Łączna liczba wyświetleń

środa, 19 września 2012

Stary wiatrak

Na wzgórzu za miastem stał piękny, stary wiatrak. Był cały z drewna, a jego długie ramiona sięgały prawie do ziemi. Kiedyś był wykorzystywany jako młyn do mielenia mąki, ale teraz mieszkały w nim tylko myszy. Rodzina ich była dość spora. Mieszkał tam mysi dziadek i mysia babcia, mysi tata i mysia mama, oraz czwórka ich dzieci. Była to dziewczynka imieniem Pysia i jej bracia Tim, Tom i Tuk. Dzieci często wchodziły na ramiona starego wiatraka i kręciły się na nim jak na karuzeli. Myszki na ogół wiodły spokojny żywot, tylko zima dawała im się we znaki.
Wiatrak niestety trząsł się coraz bardziej ze starości i miał wiele dziur.Rodzina myszek z lękiem myślała jak wytrzyma kolejną zimę. Któregoś poranka mysi tata wychodził właśnie, by zobaczyć jaka jest pogoda . 
 - Chodźcie tu wszyscy! – zawołał wyglądając na dwór przez dziurę w desce.
 - Co się stało? – zainteresował się mysi dziadek, a wraz z nim podbiegli do taty już wszyscy pozostali.
 - Nie uwierzycie, ale chyba nasz wiatrak urwał się od podłoża i teraz lecimy w powietrzu – stwierdził tata bardzo zdenerwowany.
 - Tim, Tom i Tuk podbiegli do drugiej dziury i prawie wypadli, tak się pchali, by wyjrzeć przez nią. Dobrze, że tata zdążył ich złapać.
 - Uważajcie – krzyknął – jesteśmy bardzo wysoko.
Pysia wtuliła się w mamę i zerkała z przerażeniem na braci i na tatę. Tylko babcia zabrała się do szykowania śniadania.
 - Dobrze, że mamy duże zapasy ziarna – powiedziała nakładając każdemu do miseczki.
 - Najpierw coś zjedzmy, a potem pomyślimy co dalej. Z pełnymi brzuszkami lepiej się myśli – stwierdziła.
Wszyscy zasiedli do jedzenia. Nikt się nie odzywał i tylko było słychać wiatr i skrzypienie ramion wiatraka. W końcu odezwał się dziadek.
 - Musimy coś postanowić. Może wymyślimy jak się uratować. Niech każdy powie jaki ma pomysł.
 - Może chwycimy się za ogonki i dosięgniemy do ziemi – zaproponował Tuk.
 - A może zrobimy z czegoś spadochron i wyskoczymy – wymyślił Tom.
 - Możemy też dalej lecieć i zwiedzić cały świat – rozmarzył się Tim.
 - Mamo, ja się boję – szepnęła Pysia i wdrapała się mamie na grzbiet.
 - Wasze pomysły są dobre, ale bardzo niebezpieczne i chyba z nich nie skorzystamy.- odezwał się dziadek.
Babcia sprzątała po jedzeniu, myła miseczki i odkładała je na miejsce.
 - Możemy wykorzystać tą linę, która leży w kącie. Przyczepimy do niej hak i wyrzucimy na zewnątrz, żeby posłużyła nam za kotwicę – powiedziała odkładając ostatnią miseczkę.
  - Wspaniały pomysł babciu. Tak zrobimy – podjął decyzję dziadek.
Wszyscy wzięli się do pracy. Chłopcy przynieśli linę, a tata z dziadkiem przyczepili hak. Potem razem złapali ją i wyrzucili przez dziurę w desce.
 - Chwyćcie się mocno czegoś, bo może ostro szarpnąć – zawołał tata.
Myszki złapały się za ręce i czekały z niepokojem co się stanie. Nagle kotwica zahaczyła o coś wystającego, mocno szarpnęło i wiatrak zatrzymał się w powietrzu. Chłopcy podbiegli do dziury.
 - Mamo! Jakie to wspaniałe miejsce! – krzyknęli i zaczęli schodzić po linie. Za nimi zeszła reszta rodziny. Okazało się, że wylądowali na dużej, zielonej polanie, w krainie, gdzie nie było zimy, tylko świeciło słoneczko.
 - Jak tu pięknie – odezwała się zachwycona mama. Chętnie zostanę tu na zawsze – dodała.
 - Mnie też się tu podoba – stwierdziła Pysia.
 - Widzicie, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - powiedziała babcia i znów zaczęła wyjmować miseczki, bo była już pora obiadu.

3 komentarze:

  1. Kolejne przepiękna bajeczka ;) dzieci na pewno będą zachwycone !

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. Starszy wnuk woli bajki o maszynach i najlepiej,żeby się zderzały, a te nie wychodzą mi za dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. następna piękna bajka - widzę,że naprodukowałaś ich więcej
    muszę nadrobić...

    OdpowiedzUsuń