam na wszystkie te prezenty – zamruczała radośnie i wciągnęła worek pod krzaczek, żeby nikt go jej nie zabrał. Zdążyła w ostatniej chwili, przed powrotem siostry.
 - Na szczęście do domu zdążył Mikołaj wrzucić prezenty, tylko zwierzątka z ogrodu nic nie dostaną – wyjaśniła Pyza. - Szkoda, bo małe myszki już wyglądają z norki z nadzieją, że zobaczą świętego Mikołaja, a mały kotek, od sąsiadów też mnie pytał, czy go nie widziałam. Chyba wszystkim zwierzątkom będzie przykro w tym roku – dodała jeszcze i pobiegła zrobić swój obchód dookoła domu. Milka została sama. Z jednej strony bardzo chciała zostawić sobie wszystkie prezenty, ale gdy pomyślała o swoich przyjaciołach zrobiło jej się smutno. Postanowiła wyciągnąć worek spod krzaczka. Był ciężki i zaczepił się o gałęzie. Milka ciągnęła go zębami, ale worek nie chciał się ruszyć. W końcu pociągnęła mocniej i worek pękł, a wszystkie prezenty rozsypały się na ziemię. Milka musiała wdrapywać się cała pod krzak, żeby dotrzeć do wszystkich. Wreszcie udało jej się wydobyć ostatni największy pakunek. Była bardzo zadowolona z siebie, więc nawet nie zauważyła, że do łebka przyczepiły jej się dwie gałązki.
 - No, ale ja zasłużyłam chyba na ten największy – pomyślała i odłożyła wielki pakunek na bok. Potem wzięła parę pakunków w pyszczek i pobiegła poroznosić je dla wszystkich. Jeden większy prezent zostawiła swojej przyjaciółce myszce, kilka mniejszych dla jej rodzeństwa. 
 - Mamo, w tym roku święty Mikołaj przysłał z prezentami swojego renifera - usłyszała jak małe myszki krzyczały z radości. Trochę ją to zastanowiło, ale miała jeszcze tyle prezentów do rozdania, że nie mogła tracić czasu. Znów chwyciła w pyszczek parę pakunków i pobiegła do innych znajomych. Krecikowi, bo też go bardzo lubiła, wynalazła dość dużą paczkę. Potem obdarowała jeszcze kotka sąsiadów. W końcu został jej jeden z najmniejszych prezentów, gdy przypomniała sobie o swojej siostrze. 
 - Trudno, ona nie była przecież taka grzeczna jak ja – pomyślała i położyła paczkę obok miski Pyzy. Potem bardzo z siebie dumna pobiegła zawołać siostrę 
 - Pyza! – krzyknęła – Choć! Jednak są dla nas prezenty. Gdy Pyza podbiegła, Milka właśnie rozpakowywała swój wielki pakunek. 
 - Ale skąd one się wzięły? – Pyza z niedowierzaniem kręciła łebkiem. Milka była jednak bardzo zajęta i nawet nie próbowała jej tłumaczyć. Już właśnie zdjęła jeden papier i dobierała się do wielkiego pudła. Podważyła wieczko i na ziemię wypadły dwa zielone kalosze. Milka obwąchała je ze zdziwieniem.A co to ma być? – krzyknęła zawiedziona – Gdzie jest moja, wielka kość. Pyza spoglądała na nią zanosząc się śmiechem. 
 - A co ty dostałaś? – spytała Milka. Pyza odwinęła swój prezent i na ziemię wypadło małe ziarenko. Spojrzała na nie ze zdziwieniem. 
 - Mikołaj, pewnie widział, jak byłaś niegrzeczna – powiedziała niepewnie Milka, ale dlaczego ja dostałam kalosze i w dodatku tylko na dwie nogi. Pyza też nie potrafiła wytłumaczyć co się stało. Po chwili w ogrodzie zrobiło się gwarno. To pozostałe zwierzątka skarżyły się na świętego Mikołaja.
 - Ja dostałam wielką kość! – krzyczała zdenerwowana myszka. 
 - Ja też mam kość, tylko trochę mniejszą od ciebie – pokazywał niezadowolony krecik.
 - A ja dostałem okulary – stwierdził mały kotek sąsiadów. 
 - Ja dostałam kłębek wełny – dołączyła się do skarg wrona.
 - Cisza!!- zawołała Pyza i wszystkie zwierzęta zaraz ucichły. - Może Mikołaj się tak śpieszył, że pomylił prezenty.
 -  Nie – odezwała się piskliwie myszka – Widziałam, jak w tym roku prezenty roznosił renifer. 
 - Renifer?! – warknęła Milka i wszystkie zwierzątka spojrzały w jej kierunku. Milka wystraszyła się, że wszyscy poznają jej tajemnicę i przytuliła się do siostry. Dwie gałązki, które miała na łebku upadły na ziemię. Pyza widząc je od razu zrozumiała co się stało. Opowiedziała zwierzątkom, jak Milka przegoniła Mikołaja, a Milka wyjaśniła jak rozdała podarki. Zwierzątka szybko powymieniały się prezentami. Myszki dostały ziarenka, kotek odzyskał swój kłębek wełny. Krecik dostał wspaniałe okulary, wrona odleciała też z ziarenkami, a Milka i Pyza właśnie pałaszowały swoje kości. Kalosze odstawiły na schody i babcia na pewno rano się z nich bardzo ucieszy. 
 - Idziemy spać mój ty reniferku! – uśmiechnęła się Pyza i przytuliła siostrę.- Ale i tak jestem dumna z ciebie, że nie zostawiłaś wszystkich prezentów dla siebie.- dodała i oba pieski pomaszerowały na swoje miejsce pod schodami.
- Ja z siebie też- pomyślała Milka - Przecież nie jem ziarna, okulary mi nie są potrzebne, a ten kłębek wełny i tak sobie od kotka pożyczę

2 komentarze:

  1. Witaj Babciu Doto

    Życzę Ci Kochana, zdrowia, miłości, radości z życia, uśmiechu na co dzień i wszelkiej pomyślności w Nowym 2013 Roku.

    babajaga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za życzenia. Ja oczywiście też Ci życzę tego samego w Nowym Roku i spełnienia wszystkich, nawet najskrytszych marzeń. Oby 13-tka okazała się szczęśliwa:)

      Usuń