Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 15 października 2012

Duch

Jesienią dni są coraz krótsze. Pieski Milka i Pyza są na dworze do późnego wieczora, a potem babcia wpuszcza je do domu. Tego dnia słońce już zaszło. Pyza czekała na tarasie, a Milka nadal biegała po ogrodzie.
 - Nie spotkałam żadnej myszki, to dziwne – powiedziała zdyszana i usiadła zamyślona obok Pyzy. - Krecik też nie chciał ze mną rozmawiać, tylko szybko schował się pod ziemię – dodała po chwili.
 - Może miał coś pilnego do zrobienia – odparła Pyza i głośno ziewnęła.
 - A myszki też są takie zajęte? - nie dowierzała Milka.
 - Pewnie poszły na kolację, albo ty ich nie zauważyłaś, bo już jest ciemno – próbowała wyjaśnić Pyza. Nie przekonała jednak siostry. Milka wstała i znów pobiegła porozglądać się dookoła. Wtem w ogrodzie rozległ się dziwny głos. Huu, hu, hu. Milka bardzo się wystraszyła i szybko wróciła na taras.
 - Słyszałaś -spytała siostrę – co to za dziwne odgłosy?
 - Nie mam pojęcia – odparła Pyza i obie pobiegły w kierunku, z którego dobiegał ten głos. Huu, hu, hu- znowu rozległo się hukanie. Tym razem jednak słychać je było z innej strony. Pieski powęszyły dokładnie w całym ogrodzie, ale nic nie znalazły. Głos już się nie powtórzył,a babcia wołała je do domu.
 - Ciekawe, co to było? – powiedziała Pyza układając się do snu.
 - Może to duch ?– zadrżała Milka i wsunęła się bardziej pod schody. Pyza chyba nie usłyszała siostry, bo już pochrapywała . Milka wcale nie mogła zanąć tej nocy. Kręciła się najpierw na miejscu, a potem przeszła parę razy po domu, żeby sprawdzić, czy nic się tam nie ukryło. Zasnęła dopiero nad ranem i śniło jej się, że coś ją goni. Tak poruszała we śnie łapkami, że kopnęła w końcu Pyzę. Ta warknęła na nią i zasnęła dalej. Rano pieski znowu wyszły do ogrodu.Pyza miała sporo zajęć, więc nie myślała o dziwnym hukaniu. Milka natomiast starała się poszukać jakiejś koleżanki myszki.
 - Nie ma żadnej myszki – zdała wieczorem relację ze swoich poszukiwań Pyzie.- Krecik też się nie pokazał cały dzień. Nie było nawet żadnego nowego kopczyka.
 - Tak, to dziwne – Pyza przyznała jej tym razem rację . Było już ciemno i nagle w ogrodzie znów rozległo się dziwne hukanie. - Huu, hu, hu. Pieski pobiegły w tamtym kierunku, ale odgłos znów dochodził z innej strony. Tego wieczora słychać było go jeszcze kilkakrotnie i zawsze z różnych miejsc.
 - Ja jutro zostaję w domu – stwierdziła Milka – To na pewno duch. Przecież my mamy świetny słuch, a nie słyszymy, jak to się porusza – dodała i przytuliła się do siostry.
 - Nie, to nie duch, ale jutro się tym bliżej zainteresujemy – odparła Pyza ziewając przeciągle.
Milka znowu źle spała, a rano zaparła się wszystkimi łapami i nie chciała wyjść. Nawet babcia się trochę zdziwiła, bo Pyza musiała warczeć na nią, aż w końcu wypchnęła ją siłą. Pieski zjadły śniadanie i poszły poszukać myszek. Stanęły obok daszku,pod którym było złożone drewno do kominka i zawołały
 - Hej myszki! - ale nikt nie odpowiedział. W dzień nie było słychać dziwnych dźwięków, więc Milka troszkę odważniej biegała po ogrodzie. Ciągle jednak rozglądała się dookoła i była bardzo czujna. Raz nawet wiatr przewrócił doniczkę, to weszła pod ławkę i nie chciała już wyjść. Pyza poszła odwiedzić krecika.
 - Panie kreciku! - zawołała nachylając się nad starym kopczykiem. Po chwili wyjrzał z niego krecik. Też był bardzo wystraszony. Milka w końcu podeszła do nich.
 - Pan też słyszał tego ducha? – spytała szeptem krecika.
 - Jakiego ducha? – zdziwił się krecik, ale znów rozejrzał się to w tę , to w drugą stronę.
 - No tego co tak robi hu, hu- odparła urażona Milka.
 - To nie jest duch – odpowiedział krecik, ale wcale się nie uśmiechał -To jest puszczyk.
 - A co to takiego u licha ?- wykrzyknęła Milka, pierwszy raz słysząc takie słowo.
 - Puszczyk to taki ptak. Lata nocą prawie bezszelestnie i poluje na krety, myszki i nornice. - objaśnił kret. Dawno już żadnego nie było w naszej okolicy- dodał po chwili – Ale to hukanie oznacza, że jakiś poluje w naszym ogrodzie.
 - To dlatego myszki się pochowały – stwierdziła Pyza.- Musimy wygonić tego intruza. Mam pomysł. Pan niech się ukryje, a my już się tym zajmiemy – odparła i pobiegła w stronę ogrodzenia. Milka pobiegła za nią. 
 - Zawołamy naszych bezpańskich znajomych – objaśniła Pyza i zaczęła nawoływać. Wieczorem w ogródku babci Doty było już pięć piesków. Pyza porozstawiała je w czterech kątach , a sama stanęła pośrodku.
 - Na mój znak zaczynamy szczekanie – zawołała. Zrobiło się już ciemno. Na niebie widać było śliczny, okrągły księżyc i gwiazdki. Wszyscy czekali w skupieniu. Nagle rozległo się głośne hukanie. Huu, hu, hu.
 - Teraz – rozkazała Pyza i wszystkie pieski rozszczekały się na dobre. Niektóre od czasu do czasu groźnie warczały. Po paru chwilach w świetle księżyca pojawił się odlatujący pospiesznie puszczyk.
 - No, chyba nam się udało – odparła Pyza i podziękowała znajomym za pomoc. Gdy pieski udały się już za ogrodzenie, Pyza rozejrzała się za siostrą. Zobaczyła ją skuloną pod taczką.
 - Możesz wychodzić – krzyknęła do niej – twojego ducha już nie ma – zaśmiała się przyjaźnie i poklepała siostrę po łapie.

1 komentarz: