Łączna liczba wyświetleń

sobota, 6 października 2012

Koledzy

Za domem, pod niewielkim daszkiem było złożone drewno do kominka. Porąbane kawałki były ładnie ułożone jeden na drugim w kilku rzędach. To właśnie to miejsce wybrało na mieszkanie wiele mysich rodzin. Mieszkała tu też rodzina jaszczurek i jeszcze wiele innych żyjątek, których nawet nie potrafiłabym nazwać. Codziennie tata jaszczurka z mamą jaszczurką wchodzili na daszek i wygrzewali się na słoneczku. Ich synek Czuk zaprzyjaźnił się z synkiem myszek mieszkających w pobliżu. Obaj chłopcy uwielbiali razem dokazywać.
 - Tylko uważajcie na siebie – przestrzegała ich mama myszka – w ogrodzie czyha na was dużo niebezpieczeństw – dodała zatroskana. Chłopcy obiecali, że będą ostrożni i już ich nie było.
  - Może pobawimy się w chowanego – zaproponował Czuk.
 - Dobrze – ucieszył się Kim, który był mniejszy od swojego kolegi i mógł się schować nawet w najmniejszej dziurce. Najpierw chowała się mała jaszczurka. Weszła pod liście orzecha, które były zgrabione w sporą kupkę. Myszka szybko się jednak zorientowała, że spod jednego, żółtego listka wystaje mały zielony ogonek i odnalazła w ten sposób swojego kolegę. Potem chował się Kim. On ukrył się w starej psiej budzie, która stała pod pergolą z winorośli. Tym razem poszukiwania trwały dłużej, ale Czuk też poradził sobie nieźle i znalazł w końcu przyjaciela. Zabawa w chowanego prędko im się znudziła. Pod drzewem orzecha leżało sporo łupinek.
  - Patrz wyglądam jak żołnierz – powiedział Kim zakładając jedną na głowę. Czuk też znalazł odpowiednią łupinkę i już obaj chłopcy bawili się w wojsko. Najpierw maszerowali wysoko podnosząc nóżki. Potem rozpoczęli trudny wojskowy trening. Wspinali się na najwyższe drewienka i skakali w dół, albo próbowali chodzić po linie rozpiętej między dwoma palikami. W końcu zaczęli wspinać się na stertę kamieni. W tej konkurencji lepiej radziła sobie jaszczurka, bo była bardzo zwinna.
 - Poczekaj na mnie! – zawołał zdyszany Kim. Czuk od razu się zatrzymał i poczekał na kolegę. Położył się na jednym z kamieni i udawał, że drzemie. Kim cichutko przemknął obok niego.
 - Nie obijaj się, ja jestem już wysoko! – krzyknął, lecz nagle nóżka zjechała mu z jednego kamienia. Ten potoczył się w dół i uderzył w następny kamień. Teraz z góry leciała już cała lawina kamieni.
 - Uważaj! – krzyknął przerażony Kim, widząc,że kamienie lecą wprost na jego kolegę.Czuk odskoczył zwinnie, ale jeden spory kamień przygniótł mu ogonek. W końcu kamienie się zatrzymały. Mała jaszczurka leżała przygnieciona i nie mogła się ruszać.
 - Polecę po pomoc – stwierdził Kim i czym prędzej pobiegł w kierunku domu. Najpierw chciał zawołać na pomoc swoich rodziców, ale niestety nie zastał ich w domu. Rodzice Czuka też gdzieś poszli. Myszka zupełnie nie wiedziała jak pomóc przyjacielowi. Siedziała na murku i myślała jak ma postąpić, gdy podeszła Pyza i Milka.
 - Co tak siedzisz ? -zapytały pieski.
 - Mojego kolegę Czuka przygniotły kamienie. Naszych rodziców nie zastałem w domu i nie wiem co począć – poskarżył się Kim.
 - Zaprowadź nas tam prędko – powiedziała Pyza. Gdy doszli na miejsce jaszczurki już nie było, tylko spod kamieni wystawał mały, zielony ogonek.
 - O nie! - rozpłakał się Kim. Pyza z Milką też miały bardzo zatroskaną minę.
 - Musisz wrócić do domu i opowiedzieć wszystko jego rodzicom – nakazały pieski myszce. Kim cały zapłakany, wolnym krokiem udał się we wskazanym kierunku. Gdy doszedł do domu państwa jaszczurek drżącą ręką zapukał do drzwi.
  - Proszę – odezwała się pani jaszczurka. Kim wszedł i stanął jak wryty. Przy stole siedzieli rodzice Czuka, a na kanapie, leżał nikt inny, tylko jego kolega i w dodatku uśmiechał się do niego.
 - Ty żyjesz! – ucieszyła się myszka i przytuliła leżącą jaszczurkę. - Ale przecież tam był twój ogonek – dodała zdziwiona.
 - Nic takiego na szczęście się nie stało – powiedział pan jaszczurka. - My jaszczurki, gdy jesteśmy w niebezpieczeństwie, możemy oderwać sobie ogonek. Trochę to boli, ale szybko odrasta nam drugi. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi, że ta przygoda skończyła się dobrze.
 - Szkoda, że nam pieskom nie odrasta ogonek – powiedziała Milka, patrząc na malutki ogonek Pyzy. Jej siostra miała obcięty ogonek, gdy była maleńkim szczeniaczkiem.
 - Też żałuję – odpowiedziała smutno Pyza, ale zaraz potem się zaśmiała i dodała – Może dobrze, bo jak ja bym wyglądała z takim dużym ogonkiem jak twój. Milka chyba właśnie wyobraziła to sobie, bo też wybuchnęła śmiechem.

1 komentarz: