Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 25 października 2012

Nowi lokatorzy


W ogrodzie babci Doty, pośrodku trawnika rosły dwa duże drzewa orzechowe. Tej jesieni większość orzechów już dojrzała. Babcia codziennie sprawdzała, czy nie spadły jakieś na trawę. Milka i Pyza pomagały jej szukać. Pyza łapała delikatnie zębami znaleziony orzech i podawała babci. Milka też tak próbowała, ale jej orzech był zawsze zgnieciony, bo ściskała go za mocno. Tego dnia, zaraz po śniadaniu oba pieski pobiegły sprawdzić, ile orzechów spadło przez noc.
 - Dzisiaj ja znajdę więcej – powiedziała Milka i wyprzedziła Pyzę. W nocy musiał wiać mocny wiatr, bo pod drzewem leżało sporo liści. Pieski z nosami przy ziemi przeszukiwały trawnik. Milka kręciła niezadowolona łebkiem.
 - Czemu się tak zachowujesz?- spytała ją w końcu Pyza.
 - Nie znalazłam żadnego orzecha – odparła zmartwiona Milka.
 - Ja też nic nie znalazłam – zdziwiła się Pyza. - Pobiegnijmy pod to drugie drzewo – dodała.
Pod tym drzewem pieski także nic nie znalazły.
 - To dziwne – zastanowiła się Pyza – Jeszcze wczoraj na drzewach było sporo orzechów. Teraz są tam puste zielone łupiny, więc gdzie one się podziały.
 - Może ktoś je zabrał – podpowiedziała Milka.
 - Ale kto to mógł zrobić – zaniepokoiła się Pyza – Przecież ani myszki, ani szczurek, ani nawet kotek sąsiadów, nie jedzą orzechów, więc po co by im one były. Pyza podniosła łepek i jeszcze raz dokładnie przyjrzała się drzewom.
 - Zobacz – powiedziała do Milki. -Na tym drzewie jest jeszcze trochę orzechów w łupinach, połóżmy się pod nim i poczekajmy aż spadną.
 - Dobrze – zgodziła się Milka chętnie, bo poczuła się już bardzo zmęczona. Oba pieski położyły się na trawie i zaczęły drzemać. Nagle Milka podskoczyła.
 - Aj, aj!- krzyknęła – dostałam orzechem w głowę. Potarła zbolałe miejsce i pobiegła po niego. Po chwili niosła go już w pysku, bardzo dumna z siebie. Tym razem podskoczyła Pyza.
 - Oj! - krzyknęła ja też dostałam w głowę.
 - Aj! - tym razem krzyczała Milka i pocierała ucho. Pyza w ostatniej chwili odskoczyła, bo znów jakiś orzech leciał prosto na nią.
 - Co jest? - rozejrzała się dokładnie. Na jednej z gałęzi dojrzała dwie małe, rude wiewiórki, które trzymały w łapkach orzechy. Po chwili jedna z nich rzuciła orzechem w kierunku Milki i trafiła ją w ogonek. Milka znów podskoczyła, a wiewiórki zaśmiały się zadowolone z siebie.
 - To strasznie głupia zabawa – krzyknęła do nich rozgniewana Pyza. - Natychmiast przestańcie rzucać orzechami, bo możecie kogoś skrzywdzić – dodała i zawarczała groźnie. Milka zaczęła szczekać, bo zorientowała się, co się dzieje. Małe wiewiórki wystraszone uciekły do dziupli. Po chwili wyjrzała stamtąd dorosła wiewiórka. Okazało się, że to mama tych dwóch rozrabiaków. Szybko przeprosiła za swoje pociechy i obiecała, że już nie będą się tak zachowywały.Potem przyniosła sporo orzechów.
 - Proszę – powiedziała dając je pieskom – Uzbierałyśmy je dziś rano, ale chętnie się podzielimy w ramach przeprosin. Pieski zaniosły zaraz orzechy babci. Potem wróciły pod drzewo, żeby trochę odpocząć. Po chwili słychać było ich cichutkie pochrapywanie.
 - Aj! - nagle zerwała się Milka i złapała się za tylną łapkę. Z dziupli wyjrzały małe wiewiórki.
 - To nie my! Przyrzekamy! - zawołały przerażone. Za nimi wyjrzała ich mama.
 - Tym razem  chyba winne jest drzewo – powiedziała przepraszającym tonem do pieska. Milka nadal rozcierała nóżkę, ale nie była już zła, a gdy zobaczyła przestraszone minki małych wiewiórek, uśmiechnęła się do nich przyjaźnie. Po chwili wszyscy już się z tego śmiali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz