Łączna liczba wyświetleń

sobota, 23 marca 2013

Gość






Koleżanka babci Doty musiała wyjechać na parę dni i poprosiła o zaopiekowanie się w tym czasie jej papugą. Luiza, bo tak nazwała swą pupilkę, była dużym, pięknie upierzonym ptakiem . Mieszkała w wielkiej metalowej klatce. Babcia postawiła ją na stoliku w salonie. Pieski nie były zadowolone z pobytu gościa. Papuga też raczej ich nie polubiła. Przyglądała im się bacznie, dumnie unosząc swój zielony łepek. Od czasu do czasu otwierała pomarańczowy dziób, żeby zademonstrować jaki jest wielki i ostry.



Pierwszego dnia pieski podeszły do jej klatki, aby się przedstawić, ale papuga nie chciała z nimi rozmawiać i odwróciła się do nich tyłem. Wieczorem jeszcze raz spróbowały nawiązać znajomość. Tym razem jednak zakończyło się to jeszcze gorzej, bo Luiza dziobnęła Milkę w jej czarny nosek. Zraniony piesek z piskiem odskoczył od klatki i poszedł na swoje miejsce. Od tej pory zwierzątka nie zwracały uwagi na niechcianego gościa. Następnego dnia była ładna pogoda i babcia wystawiła klatkę z papugą na taras. Pieski biegały po ogrodzie. Pyza jak zwykle pracowała, a Milka bawiła się piłeczką w okolicy tarasu.
  • Milka – usłyszała szczekanie swojej siostry. Pobiegła w kierunku, z którego dochodziło, lecz Pyzy tam nie było. Rozejrzała się dookoła i nie znalazłszy jej nigdzie powróciła do zabawy.
  • Milka – tym razem głos siostry brzmiał jakby była bardzo zdenerwowana. Milka natychmiast przybiegła ponownie na taras. Taki głos Pyzy oznaczał, że będzie miała kłopoty, więc nie czekała ani chwili.
  • Pewnie już gdzieś pobiegła – powiedziała do siebie, gdy i tym razem jej nie ujrzała – ale co ja znowu takiego zrobiłam – zastanawiała się Milka. Nie chciało jej się jednak szukać siostry, więc dalej bawiła się piłeczką.
  • Milka – teraz szczeknięcie było tak groźne, że pieskowi, aż się sierść zjeżyła ze strachu. Postanowiła poszukać Pyzy. Powęszyła w okolicy tarasu, a potem pobiegła do bramy, bo tam doprowadził ją trop.
  • Przepraszam, nie mogłam cię znaleźć – usprawiedliwiała się już z daleka. Pyza nieco zdziwiona podniosła łepek i spojrzała w jej kierunku.
  • Pomożesz mi pilnować? – zapytała z niedowierzaniem.
  • Oczywiście – odpowiedziała Milka , ciesząc się, że siostrze przeszło już zdenerwowanie. Usiadła przy ogrodzeniu i zrobiła poważną minę. Wyglądała teraz jak prawdziwy stróżujący pies. Pyza popatrzyła na nią dumnie.
  • Ja pobiegnę w takim razie na drugą stronę ogrodu – zdecydowała wreszcie i odeszła zostawiając siostrę na posterunku.
  • Chyba dorośleje i w końcu się czegoś nauczyła – zamruczała do siebie. Najpierw pobiegła w okolicę oczka wodnego, a potem postanowiła sprawdzić czy wszystko w porządku u jej przyjaciela krecika. Już miała go zawołać, gdy nagle rozległo się głośne szczekanie Milki.
  • Pyza!- wołała jej siostra gdzieś z tarasu. Pyza nie zastanawiając się ani chwili pobiegła w tamtą stronę. Milki jednak tam nie było.
  • Może mi się wydawało – powiedziała do siebie i odbiegła w kierunku kretowiska. Nie pokonała nawet połowy drogi, gdy znów usłyszała szczekanie Milki. Brzmiało tak żałośnie, że Pyza wystraszyła się nie na żarty. Najszybciej jak potrafiła zaczęła jej szukać. Zastała ją śpiącą przy bramie, dokładnie tam gdzie ją zostawiła.
  • Co się stało? – krzyknęła zdziwiona i zaniepokojona. Milka wyrwana ze snu, podniosła biały łepek i uderzywszy nim w wystającą gałąź, aż zawyła z bólu. Oba pieski patrzyły teraz na siebie zdezorientowane.
  • To pilnowanie jest takie męczące, że zasnęłam – zaczęła Milka
  • Ale czemu szczekałaś z takim przerażeniem i mnie wołałaś – nie mogła zrozumieć Pyza. Milka także nie wiedziała o co chodzi.
  • No może mi się coś przyśniło – wydukała wreszcie. Pyza pokiwała tylko łebkiem i już miała nakrzyczeć na siostrę, gdy usłyszała głos babci
  • Pyza!, Milka! - wołała babcia.

  • To na pewno coś pysznego – stwierdziła Milka i oba pieski pobiegły na taras skąd dochodził głos. Drzwi do domu były jednak zamknięte.
  • Nie widziałaś może babci? – zapytała Pyza siedzącą w klatce papugę.
  • I gdzie moje smakołyki? – dodała oburzona Milka. Papuga spojrzała tylko z poważną miną i odwróciła łeb w drugą stronę.
  • Wstrętne ptaszysko – stwierdziła widząc to Milka – pewnie zjadła wszystko co wyniosła dla nas babcia.
  • Nie mów tak – skarciła ją Pyza. Luiza siedzi przecież w klatce i nie mogła z niej wyjść. Milkę raczej to nie przekonało. Niepocieszona pobiegła za Pyzą.
  • Pyza!Milka!- znów dobiegł ich głos babci. Tym razem były na tyle blisko, że od razu znalazły się na tarasie. Babci nadal tam nie było, ale Pyza zorientowała się o co chodzi.
  • To ta papuga nas wołała – powiedziała do Milki zdenerwowana.
  • No co ty, przecież umiem rozpoznać głos babci – nie dowierzała Milka.
  • Kiedyś słyszałam, jak jej właścicielka się chwaliła, że Luiza umie naśladować różne głosy.
  • To na pewno ona cały dzień naśladowała twój głos i głos babci.
  • I jeszcze twój jak jesteś bardzo zła – dodała Milka i wzdrygnęła się na sama myśl. Papuga przysłuchiwała się pieskom złośliwie się uśmiechając.
  • Nie denerwuj się .Nic nie możemy zrobić, bo to przecież gość babci. - powiedziała Pyza poklepując siostrę na pocieszenie i pobiegła do swoich obowiązków.
  • Ale jaki złośliwy – mruknęła do siebie Milka nad czymś się zastanawiając. Potem wróciła do zabawy piłeczką. Co chwilę jednak spoglądała w kierunku klatki. Papuga popatrzyła na nią z pogardą aż w końcu się znudziła i zamknęła oczy. Nagle zbudził ją straszny hałas. To piłeczka Milki uderzyła w jej klatkę.
  • Przepraszam – powiedziała uśmiechnięta Milka. Piłka mi się wymsknęła.
  • I jeszcze nie raz mi się wymsknie – dodała już znacznie ciszej i znów się uśmiechnęła.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz